Oficjalnie media publiczne w Polsce nadzoruje Rada Mediów Narodowych, a rządzą w nich władze poszczególnych spółek, jednak - zdaniem Dworaka - teoria nijak ma się do rzeczywistości. - Rada nie ma znaczenia - mówi szef KRRiT w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
RMN składa się z 5 członków, na dzień dzisiejszy 3 z nich to aktywni politycy PiS, ich głosy wystarczą do podejmowania decyzji. Według Dworaka Rada nie powinna funkcjonować w takim kształcie, ponieważ narusza to zasady zapisane w dokumentach Rady Europy.
- Obecność czynnych parlamentarzystów wprost przenosi do tej instytucji partyjną dyscyplinę. Właśnie tego świadkami byliśmy podczas próby odwołania Jacka Kurskiego – ocenia szef KRRiT, odnosząc się do zamieszania z usunięciem i przywróceniem na stanowisko obecnego prezesa TVP.
Jak zauważa Dworak, sytuacja TVP w przeciągu pół roku pogorszyła się - zamiast deklarowanego zmniejszenia skali komercjalizacji i upartyjnienia, wiceminister kultury i szef RMN Krzysztof Czabański upartyjnienie pogłębił, a składki audiowizualnej nie załatwił.
- Wyrzucono z politycznych powodów wielu świetnych pracowników, a skala czystki przewyższyła tę pierwszą pisowską z roku 2006. Informacja publiczna i publicystyka drastycznie obniżyły poziom, są stronnicze – to czysta propaganda Prawa i Sprawiedliwości, więc program stracił renomę i wielu widzów. Po pół roku rządów PiS media publiczne znalazły się w bardzo trudnej sytuacji - podsumowuje Jan Dworak.
Odnosząc się do zarzutów wobec poprzednich rządów, kiedy to również miało dochodzić do czystek politycznych w mediach publicznych, szef KRRiT wspomina, że znaczne zwolnienia rozpoczęły się w 2006 roku wraz z przyjściem do TVP Bronisława Wildsteina, a trwać miały do 2011 roku. - Wszystko, co mówi posłanka Joanna Lichocka o masowym wyrzucaniu ludzi z TVP "przez PO" to nieprawda - dodaje.
Pytany o przyszłość mediów publicznych, wieszczy media partyjne. Zwraca jednak uwagę, by już teraz zacząć myśleć nad formułą przyszłych zmian - jak sam mówi - tych rzeczywiście dobrych.