Za słowa o naprutych winem i opalonych ziołami autorach Biblii Doda została skazana na 5 tys. zł grzywny. Uraziła uczucia religijne. Bo te w Polsce są najważniejsze. A polityk? Polityk może wszystko - pisze Olejnik w "Gazecie Wyborczej" i ostro krytykuje prezesa PiS.

Reklama

Pewna pani opowiedziała Jarosławowi Kaczyńskiemu o krótkiej liście zagrożonych. Pani, zapewne chodząca po salonach i wiedząca bardzo wiele. Prezes nie chciał zdradzić jej nazwiska ani osób zagrożonych. Prokuraturze też nie zdradzi, bo przecież jego wiedza jest tak przeogromna, że musiałby całymi dniami siedzieć w prokuraturze - uważa publicystka.

Monika Olejnik przypomina wywiad jakiego gen. Petelicki udzielił na łamach "Playboya".

Na liście zagrożonych był generał Sławomir Petelicki. Stał się on teraz bohaterem prawicy. A jeszcze niedawno gen. Petelicki opowiadał w wywiadzie dla "Playboya" o czarnej liście PiS, na której on sam widniał - pisze Olejnik.

Oni tworzą czarne listy. Sam byłem na takiej liście za rządów PiS-u. Była też druga lista z nazwiskami tych, których chcieli aresztować. Sporządzali je Ziobro ze Święczkowskim, który w biurze trzymał broń maszynową - przypomina publicystka słowa generała.

Olejnik dodaje jednocześnie, że gen. Petelicki "nie szczędził też krytyki rzecznikowi obecnego rządu Pawłowi Grasiowi, którego nazywał dozorcą u Niemca.

Krytykował obecny rząd za to, co działo się w wojsku przed katastrofą smoleńską. I dzięki temu znalazł się teraz na sztandarach prawicy, która wcześniej go sekowała - pisze Monika Olejnik.

Dziś każdy skleja życiorys Petelickiego wedle własnych potrzeb. Prawicy pozostaje pisanie testamentów, że czują się zdrowi i nie zamierzają popełnić samobójstwa. To żałosne. Lemingi wierzą w samobójstwo, a patrioci w zabójstwo - podsumowuje dziennikarka.