"Nasze badanie wykazało, że co najmniej 40 procent światowych połowów odbywa sie bez żadnej wiedzy odpowiednich instytucji. To się musi zmienić" - mówi Amanda Nickson, pracownik WWF, organizacji, która jako pierwsza bliżej przyjrzała sie losowi przypadkowo zaplątanych w sieci ryb. Badanie WWF wykazało, że ryby, które dawniej wypuszczane były do morza, dziś sprzedawane są na dzikich targowiskach i w prywatnych sklepach. Wynika to z tego, że miejsc połowu jest coraz mniej i wszystkie złapane ryby są dziś na wagę złota. Gatunków, które do tej pory uważane były za niesmaczne, a zatem niewarte zachodu, używa się dziś do produkcji karmy dla zwierząt lub karmienia ryb hodowlanych. Wnioski WWF potwierdzają wcześniejsze badania. Otóż w roku 1995 rybacy wyrzucali z powrotem do morza 27 milionów ton ryb, w 2005 natomiast ilość ta nie przekraczała 7 mln.
"Liczba przypadkowo złapanych ryb wciąż jest ta sama" - przekonuje Robin Davis, który również brał udział w badaniu. "Pozostałe 20 mln ton ryb też idzie na sprzedaż, ale już bez żadnych regulacji. Jak mamy w sposób zrównoważony zarządzać morską fauną, jeśli sami nie wiemy, co jest łowione?" - pyta retorycznie Davis.
Przypadkowe łapanie rzadkich gatunków czasem napędza cały przemysł. W przypadku rekinów z zaplątanych w sieci osobników pochodzi 92 procent sprzedawanych płetw. Zupa z płetw jest znanym azjatyckim przysmakiem.