Przeproszenie Lecha Wałęsy nakazał Wyszkowskiemu Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Wedle orzeczenia, opozycjonista z czasów PRL ma zrobić to w głównym wydaniu "Faktów" TVN i gdańskim serwisie informacyjnym "Panorama" w TVP2.
Wygląda jednak na to, że może być spory problem z realizacją wyroku. Wykonanie go wymagałoby bowiem przerwania programów informacyjnych i nadania wystąpienia Wyszkowskiego. Nie jesteśmy stroną w tym postępowaniu. Nie będziemy przerywać programu tylko dlatego, że sąd wydał bezsensowny wyrok - stwierdził w rozmowie z "Press" rzecznik TVN Karol Smoląg.
Tymczasem rzeczniczka TVP Joanna Stępień-Rogalińska nie składa jeszcze wiążących deklaracji. Prawo nie pozwala przerywać programów informacyjnych z powodów komercyjnych, w tej konkretnej sprawie wypowiedzą się jednak prawnicy - zapowiedziała.
Prawnik Dariusz Pluta twierdzi, że obie telewizje maja prawo odmówić przerwania programu. Tu, jego zdaniem, zasadne jest tłumaczenie o konieczności zachowania integralności audycji.
Proces Wyszkowskiego dotyczył słów wypowiedzianych przez niego w 2005 roku. Działacz Solidarności oskarżył byłego prezydenta o współpracę z PRL-owską służbą bezpieczeństwa. Lech Wałęsa wytoczył mu proces i go wygrał.
Komentarze(97)
Pokaż:
Rodzina stwierdziła jednoznacznie - w grobie rodzinnym nie zostało pochowane ciało Anny Walentynowicz. Co do drugiej ekshumowanej osoby brak natomiast pewności.
- W tej sytuacji żadna z rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej nie jest pewna, czy w rodzinnym grobie znajdują się szczątki ich bliskich.
Co w tej sytuacji powinna zrobić prokuratura wojskowa?
- Przestać prowadzić to postępowanie.
Ostro powiedziane.
- Ale tak byłoby najlepiej.
Kto miałby przejąć śledztwo?
- To już pytanie do pana prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Jeśli jednak jakiś organ będzie chciał rzetelnie przeprowadzić to postępowanie, musi nadrobić wszystkie zaniechania prokuratury wojskowej, która w wielu kwestiach najwyraźniej zawiodła. Mam na myśli w pierwszym rzędzie zaniechanie przeprowadzenia sekcji wszystkich ciał ofiar po ich powrocie do kraju. Proszę też pamiętać, że prokuratura wojskowa od początku jest bardzo powściągliwa w zakresie informowania opinii publicznej o przebiegu śledztwa smoleńskiego. Tak moim zdaniem nie powinno być - ta tragedia ma wymiar narodowy. Społeczeństwo ma prawo być informowane o przebiegu śledztwa, ale nie tak enigmatycznie, jak to ma obecnie miejsce.
Prokuratura tę powściągliwość tłumaczy dobrem śledztwa.
- Toteż mamy teraz to "dobro śledztwa" w całej okazałości. Mam na myśli ostatnie ekshumacje ciał ofiar. Niewątpliwie przyszedł czas na to, aby prokuratura powiedziała prawdę. Niestety, prokuratura skrzętnie ukrywa pewne rzeczy, m.in. poprzez to, że rodziny i ich pełnomocnicy nie mają wglądu do całej dokumentacji sekcyjno-medycznej, że tej dokumentacji nie pozwala się kopiować, co uniemożliwia jej weryfikację. Oczywiście prokuratura zawsze może winą za pewne zaniechania obarczyć Rosjan, niemniej jednak prokurator generalny powinien głęboko się zastanowić, czy społeczeństwo może liczyć na rzetelność prokuratury wojskowej. Trzeba też pamiętać o tym, że na miejscu zdarzenia w Smoleńsku byli polscy prokuratorzy, ale nie uczestniczyli w sekcjach zwłok ofiar w Moskwie. Dwukrotnie składałem do prokuratury wojskowej wniosek o przesłuchanie prokuratorów: szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk. Ireneusza Szeląga i ówczesnego szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztofa Parulskiego. Chciałem, aby powiedzieli dokładnie, o jakie czynności tam na miejscu wnioskowali. Niestety, mój wniosek został dwukrotnie oddalony jako rzekomo nieprzydatny dla śledztwa. Przez wiele miesięcy i rodziny, i pełnomocnicy byli zapewniani przez prokuraturę, że dokumentacja sekcyjno-medyczna jest poprawna. Okazało się jednak, że było zupełnie odwrotnie. W tej sytuacji należałoby zapytać ponownie, jak to się stało, że w sekcjach zwłok ofiar katastrofy, które miały miejsce w Moskwie, nie uczestniczyły polskie organy ścigania. I jak to się stało, że sekcje nie odbyły się ponownie po przywiezieniu ciał do kraju. Jest tyle niejasności wokół działań prokuratury prowadzącej śledztwo smoleńskie, że należy sobie zadać pytanie, czy dalsze jej postępowanie w ogóle daje rękojmię wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy.
Dlatego złożył Pan zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych w związku z zaniechaniem przeprowadzenia sekcji zwłok ofiar tragedii smoleńskiej.
- Właśnie tak. Zawiadomienie wysłałem już do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Chodzi o prokuratorów Ireneusza Szeląga i Krzysztofa Parulskiego?
- Nie podaję żadnych konkretnych nazwisk. Mówię o funkcjonariuszach publicznych.
Jakie jest uzasadnienie zawiadomienia?
- Wskazuję na możliwość popełnienia przestępstwa poprzez niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w kwietniu 2010 roku na terenie Federacji Rosyjskiej oraz działanie na szkodę postępowania, które zostało wszczęte 10 kwietnia 2010 roku w Warszawie. Pierwszy argument odnosi się do nieuczestniczenia w sekcjach zwłok 95 ofiar katastrofy smoleńskiej, drugi - do nienakazania przeprowadzenia oględzin i sekcji zwłok, co w konsekwencji, naruszając interes publiczny i prywatny, utrudniło postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ciała ofiar poddano oględzinom i sekcji zwłok w Moskwie - w czynnościach tych w zakresie 95 ciał ofiar nie uczestniczyli polscy prokuratorzy.
Teoretycznie mieli taką możliwość.
- Próbowałem, aby na tę okoliczność prokuratorzy wojskowi zostali przesłuchani. Trzeba ustalić, dlaczego nie uczestniczyli w tych czynnościach w Moskwie. Z ustaleń, jakie zapadły podczas wspólnego polsko-rosyjskiego posiedzenia w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 r., na którym był obecny gen. Krzysztof Parulski, wynika, że polscy prokuratorzy mieli zgodę strony rosyjskiej na wnioskowanie o przeprowadzenie i udział w tych czynnościach. Jednak prokuratorzy w nich nie uczestniczyli. Jeżeli teraz panowie prokuratorzy będą twierdzili, że nie było takiej możliwości, to warto ustalić, dlaczego nie przekazali takiej informacji do Polski. I dlaczego te oględziny i sekcje w Polsce nie zostały wykonane. Być może problem tkwi w braku reakcji z ich strony na miejscu. Ale jeżeli była taka możliwość, to ci funkcjonariusze wiedzieli o tym w przeciwieństwie do rodzin. Jeszcze raz podkreślam: nie byłoby tych wszystkich wątpliwości, gdyby na potrzeby śledztwa polskiego sekcje przeprowadzono w Polsce. Warto przypomnieć, o czym również informuję w zawiadomieniu - że w kwietniu 2010 roku odbyła się narada prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i jego zastępców, w tym naczelnego prokuratora wojskowego. Poruszono na niej sprawę badań ciał po ich powrocie do kraju. W wyniku podjętych decyzji nie wykonano ani oględzin zwłok, ani badań sekcyjnych. Śledztwo smoleńskie wszczęto w dniu katastrofy. Pierwsze protokoły sekcyjne wpłynęły do prokuratury dopiero w lipcu 2010 roku. Ostatnie dokumenty dotarły w sierpniu br. Dokumentacja sądowo-medyczna sporządzona przez stronę rosyjską nie spełnia standardów polskiej procedury karnej - opatrzona jest licznymi przekłamaniami i fałszerstwami, co potwierdziły przeprowadzone już ekshumacje.
Stąd decyzje o kolejnych ekshumacjach, które na domiar złego przebiegają z problemami. Sztandarowym przykładem jest ekshumacja ciała z grobu Anny Walentynowicz - po awarii tomografu w bydgoskim Zakładzie Medycyny Sądowej nastąpiła konieczność transportu ciała do Krakowa. Nie można było zapobiec tej sytuacji?
- Żałować należy, że prokuratorzy, którzy zaniechali przeprowadzenia sekcji zwłok tuż po katastrofie po powrocie ciał ofiar do kraju, wykonując te czynności w dwa i pół roku po tej tragedii, nadal czynią to w sposób urągający czci tych osób, w sposób ewidentny narażając na dodatkowe przykrości ich rodziny. Trzeba powiedzieć jasno, że przy takiej kwestii jak sekcja zwłok pani Anny Walentynowicz można było się pokusić w dniach poprzedzających czynności ekshumacyjne o sprawdzenie sprzętu do tomografii, zamiast narażania rodziny na tak traumatyczną sytuację. O ile ta awaria miała w ogóle miejsce. Zastanawia mnie, dlaczego obie trumny ostatecznie znalazły się w Krakowie. Nie podoba mi się to.
Sugeruje Pan, że przyczyna przewiezienia ciał była inna?
- Niczego nie sugeruję. Wiem tylko, że o tych wszystkich uwarunkowaniach technicznych prokuratorzy powinni byli wiedzieć, zanim przystąpiono do ekshumacji ciał. To moim zdaniem nie podlega żadnej dyskusji. Mam tylko nadzieję, że ta awaria jest faktyczna i że nie mamy tu do czynienia z próbą matactwa, na przykład - w wersji skrajnej - podmienienia tych ciał. Niestety, po raz kolejny okoliczności towarzyszące czynnościom wykonywanym przez prokuraturę nie wyglądają dobrze i wiarygodnie. Oczywiście można by to zbyć krótką uwagą, że w Polsce jak zwykle jest bałagan.
A jak Pan szerzej ocenia to, co się wydarzyło?
- Nawet jeśli doszło tylko do awarii, to jest to haniebne, że jako państwo nie potrafiliśmy uczcić pamięci tych ofiar nawet dwa i pół roku po zgonie. Narażaliśmy ich spokój wieczny oraz spokój ich rodzin na ingerencję ze strony organów ścigania, które nie wykonały swojego obowiązku przed dwoma laty. W dodatku przy tych czynnościach, które teraz następują, dochodzi do sytuacji skandalicznych. Wstyd i hańba. Mimo wszystko mam nadzieję, że jest to wynik bałaganu, a nie celowej roboty.
Prokuratura zapowiada, że wyjaśni sprawę awarii aparatury oraz niewpuszczenia na teren cmentarza w Gdańsku dwóch inspektorek sanepidu.
- Czas najwyższy, aby prokuratura to zrobiła, zobaczymy tylko, z jakim skutkiem. Jak to się dzieje, że ekshumacja ciał ofiar katastrofy smoleńskiej - najważniejsza dziś sprawa w Polsce - jest tak bagatelizowana przez śledczych?
Przed nami kolejne ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej.
- To konieczność, wziąwszy pod uwagę wszystkie wątpliwości dotyczące dokumentacji sekcyjno-medycznej, którą przysłała nam strona rosyjska. Pamiętajmy też, że poza sekcją ciała pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w której uczestniczył prokurator Krzysztof Parulski, w pozostałych sekcjach nie uczestniczył nikt ze strony polskiej. Dawało to nieograniczone wręcz możliwości Rosjanom - mogli robić, co tylko chcieli. Dlatego rozstrzygnięcie tych wszystkich wątpliwości jest tak istotne.