Czy drony, które wleciały do Polski są badaniem naszych możliwości obronnych, próbą wciągnięcia nas do wojny, czy może "tylko" prowokacją, która ma wywołać strach i chaos?

Jest kilka możliwości. Po pierwsze, można przymuszać, że mamy do czynienia z formą rozpoznania bojowego lub testu zdolności obronnych państw sąsiednich. Skala ataku dronowego na Ukrainę stworzyła dogodny kontekst do obserwacji reakcji krajów graniczących - jak działają ich systemy wczesnego ostrzegania, jakie procedury aktywują się w sytuacjach kryzysowych i jak przebiega koordynacja w ramach NATO. Incydentalne naruszenia przestrzeni powietrznej mogą posłużyć jako narzędzie do analizy czasu reakcji oraz stosowanych środków przeciwdziałania. Tego typu działania były już w przeszłości wykorzystywane do testowania granic wykrywalności i skuteczności systemów obronnych. Niemniej jednak kierowanie takich działań bezpośrednio na terytorium państwa NATO niesie ze sobą poważne ryzyko eskalacji. Jeśli rzeczywiście celem było jedynie sprawdzenie gotowości, to racjonalny agresor unikałby sytuacji, które mogłyby doprowadzić do strat cywilnych lub wywołać polityczne reperkusje. Nawet w przypadku Rosji takie kalkulacje są brane pod uwagę - mimo przekonania, że działa w sposób nieprzewidywalny.

Reklama

Po drugie, należy rozważyć możliwość celowego prowokowania NATO, w tym Polski, do bezpośredniego zaangażowania militarnego. Świadczyć o tym może fakt naruszenia przestrzeni powietrznej państwa członkowskiego Sojuszu oraz potencjalne szkody wyrządzone cywilnej infrastrukturze – elementy, które mogłyby wymusić reakcję polityczną lub militarną ze strony Zachodu. Tego rodzaju działania mogłyby być cynicznie wykorzystane przez stronę rosyjską do osiągnięcia własnych celów propagandowych lub strategicznych. Choć oficjalne oświadczenia strony polskiej określiły incydent jako akt agresji i możliwe jest, że sprawa została poddana konsultacjom w ramach NATO, to moim zdaniem mamy do czynienia raczej z próbą siania dezinformacji niż realną chęcią wywołania otwartego konfliktu. Niemniej jednak ryzyko eskalacji wymykającej się spod kontroli pozostaje poważne. Przyjmując racjonalne założenia, państwo prowadzące działania ofensywne zazwyczaj unika prowokowania NATO w sposób bezpośredni, o ile nie dąży świadomie do konfrontacji. I choć można się spierać, czy Rosja rzeczywiście kieruje się logiką strategiczną, to jestem przekonany, że mimo wszystko jej działania są oparte na kalkulacjach, a nie czystej irracjonalności.

Po trzecie, warto rozważyć możliwość zastosowania taktyki prowokacyjnej, której celem jest wywołanie atmosfery niepokoju, destabilizacji i wzmożonej presji politycznej. Wskazują na to m.in. szczątki dronów znalezione w strefie przygranicznej, uszkodzenia obiektów cywilnych oraz duży oddźwięk medialny, który może potęgować społeczne poczucie zagrożenia i generować presję na decydentów. Tego rodzaju działania mogą mieć na celu nie tylko zastraszenie opinii publicznej, lecz także rozproszenie uwagi sił zbrojnych, zaburzenie łańcuchów logistycznych lub wywołanie lokalnej paniki. Nie można wykluczyć, że intencją było osiągnięcie efektu psychologicznego. Niemniej, skala zmasowanego ataku na cele ukraińskie sugeruje, że głównym zamierzeniem była raczej dewastacja infrastruktury wojskowej i energetycznej niż oddziaływanie na Polskę per se. Można więc uznać, że skutki odczuwane przez terytorium Rzeczypospolitej miały charakter uboczny klasyczny „efekt uboczny” operacji prowadzonej na dużą skalę.

Reklama

W świetle dostępnych i potwierdzonych informacji najbardziej prawdopodobnym wydaje się scenariusz łączący dwa wcześniej omówione warianty – incydenty w polskiej przestrzeni powietrznej stanowiły najprawdopodobniej element szeroko zakrojonej operacji wymierzonej w Ukrainę, a zarazem posłużyły jako środek rozpoznania i oceny zdolności obronnych państw sąsiednich. Nie sposób również pominąć ich potencjalnego wymiaru psychologicznego, mogącego oddziaływać destabilizująco na społeczeństwa państw NATO. Choć nie można całkowicie wykluczyć hipotezy o celowym dążeniu do sprowokowania reakcji Sojuszu i wciągnięcia go w konflikt, byłoby to działanie obarczone ogromnym ryzykiem dla strony inicjującej. Jeśli taki zamiar rzeczywiście istniał, musiałoby to oznaczać eskalację o bardzo wysokim stopniu zamierzenia oraz z potencjalnie poważnymi skutkami polityczno-militarnymi. W obecnej sytuacji najważniejsze jest zachowanie chłodnej oceny sytuacji i pełne zaufanie wobec struktur odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Z perspektywy dostępnych danych nic nie wskazuje na to, że sytuacja uległa zaostrzeniu – przeciwnie, wszystko wskazuje na kontrolowaną stabilizację.

Łukasz Kominek, ekspert do spraw bezpieczeństwa - Uniwersytet WSB Merito Materiały prasowe

Jaka powinna być odpowiedź Polski na dzisiejsze wydarzenia?

W pierwszej kolejności konieczne jest przyjęcie jasnego i jednolitego stanowiska: przelot rosyjskich dronów powinien zostać oficjalnie uznany za akt wrogi, stanowiący naruszenie suwerenności terytorialnej. Polska powinna aktywnie zabiegać o wspólne potępienie incydentu ze strony partnerów z NATO i Unii Europejskiej oraz apelować o dalsze wzmocnienie zdolności obrony powietrznej w regionie – proces ten zresztą już częściowo został uruchomiony. Niezbędne jest także zintensyfikowanie wspólnych ćwiczeń wojskowych z udziałem sił sojuszniczych, rozszerzenie patroli powietrznych nad wschodnią flanką oraz rozmieszczenie dodatkowych komponentów takich jak myśliwce F‑35 i samoloty wczesnego ostrzegania AWACS, które mogłyby uzupełniać polskie zasoby obronne.

Doświadczenia z pola walki na Ukrainie pokazują, że Polska powinna w trybie pilnym inwestować w nowoczesne systemy radarowe klasy C-RAM oraz technologie przeciwdronowe – w tym środki zakłócające, wyrzutnie flar, a także systemy laserowe. Równocześnie niezbędne jest uporządkowanie i skoordynowanie krajowych inicjatyw związanych z rozwojem zdolności w zakresie dronów bojowych i systemów kontr-dronowych, które już istnieją, ale nadal funkcjonują w rozproszeniu, bez spójnej strategii wdrażania.

Modernizacja sił powietrznych powinna być procesem ciągłym – szczególny nacisk należy położyć na rozbudowę komponentu bezzałogowego, zarówno ofensywnego, jak i defensywnego. Warto również przeanalizować potrzebę nowelizacji przepisów prawa lotniczego oraz regulacji dotyczących reagowania na naruszenia przestrzeni powietrznej. Zmiany te powinny objąć m.in. rozszerzenie kompetencji Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych w zakresie podejmowania szybkich i proporcjonalnych decyzji w sytuacjach nagłego zagrożenia.

Kluczowe jest także zachowanie transparentności wobec obywateli. Społeczeństwo powinno być regularnie i rzetelnie informowane o zagrożeniach, protokołach bezpieczeństwa oraz zasadach postępowania – tak jak miało to miejsce w przeszłości podczas zmasowanych ataków rakietowych na Ukrainę, które aktywowały procedury gotowości bojowej sił powietrznych.

Czy w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się kolejnych naruszeń naszej przestrzeni powietrznej ze strony Rosji, a jeśli tak to jak wtedy powinniśmy zareagować?

Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie możemy być świadkami kolejnych naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej ze strony Rosji, szczególnie w kontekście nasilającej się wojny na Ukrainie i testowania wytrzymałości krajów członkowskich NATO. Moja ocena opiera się na obserwacjach obecnej sytuacji. Rosja wielokrotnie podejmowała działania mające na celu sprawdzenie reakcji państw sojuszu, takie jak przeloty lotnicze nad obszarem Morza Bałtyckiego, ataki w cyberprzestrzeni czy kampanie dezinformacyjne. Takie działania przynoszą efekt, ponieważ drony są relatywnie tanie i trudne do wykrycia, a ich zniszczenie wymaga użycia kosztownego sprzętu (np. myśliwców lub rakiet), co daje agresorowi przewagę ekonomiczną oraz psychologiczną. Już wcześniej drony zbliżały się do polskich granic podczas ataków na zachodnią Ukrainę, jednak obecne wydarzenie, czyli fizyczne przekroczenie granicy, stanowi nowe, poważne wyzwanie.

Jeśli chodzi o sposób reakcji, należy przyjąć jasną i jednoznaczną zasadę: każdy obiekt powietrzny wkraczający na terytorium Polski bez zezwolenia powinien być natychmiastowo neutralizowany zgodnie z obowiązującymi regułami walki (ROE). Konieczne jest także pilne uruchomienie i rozwój systemów radarowych o rozproszonym zasięgu, systemów C-RAM oraz nowoczesnych baterii obrony powietrznej takich jak Patriot i Narew, a także wdrożenie rozwiązań soft-kill, obejmujących zakłócanie sygnałów, GPS spoofing i użycie dronów przechwytujących. Niezbędne jest utrzymanie rotacyjnej obecności sił NATO, w tym myśliwców F-35, w bazach na terenie Polski, np. w Świdwinie, Malborku i Mirosławcu, wraz z zapewnieniem stałej gotowości załóg dyżurnych (QRA) w ramach systemu NATINAMDS.

Reakcja na każde naruszenie przestrzeni powietrznej powinna być jednakowa — niezależnie od tego, czy jest to incydent „cywilny” czy też „niezamierzony”. Każde przekroczenie granicy musi być traktowane jako naruszenie suwerenności państwa. Warto, aby NATO i Unia Europejska wystosowały wspólne oświadczenie, potępiające każde kolejne naruszenie jako nieakceptowalny akt agresji. Jednocześnie powinniśmy unikać paniki, dbać o rzetelne informowanie społeczeństwa i rozwijać narzędzia, takie jak aplikacje mobilne, które pozwolą skutecznie przeciwdziałać dezinformacji i manipulacjom, w szczególności tym pochodzącym z rosyjskich źródeł.

Czego ze strony NATO, a przed wszystkim USA po dzisiejszym "incydencie" powinna oczekiwać Polska?

Dzisiejszy incydent z udziałem rosyjskich dronów naruszających polską przestrzeń powietrzną to znacznie więcej niż kwestia techniczna - to sprawdzian determinacji NATO wobec agresji na granicy Sojuszu. Polska, jako kraj bezpośrednio dotknięty sytuacją i członek NATO, ma prawo domagać się od Sojuszu, a szczególnie od Stanów Zjednoczonych, jasnych i konkretnych reakcji.

Po pierwsze, oczekuje się jednoznacznych oświadczeń potępiających działania Rosji jako naruszenie suwerenności państwa członkowskiego. Wypowiedzi kluczowych liderów - prezydenta USA, sekretarza generalnego NATO oraz najważniejszych ministrów - powinny wyraźnie wskazywać, że każde kolejne incydenty będą traktowane jako poważna eskalacja, mogąca skutkować aktywacją zobowiązań sojuszniczych.

Po drugie, Polska powinna liczyć na zwiększenie obecności wojskowej sił amerykańskich i NATO w regionie, w tym rozmieszczenie dodatkowych jednostek, rotacyjną obecność myśliwców F-35 oraz systemów przeciwrakietowych, takich jak Patriot czy THAAD. Ponadto misja NATO Air Policing powinna zostać rozszerzona o pełen zakres bojowy na wschodniej flance.

Po trzecie, niezbędne jest wzmocnienie amerykańskich zdolności rozpoznawczych na terytorium Polski, na przykład poprzez rozmieszczenie bezzałogowych systemów MQ-9 Reaper, oraz udostępnianie polskim służbom wywiadowczym informacji w czasie rzeczywistym. Współpraca w zakresie zwalczania zagrożeń hybrydowych i ataków dronowych powinna zostać pogłębiona poprzez rozwój wspólnych mechanizmów reagowania.

Po czwarte, Polska powinna uzyskać szybszy dostęp do zaawansowanego amerykańskiego uzbrojenia, takiego jak systemy HIMARS, technologie C-UAS oraz czołgi Abrams, a także wsparcie w budowie własnych rozwiązań antydronowych. Niezbędne jest także zacieśnienie współpracy przemysłowej w sektorze nowoczesnych technologii wojskowych.

Po piąte, NATO i USA powinny zorganizować na terytorium Polski duże manewry wojskowe — na wzór Defender Europe — które uwzględniałyby realistyczne zagrożenia, takie jak naruszenia przestrzeni powietrznej, użycie dronów, działania hybrydowe oraz szybkie reagowanie na kryzysy.

Wreszcie, po szóstie, Sojusz powinien wystosować wspólną deklarację jasno określającą, że każde dalsze naruszenie będzie traktowane jako bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa NATO. Warto rozważyć powołanie specjalnej grupy szybkiego reagowania dedykowanej państwom wschodniej flanki.

Jak powinni się zachowywać zwykli ludzie w przypadku, gdy w okolicach swoich domów/miejsca przebywania zauważą drony? Chować się do domów, uciekać do piwnic itp. itd., czy może wręcz odwrotnie uciekać z zabudowań na otwartą przestrzeń?

W sytuacji, gdy drony poruszają się nad obszarami zamieszkałymi, kluczowym priorytetem jest minimalizacja zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi, zwłaszcza że często nie jest jasne, czy dron pełni funkcję obserwacyjną, jest uzbrojony, czy też po prostu znalazł się tam przypadkowo. Przede wszystkim cywile powinni unikać samodzielnych prób interakcji z dronem, takich jak jego strącanie czy zbliżanie się do niego. Obserwując drona, warto ocenić, czy przelatuje na bardzo niskiej wysokości oraz czy jego wielkość lub nietypowy kształt mogą wskazywać na potencjalne zagrożenie.

Bezpieczniejszym rozwiązaniem jest pozostanie w budynkach, a nie ucieczka na otwartą przestrzeń, ponieważ konstrukcje zapewniają ochronę przed ewentualnym upadkiem fragmentów urządzenia lub odłamków pocisków czy wibracji. Najbezpieczniejsze miejsca to piwnice lub centralne pomieszczenia domu, z dala od okien. Jeśli znajdziemy się na otwartej przestrzeni i dron znajduje się bardzo nisko, warto poszukać jakiegokolwiek osłonięcia — może to być budynek, pagórek czy naturalne zagłębienie terenu.

Należy unikać nieuzasadnionej ucieczki na otwarte przestrzenie, gdyż zwiększa to ryzyko trafienia przez spadające fragmenty zestrzelonego drona lub inne elementy latające. Ponadto nie powinno się patrzeć bezpośrednio w kierunku używanych przez drony laserów lub silnych świateł, a także zachować bezpieczny dystans – nawet jeśli dron wydaje się niegroźny, nie można wykluczyć awarii lub celowego działania. W przypadku zauważenia czegokolwiek niepokojącego w związku z obecnością dronów, należy niezwłocznie powiadomić służby ratunkowe pod numerem 112 lub lokalne jednostki Policji bądź Straży Pożarnej.