Polityk opozycyjnego Jobbiku i wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Koloman Brenner wezwał szefa węgierskiej dyplomacji Petera Szijjarto do przekazania ambasadorowi Rosji noty protestacyjnej. Chodzi o wydany ostatnio podręcznik do historii dla 11. klasy, w którym przedstawiono powstanie 1956 roku na Węgrzech jako faszystowską rewoltę, a powstańców jako morderców.
Brenner zasygnalizował również ponowne podniesienie kwestii przeniesienia radzieckiego pomnika, który stoi obecnie w centrum Budapesztu na placu Wolności.
Sekretarz stanu w MSZ Węgier Tamas Menczer powiedział portalowi Origo, że "w 1956 roku naród węgierski zbuntował się przeciwko komunistycznej dyktaturze i fakt ten nie podlega dyskusji". - Każde stwierdzenie przeciwne jest fałszywe. To, co się wydarzyło, jest na tyle jasne, że nie będziemy z nikim rozpoczynać dyskusji na ten temat - dodał Menczer.
"Nie musicie się martwić; sfinansujemy bilety do Domu Terroru"
Członek opozycyjnego Ruchu Momentum Marton Tompos opublikował list skierowany do ambasadora Rosji w Budapeszcie, w którym zaproponował dyplomacie bilet do Domu Terroru - muzeum prezentującego faszystowską i komunistyczną okupację Węgier.
Polityk zaproponował również bilety dla pozostałych pracowników rosyjskiej ambasady, aby mogli "przekonać się na własne oczy, że wasze podręczniki do historii są fałszywe: Węgrzy walczyli o wolność, która została utopiona we krwi przez czołgi Związku Radzieckiego".
Nie musicie martwić się o cenę biletów, jesteśmy gotowi je sfinansować w związku z sankcjami - dodał Tompos, wzywając jednocześnie Rosjan do wycofania swoich wojsk z terytorium Ukrainy.
Jak przypomina portal HVG, kiedy w 2016 roku rosyjska telewizja państwowa nazwała rewolucję 1956 roku"pogromem", wówczas MSZ zareagowało bardzo jednoznacznie, wzywając rosyjskiego ambasadora.
Z Budapesztu Marcin Furdyna