To właśnie komisja techniczna MAK bada okoliczności sobotniej katastrofy, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria.
Anodina przekazała, że analiza "czarnych skrzynek" i fragmentów rozbitej maszyny, które udało się znaleźć na miejscu wypadku, wykazała, iż silniki samolotu były sprawne do momentu zderzenia samolotu z przeszkodą, a także to, iż na pokładzie nie doszło do pożaru bądź wybuchu.
"Usterek w funkcjonowaniu urządzeń pokładowych nie stwierdzono" - oświadczyła.
Szefowa MAK zakomunikowała, że na ochraniany plac przy lotnisku w Smoleńsku przewieziono wszystkie fragmenty samolotu, które się zachowały. "Eksperci układają kontury maszyny w realnej skali. Pozwoli to określić trajektorię lotu, co jest bardzo ważne dla dalszych czynności" - powiedziała.
Anodina podała, że "dokonano oglądu środków radiotechnicznych i środków meteorologicznego zabezpieczenia lotów". "W czwartek za pomocą specjalnego laboratorium przeprowadzono oblot środków radiotechnicznych i środków łączności" - przekazała.
Szefowa MAK potwierdziła, że prezydencki Tu-154M podjął tylko jedną próbę lądowania.
Wcześniej Anodina poinformowała już, że samolot zahaczył o drzewo kilometr przed pasem startowym lotniska w Smoleńsku. "Ustalono, że miejsce pierwszego zetknięcia maszyny z drzewami znajduje się w odległości 1050 metrów od początku pasa startowego, 40-45 metrów na lewo od jego osi" - podała.
Według szefowej MAK, po 200 metrach samolot lewym skrzydłem uderzył w kolejne drzewo, po czym ostro skręcił w lewo i odwrócił się; podstawowe fragmenty maszyny leżały w odległości 350-500 metrów od początku pasa startowego, 150 metrów na lewo od jego osi.
Samolot z polską delegacją lecącą na uroczystości rocznicowe do Katynia rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria.