W Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył proces Michała Tuska przeciwko dziennikowi "Super Express". Syn byłego premiera ujawnił w czasie rozprawy wysokość swoich zarobków z czasów, gdy pracował jako konsultant prywatnego przewoźnika OLT Express.

Reklama

Michał Tusk przyznał, że wystawiał przewoźnikowi, którego głównym inwestorem był Amber Gold, faktury opiewające na kwotę 7 tys. złotych (bez VAT). Reprezentujący tabloid mecenas Artur Wdowczyk pytał młodego Tuska o to, co konkretnie robił w ramach umowy z firmą Marcina P., czy przekazywał przewoźnikowi poufne informacje, jakie mógł zdobyć będąc jednocześnie pracownikiem działu marketingu gdańskiego lotniska, i o krzywdę, jakiej doznał po publikacji zaskarżonego tekstu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kim jest Michał Tusk? Sylwetka syna byłego premiera>>>>

- Tusk odpowiadał, że padł ofiarą żartów ze strony znajomych, którzy radzili mu “szykować szczoteczkę”. Takie krzywdy, to niemal codziennie doznaje każdy z nas - ironizował Wdowczyk po procesie.

Media grożą wyrokiem

Chodzi o tekst, w którym redakcja "SE" donosiła o zawiadomieniu, jakie złożyło w prokuraturze stowarzyszenie Stop Korupcji. Instytucja alarmowała o możliwości popełnienia przestępstwa przez Michała Tuska - chodziło o rzekome udzielanie tajnych informacji handlowych i działanie na szkodę lotniska w Gdańsku. Syn byłego premiera jednocześnie pracował dla OLT i Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy. I jak cytowały media prezesa Amber Gold, Marcina P. "przyniósł OLT konkretną informację o tym, ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od konkurencji, a konkretnie od Wizz Air, za obsłużenie jednego pasażera".

Redakcje "SE" i "Faktu" napisały, że "Michałowi Tuskowi grozi do 10 lat pozbawienia wolności za złamanie art. 296 kk, tj. działanie na szkodę spółki".

Reklama

- Mój klient nie napisał, że dziś pada śnieg, ale że śnieg może padać jutro - mówił Wdowczyk, dodając że w tle toczy się spór o pytanie, jakie zadaje sobie wielu dziennikarzu, w setkach podobnych spraw.: Kiedy i komu grozi wyrok? Czy wtedy, gdy prokuratura wszczyna śledztwo, czy gdy są już postawione zarzuty, czy też gdy oskarżony usłyszy wyrok?

Reprezentujący Tuska Roman Giertych argumentował zaś, że skoro nie ma żadnego zarzutu ani aktu oskarżenia, to o nikim nie wolno pisać, że grozi mu 10 lat więzienia, nawet jeśli to osoba publiczna.

Tusk od początku zaprzeczał, by przekazał OLT tajne informację. A po ponad pół roku od złożenia zawiadomienia przez Stop Korupcji, prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie.

- W analogicznej sprawie sąd uznał już, że doszło do naruszenia dóbr osobistych - mówi dzienik.pl Roman Giertych.

Chodzi o wygrany proces z "Faktem", zakończony ostatecznie ugodą. - Nie widzę powodów, dla których ta sprawa miałaby się zakończyć inaczej - dodaje Giertych.

Jastrzębowski: Szczyt bezczelności

Niewykluczone jednak, że na jednym procesie sprawa się nie zakończy. W czasie czwartkowej rozprawy zeznawał nie tylko Tusk, ale też redaktor naczelny gazety, Sławomir Jastrzębowski. I to jego słowa mogą być podstawą do kolejnego pozwu o naruszenie dóbr osobistych. - Redaktor nie potrafił powstrzymać emocji - stwierdził Giertych.

O co poszło? Jastrzębowski w sądzie mówił nie tylko o spornym materiale, ale - powołując się na informacje od związkowców zatrudnionych w gdańskim lotnisku - stwierdził, że Michał Tusk, choć nie był lojalnym pracownikiem, to był specjalnie traktowany.

- Ten fragment mojej wypowiedzi został przez mecenasa Giertycha przerwany - relacjonuje Jastrzębowski. -Ja się w żadnym momencie nie dałem ponieść emocjom. To chyba panu Giertychowi puściły nerwy, kiedy ja mówiłem o nieetycznych zachowaniach jego klienta. Bardzo chętnie spotkam się z nim w sądzie - mówi redaktor naczelny.

Jego zdaniem zarówno Michał Tusk, jak i jego adwokat próbują stworzyć wrażenie, że w całej aferze Amber Gold syna premiera nie było.

- Otóż był, mógł być listkiem figowym Marcina P. On mógł mówić na nieoficjalnych spotkaniach: 'Pracuje dla mnie syn premiera'. To może otworzyć niejedne drzwi - tłumaczy Jastrzębowski.

Proces nazywa "szczytem bezczelności". - Trzeba być bezczelnym, żeby łapać się kruczków prawnych. Młody Tusk może karnie nie jest winny, ale moralnie już tak. Jego zachowanie jest obrzydliwe i nieetyczne - mówi Jastrzębowski.

Syn byłego premiera żąda od redakcji przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości 30 tys. zł. Ogłoszenie wyroku zaplanowano na 23 października.