Prowokacja, która wymknęła się spod kontroli
Aferę, którą od kilku dni żyje polska opinia społeczna, rozpętała audycja Rock Radia zatytułowana "Książę i Żebrak". Jej autorzy, czyli Kuba Wojewódzki i Piotr Kędzierski, wkręcają znane postaci ze świata mediów, polityki i show biznesu w mniej lub bardziej udane żarty. 22 września, w programie wyemitowano nagranie z rozmów z Jerzym Zelnikiem. Była to krótka, ok. 3-minutowa rozmowa, w której osoba podająca się za pracownika Kancelarii Prezydenta prosi aktora o wskazanie kolegów po fachu, którzy powinni zostać wysłani na wcześniejszą emeryturę za to, że wyrażali się niepochlebnie o Andrzeju Dudzie. Zelnik wskazał wówczas dwóch kolegów, czyli Olgierda Łukaszewicza i Artura Barcisia.
Nagranie przeszłoby bez echa, gdyby nie Karolina Korwin Piotrowska. Dziennikarka opublikowała felieton, w którym ostro skrytykowała Zelnika za gotowość do donoszenia na kolegów po fachu. Napisała także, że rozmawiała z szefem Rock Radia, który przyznał jej, że cała redakcja była zszokowana postawą aktora.
W mediach błyskawicznie rozpętała się burza, a Jerzego Zelnika posądzono o donosicielstwo. Audycji, w której wyemitowano rozmowę z aktorem, można posłuchać TUTAJ.
Zelnik się broni
Jerzy Zelnik prowokację Rock Radia skomentował w wywiadzie udzielonym Onetowi. Aktor kategorycznie zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek donosił na swoich kolegów i stwierdził, że całe nagranie zostało zmanipulowane:
Dograno pytanie po to, aby zestawić je z moją odpowiedzią i zrobić aferę. Chcą mnie unurzać w swoim bagnie, ale ja się nie dam. Za silny jestem.
Zelnik twierdzi, że w rozmowie pytano go wyłącznie o udział w debacie dotyczącej wcześniejszych emerytur:
Podszyto się pod Kancelarię Prezydenta i pytano mnie o następującą rzecz: w związku z tym, że prezydent Andrzej Duda ma projekt cofnięcia reformy emerytalnej, czy aktorzy, ludzie ze środowiska artystycznego mogliby się na ten temat wypowiedzieć - co sądzą o wcześniejszej emeryturze? Chodziło o to, żeby artyści, którzy zbliżają się do emerytury, wypowiedzieli się na temat tego, czy projekt Andrzeja Dudy byłoby dla nich korzystny, czy nie. I ja potem dzwoniłem do Barcisia, ale nie pamiętam, czy się z nim porozumiałem - chyba nie. Pamiętałem, że Łukaszewicz już jest na emeryturze, więc go ominąłem. I stąd te nazwiska padały. Później zadzwoniłem do Joanny Szczepkowskiej i ona czujnie odmówiła wszelkich informacji - była sprytniejsza niż ja. I z Wojciechem Wysockim. Oni zaświadczą.
Zelnik za całą aferę obwinił Kubę Wojewódzkiego, współautora audycji "Książę i Żebrak". Zdaniem aktora, za showmanem stoją jego mocodawcy, którzy chcą "w sensie moralnym podkopywać polskie społeczeństwo".
Radio odkrywa karty
Po zapewnieniach Jerzego Zelnika, iż całe nagranie zostało zmanipulowane, a kompromitujące go pytania dograne po czasie, redakcja Rock Radia postanowiła ujawnić całość rozmów. Mikołaj Lizut, redaktor naczelny stacji, na swoim profilu na Facebooku zarzucił aktorowi kłamstwo i zapewnił, że nagranie w żadnym stopniu nie zostało zmanipulowane:
Żądnych pytań nie dograno po rozmowie. Całość tzw. surówki można odsłuchać na stronie www.rockradio.pl. Kontekst, w jakim pan Zelnik mówił o swoich kolegach, jest jasny. Bardzo mu współczuję. Kolegom także. Można wiec powiedzieć, że dowcip się udał, choć powiało grozą. Idzie nowe...
Na cały materiał dotyczący Jerzego Zelnika składają się trzy rozmowy. W pierwszej z nich mężczyzna podający się za pracownika Kancelarii Prezydenta informuje aktora, iż prezydent oferuje mu funkcję doradcy do spraw kulturalnych i zaprasza do debaty na temat wcześniejszych emerytur. Zelnik odpowiada, że jest słaby administracyjnie i potrzebowałby porady prawnika. Następnie, rzekomy pracownik Kancelarii, w dość niejasny sposób tłumaczy, że propozycję przejścia na wcześniejszą emeryturę mają otrzymać aktorzy, którzy "pozwalali sobie za dużo w stosunku do pana prezydenta Dudy". Jerzy Zelnik zapewnia wówczas, że on sam był w komitecie poparcia Dudy i "całym sercem wspierał i wspiera prezydenta". Kiedy aktor po raz kolejny zostaje zapytany, komu Kancelaria Prezydenta mogłaby zaproponować taki wcześniejszy wiek emerytalny, Zelnik odpowiada, że musi się zastanowić, ponieważ znajduje się na dworcu kolejowym i jest mu ciężko rozmawiać. Rozmowę kończy pytaniem: "Czy panu chodzi, aby na tę rozmowę przyszedł też ktoś z drugiej strony barykady?". Fałszywy pracownik Kancelarii wyjaśnia wówczas, iż chodzi o to, aby tę wcześniejszą emeryturę proponować osobom, które obrażały prezydenta Dudę. "No właśnie, tak, tak. Dobrze, to ja się spróbuję zorientować w pociągu i oddzwonię".
Druga rozmowa to telefon, jaki Jerzy Zelnik wykonał do fałszywego przedstawiciela Kancelarii Prezydenta. Tym razem pada pytanie, kto mógłby trafić na czarną listę PiS, a Jerzy Zelnik podaje nazwiska, najpierw Olgierda Łukaszewicza, a następnie Artura Barcisia. Ta część nagrania znalazła się w materiale wyemitowany podczas audycji "Książę i Żebrak".
Trzecia rozmowa to również telefon, jaki sam Zelnik wykonuje do fałszywego przedstawiciela Kancelarii Prezydenta. Ta część nagrania jest głównym argumentem obrońców aktora, bowiem Zelnik informuje w niej, że rozmawiał ze znanymi aktorami na temat wcześniejszych emerytur. Ta część rozmowy jest najmniej jasna i osoby stające po stronie Jerzego Zelnika są przekonane, iż dowodzi ona, że aktor był przekonany, iż Kancelaria dzwoniła do niego, by zaprosić do udziału w debacie dotyczącej wcześniejszych emerytur.
Wszystkie nagrania rozmów Rock Radia z Jerzym Zelnikiem można znaleźć TUTAJ.
Donosiciel czy ofiara?
Opublikowanie przez Rock Radio całości nagrań z rozmów z Jerzym Zelnikiem, zamiast rozwiać wątpliwości, jeszcze bardziej podzieliło opinię publiczną. Część osób utwierdziło się w przekonaniu, że aktor świadomie wskazał kolegów, którzy powinni znaleźć się na czarnej liście prezydenta. Do tego grona zalicza się między innymi Wiktor Zborowski, który na swoim profilu na Facebooku stwierdził, że choć wcześniej miał nadzieję, że Zelnik mówi prawdę, to po zaznajomieniu się z całością nagrań, opadły mu ręce: "No i dupa. Mleko się rozlało. Smutno i wstyd".
Obrońcy Zelnika twierdzą zaś, że najprawdopodobniej zupełnie nie zrozumiał on intencji swojego rozmówcy i był przekonany, że wskazuje kolegów, którzy mieliby wziąć udział w debacie na temat wcześniejszych emerytur. Takiego zdania jest między innymi publicysta "Gazety Wyborczej" Grzegorz Sroczyński. W felietonie zatytułowanym "Przeprosić Zelnika" napisał:
O czym świadczy ta rozmowa odsłuchana w całości? Jerzy Zelnik odpowiedział bardzo kompetentnie i uczciwie na mętne pytania kogoś z "Kancelarii Prezydenta". Nie powiedział nic, z czego można mu robić zarzut. Co więcej - jego zachowanie nie świadczy o tym, że tamto środowisko dyszy żądzą odwetu i chce wykosić aktorów, którzy popierali Komorowskiego. Świadczy o czymś wręcz przeciwnym, Zelnik za naturalny uznaje pomysł przyprowadzenia na spotkanie z prezydentem kogoś "z tamtej strony barykady". Zarzut kapowania na kolegów jest w Polsce zarzutem szczególnie ciężkim, środowisko aktorskie mocno pamięta takie sytuacje z okresu stanu wojennego i tamte podziały. Takim zarzutem można zabić. Współczuję Jerzemu Zelnikowi, nie wszyscy zadadzą sobie trud odsłuchania całego tego idiotycznego pasztetu. Sprawa jest kompromitująca nie dla Jerzego Zelnika, lecz dla ludzi z naszej strony barykady, którzy się tym zachwycają i kolportują.
Kontrowersje Jerzego Zelnika
Kwestia czarnej listy aktorów, to nie pierwsza afera z Jerzym Zelnikiem w roli głównej. W maju tego roku aktor wystąpił w programie "Tak jest" emitowanym na antenie TVN24, w którym zaproszono go do dyskusji o in vitro. Stwierdził on wówczas, że "rodzą się z tego in vitro takie dzieci chore, połamane". Te słowa wywołały liczne głosy sprzeciwu, między innymi Moniki Olejnik. Dziennikarka napisała: "Słabo się robi, gdy zza twarzy pięknego aktora wyłania się taka straszna gęba".