W ogrodzie kliniki weterynaryjnej Ada w Przemyślu biega na trzech łapkach ocalony z pożaru jeż, któremu pracownicy nadali imię Jerzyk. – Kolce mu odrosły, ale spalonej kończyny już nie udało się uratować. Na wolność nie wróci, ale i tak ma szczęście, bo większość zwierząt, które ucierpiały w pożarach, jest zbyt poparzona, żeby udało się je utrzymać przy życiu – mówi Radosław Fedaczyński, właściciel kliniki.
Wolno biegające jeże to najczęstsze ofiary bezmyślnego wypalania traw. – Widok tego zwierzęcia ze spalonymi kolcami jest naprawdę bardzo smutny. A takich martwych jeży po każdym pożarze są dziesiątki – opowiada Edward Marszałek, leśnik z Podkarpacia. Ale nie tylko te zwierzęta narażone są na płomienie. W ubiegłym roku do Leśnego Pogotowia dla Zwierząt w Mikołowie trafiły cztery młode zające. – Miały kompletnie spalone futra, ale na szczęście w płomieniach nie były zbyt długo, bo udało nam się je odratować. Ale to wyjątek. Z reguły zwierzęta giną na miejscu – opowiada Jacek Wąsiński, opiekun pogotowia. W płomieniach giną również matki młodych zajęcy, co też skazuje ich młode na śmierć, o ile nie pomoże im człowiek. – Co roku dostajemy marczaki ocalałe z pożarów. Karmimy je butelką i wypuszczamy. Niestety to tylko bardzo mała część szaraków osieroconych w pożarach – mówi Fedaczyński.
Populacja zajęcy w Polsce w ostatnich latach drastycznie spadła. Jeszcze w latach 90. biegało po polskich polach ponad 1,1 mln szaraków, dziś najwyżej pół miliona. Choć przyczyn wymierania zajęcy jest wiele, wypalanie traw z pewnością dokłada się do puli kłopotów, które na nie spadają. – Dorosłe osobniki czasami są jeszcze w stanie uciec przed ogniem. Ale w gniazdach siedzą już marczaki, czyli pierwsze młode, urodzone w marcu tego roku. A one nie mają żadnych szans – opowiada Marszałek.
Nikt nie prowadzi nawet statystyk gatunków, które giną w pożarach. Wiadomo jednak, że straty są ogromne. – Idąc po pogorzelisku, co krok natrafia się na martwe zwierzęta – opowiada Marszałek. – Zające, jeże, ale też mnóstwo ptaków, jaszczurek i węży, czasami nawet sarny. Nic nie przeżyje pożaru, gdy temperatura sięga kilkuset stopni.
Lasy Państwowe zaczęły właśnie coroczną kampanię przeciwko wypalaniu traw na łąkach, polach i nieużytkach. Zapewne jednak, jak to bywa co roku, rolnicy się nią nie przejmą. Tylko w 2008 r. leśnicy odnotowali 102 pożary lasów spowodowanych przerzutem ognia z gruntów rolniczych. Spłonęło 56 ha lasu. Każdy spalony hektar to ok. 10 tys. zł straty dla leśnictwa. Zwierzęta giną w pożarach zupełnie bezsensownie, bo wypalanie traw nie przynosi żadnego pożytku, a na pogorzelisku pierwsze odrastają pokrzywy i osty. – To stary zwyczaj i nikt już nie rekomenduje takich praktyk. Nie mają one uzasadnienia naukowego – mówi Jan Zarzycki z Akademii Rolniczej w Krakowie, autor pracy naukowej na temat wypalania traw. Co więcej, za wzniecanie pożarów na polach grożą trzy lata więzienia. – Rolnik za wypalanie może też stracić unijne dotacje. Ale głupota ludzka nie zna granic i skala tego zjawiska wciąż jest ogromna – mówi Paweł Frątczak z Komendy Głównej Straży Pożarnej.
Jakie zwierzęta giną w płomieniach:
Skowronki - ptaki te najczęściej zamieszkują tereny rolnicze. Nawet jeśli dorosły osobnik ucieknie przed pożarem, to płomienie trawią gniazdo wraz z jajkami i pisklętami.
Pszczoły, a także trzmiele, to owady zapylające. Giną w płomieniach lub od dymu. Powoduje to mniejszą liczbę zapylonych roślin, a w konsekwencji słabsze plony.
Kuropatwy, bażanty - typowe polne ptaki nie są w stanie długo unosić się w powietrzu, więc nie zawsze uciekną przed ogniem. W Polsce co roku spada liczba wszystkich kurowatych.
Jeże - najbardziej narażone ze względu na łatwopalne kolce i brak umiejętności szybkiego biegania.
Zające - młode marczaki w obliczu niebezpieczeństwa nieruchomieją i czekają na powrót matki. Taktyka dobra na drapieżniki, ale fatalna w czasie pożaru.
Żaby i bezkręgowce - płazy są wyjątkowo podatne na wysokie temperatury. Badania wykazują, że pożary najdotkliwiej odczuwają populacje ślimaków.
W całej Polsce rozpoczęło się wiosenne wypalanie traw. To jeden z najgłupszych i... najbardziej okrutnych polskich zwyczajów. W pożarach łąk, dla których nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, giną tysiące zwierząt.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama