- Od tej chwili las katyński będzie budził w nas wspomnienia również i dzisiejszej katastrofy. Stajemy z pokorą wobec wyroku losu, który w przedziwny sposób powiązał z tym miejscem kolejny dramat naszego narodu - powiedział Bronisław Komorowski. Jego i premiera informacja o tragedii zastała poza Warszawą. Donald Tusk po otrzymaniu informacji o katastrofie natychmiast wrócił z Wybrzeża i zwołał nadzwyczajne posiedzenie rządu. Zaczęło się ono od oddania hołdu ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Rząd zdecydował, że dziś w południe dwiema minutami ciszy mają być uczczone ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu. Podobnie ma się stać w dniu uroczystości pogrzebowych.

Reklama

Po posiedzeniu premier Tusk złożył kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie prezydenta, jego córce matce i bratu a także rodzinom innych ofiar tragedii.

– Łączę się w bólu ze wszystkimi, dla których ten dzień jest najtragiczniejszym w ich życiu - mówił Tusk. Wiadomo, że kiedy dowiedział się o tragedii, płakał.

Donald Tusk przekazał też rodzinom i wszystkim Polakom informacje o kondolencjach , które na jego ręce zaczęły nadchodzić z zagranicy. Wśród pierwszych polityków , którzy zadzwonili byli prezydent i premier Rosji.

Reklama



Premier Tusk zapewnił, że jego urzędnicy będą pracowali bez przerwy, by "konsekwencje tej tragedii dla rodzin, dla najbliższych, były najmniejsze z możliwych". Równocześnie zaapelował o „właściwe dla czasu żałoby zachowania". Na posiedzeniu rządu zapadła też decyzja o wylocie premiera, ministra sprawiedliwości i delegacji prokuratorów do Smoleńska.

– Ja wiem, że tym nie ugasimy niczyjego bólu, sam czuję go wyjątkowo mocno, ale nikt nas nie zwalnia z obowiązków. Państwo polskie musi funkcjonować i będzie funkcjonować– zaznaczył Tusk. I dlatego jeszcze zanim wyleciał, premier razem z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, pojechali do Sejmu na spotkanie z marszałkiem Bronisławem Komorowskim, który przyjął ich już jako pełniący obowiązki prezydenta. Bo zgodnie z konstytucją, gdy oficjalnie została potwierdzona informacja o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Komorowski przejął jego obowiązki.

Reklama

Podobnie jak Tusk, Komorowski, natychmiast po otrzymaniu informacji wrócił do stolicy. Pierwsze spotkanie odbył z prawnikami, z którymi konsultował pierwsze decyzje, które musi podjąć jako zastępujący prezydenta. Jego pierwszym postanowieniem było podpisanie rozporządzenia o wprowadzeniu żałoby. Potem spotkał się z pracownikami kancelarii Sejmu i prezydenta, poprosił ich o kontynuowanie obowiązków i współpracę w przygotowaniu uroczystości żałobnych. Marszałek musi teraz rozpisać wybory prezydenckie -powinny się odbyć w ciągu 73 dni. Jak nieoficjalnie się dowiadujemy, będzie to jak najbliżej ostatniego możliwego terminu.



Bronisław Komorowski i marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, zdecydowali, że Sejm i Senat zbiorą się na specjalnym żałobnym posiedzeniu - zaraz na początku przyszłego tygodnia.

W katastrofie prezydenckiego samolotu, zginęli posłowie i senatorowie z wszystkich ugrupowań. – Wielu z tych, którzy zginęli w Smoleńsku, było moimi przyjaciółmi. Ta sytuacja nie ma precedensu w naszej historii – powiedział wczoraj Borusewicz, który z Lechem Kaczyńskim czy z Anną Walentynowicz znał się jeszcze z opozycyjnej działalności w latach 70-tych.

Na wieść o katastrofie samolotu nad Smoleńskiem natychmiast zareagował Kościół. – To wydarzenie tragiczne w dziejach naszego państwa. Na służbie - bo przecież jechali na uroczystości tak ważne dla Polski - zginął kwiat naszego życia społecznego, politycznego, kultury, rodzin związanych z Katyniem - mówił metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz. W Warszawie odbyły się nabożeństwa żałobne. W Krakowie, żałobę po katastrofie obwieścił dzwon Zygmunta. - Katyń - pojechali, aby uczcić i przypomnieć tragedię, która tam się dokonała i oni zapisali dzisiaj nową kartę w tej bolesnej historii Polski - powiedział kard. Stanisław Dziwisz.