Wyrok wydał dziś Sąd Najwyższy. Potwierdził tym samym orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Chodziło o tekst, w którym tygodnik napisał, że szef "Solidarności" spędzał luksusowe wakacje na koszt związku zawodowego. Była mowa o luksusowym apartamencie wynajmowanym za grosze, prezentach i drogim alkoholu, a nawet o specjalnej karmie dla psa Piotra Dudy - Kacperka.
Sprawa o sprostowanie miała charakter formalny. Nie chodzi w tego typu postępowaniach o ustalenie, czy w tekście napisano prawdę, lecz o to, czy żądający sprostowania spełnił warunki formalne stawiane przez ustawę - Prawo prasowe. Piotr Duda je spełnił.
Pełnomocniczka redaktora naczelnego "Newsweek Polska" Tomasza Lisa kwestionowała przed Sądem Najwyższym kilka kwestii. Po pierwsze, jej zdaniem niedopuszczalne było, by pismo w imieniu Piotra Dudy wysłał NSZZ "Solidarność". Sąd jednak stwierdził, że to bez znaczenia, tym bardziej że Duda przecież jest przewodniczącym Komisji Krajowej związku. Po drugie, Tomasz Lis kwestionował złożenie wniosku o sprostowanie w ustawowo określonym terminie 21 dni. Przekonywał, że co prawda jakieś pismo od Dudy otrzymał, ale nie ma żadnego dowodu na to, że było to sprostowanie.
Rzecz w tym - na co zwrócił uwagę Sąd Najwyższy - że wkrótce po otrzymaniu przesyłki od przewodniczącego "Solidarności" szef "Newsweeka" odmówił publikacji sprostowania. A jak wskazał sąd, już podstawowe doświadczenie życiowe nakazuje sądzić, że skoro osoba B odmówiła osobie A publikacji sprostowania, to w przesyłce od osoby A był właśnie wniosek o sprostowanie. W przeciwnym razie na jakiej podstawie i po co redaktor naczelny miałby odmawiać publikacji, skoro nikt jej od niego nie żądał?
I rzecz ostatnia: Piotr Duda w tytule sprostowania wskazał, że pochodzi ono od niego, a nie jak się przyjęło zazwyczaj pod treścią swego oświadczenia. Tu jednak też do naruszenia wymogów nie doszło. Zdaniem sądu najważniejsze jest bowiem to, by przeciętny czytelnik wiedział, od kogo pochodzi sprostowanie. Gdy zaś już w tytule może przeczytać, że chodzi o "sprostowanie Piotra Dudy", nie ma wątpliwości co do tego, kto jest jego autorem.