Minister kultury Piotr Gliński zastrzegł, że nie będzie przeszczepiać modelu francuskiego, ale z wielu aspektów, które wyliczał, wynika, że bacznie mu się przygląda. – Mają rozwiązania, które silnie wspierają język i kulturę francuską, wprowadzili ustawę o jednolitej cenie książki. Wspierają też za pomocą środków publicznych prasę – wyliczał Gliński.
Nie rozstrzygnął, czy nowe przepisy będą obligować koncerny medialne do odsprzedaży udziałów (tytułów prasowych, kanałów etc.). – Będziemy się musieli zastanowić, na ile to prawo będzie wymuszało zmiany. To decyzja polityczna – tłumaczył. Zastrzegał, że wszystko będzie się odbywać w granicach prawa.
Francuskie przepisy ograniczające obecność kapitału zagranicznego nie obejmują czasopism, a jedynie radio, telewizję i dzienniki. Nie wiadomo, jak będzie w Polsce. Gliński zwracał uwagę, że to rynek prasy, którego nie można regulować tak, jak radiowo-telewizyjnego (np. poprzez odmowę albo odebranie koncesji), jest najbardziej narażony.
– Na 34 wydawców zajmujących się wydawaniem dzienników, tygodników, dwutygodników itd. 21 jest polskich, czyli teoretycznie większość. Pod względem wartości sprzedaży te relacje są zupełnie inne. Tych 21 polskich wydawców ma tylko 27 proc. udziału w sprzedaży, natomiast czterech wydawców niemieckich ma udział prawie 36-proc. – wylicza prezes UOKiK Marek Niechciał.
Najsilniejsze są u nas trzy zagraniczne koncerny – czyli szwajcarsko-niemiecki Ringier Axel Springer (m.in."Fakt", "Newsweek", 49 proc. udziałów w DGP) oraz niemieckie Bauer (RMF FM, prasa kolorowa, Interia.pl) i Polska Press, który jest właścicielem większości dzienników regionalnych. Może poza tym ostatnim żaden nie przekracza jednak 30 proc. udziałów w rynku. Taki pułap wyznaczyła w swojej strategii KRRiT, co oznacza, że podmiot, który go przekroczy, zostanie uznany za dominujący.
Dla koncernów takich jak Polsat czy Bauer kluczowa będzie konstrukcja przepisów dotyczących koncentracji krzyżowej, czyli posiadania jednocześnie mediów różnego typu, np. radia i telewizji.