Zgodnie z prawem Murphy’ego awaria naszego komputera przydarzy się zapewne na dzień przed ostatecznym terminem wysłania PIT-ów, tuż przed oddaniem ważnego sprawozdania czy długo przygotowywanej pracy zaliczeniowej. A gdy wreszcie uda się uruchomić peceta, okaże się, że najważniejsze dokumenty gdzieś się zapodziały. Czy usunęliśmy je sami przez przypadek, czy to efekt awarii - problem jest, bo pliku nie ma.

Jednak w przyrodzie nic nie ginie, a rzekomo utracone dokumenty można odnaleźć. Cała tajemnica polega na tym, że komputer wcale nie niszczy niepotrzebnych nam danych, a tylko oznacza je jako usunięte. Wystarczy więc skłonić maszynę, żeby sobie o nich "przypomniała" i w magiczny sposób pojawią się z powrotem. Jak to zrobić? Trzeba użyć właściwego narzędzia.

Wyspecjalizowane programy do ratowania danych znajdziemy w internecie. Część z nich jest darmowa, a część w zasadzie płatna, ale w ramach demonstracji skuteczności pomogą nam one co nieco odzyskać. Może się okazać, że przydatne będzie zastosowanie kilku narzędzi, ponieważ każde z nich korzysta z różnych metod postępowania i gdzie jeden program nie da rady, inny może okazać się bardziej przydatny.

Do korzystania z tych narzędzi nie trzeba wcale zaawansowanej wiedzy o tajnikach budowy dysków twardych, wystarczy podstawowa znajomość angielskiej terminologii komputerowej i odrobina zdrowego rozsądku. Najważniejsze, by nie klikać we wszystko, co pojawi się na ekranie. Nasz "ratownik" zada nam kilka pytań o to, czego ma szukać i gdzie może to znaleźć. Im dokładniej mu odpowiemy, tym większa szansa, że uda się odnaleźć zgubę. Czasem znalezisko będzie miało inną nazwę niż ta, którą my mu nadaliśmy. W wyjątkowo trudnych przypadkach uda się odtworzyć tylko część dokumentu. Cóż, lepsze to niż nic.

Bardzo ważne jest, by do działań ratunkowych przystąpić natychmiast, gdy zauważymy szkody. Każda minuta opóźnienia zwiększa ryzyko, że komputer może zatrzeć ślady, zapisując kolejne pliki w miejsce usuniętych. Zdarzają się oczywiście sytuacje, gdy nasze wysiłki na nic się zdadzą i komputer nie zechce oddać zaginionego dokumentu. Nawet takie przypadki nie są beznadziejne, ale niezbędna może się okazać pomoc fachowca. Specjaliści z Ontracka potrafią odzyskać dane z połamanych płyt CD czy wyrzuconego przez okno dysku, ale cena za ich pracę jest słona. Trzeba sobie wówczas odpowiedzieć na pytanie, ile gotowi jesteśmy zapłacić za nasze utracone pliki.

DataRecovery
Japoński program, który jest ostatnią deską ratunku dla osób roztargnionych, usuwających cenne dane przez pomyłkę. Producent uczciwie ostrzega, że nie zawsze uda się odzyskać wszystkie pliki, ale ponieważ jego oferta jest darmowa, czemu nie spróbować? Uwaga! DataRecovery ma dodatkową funkcję, pozwalającą nieodwołalnie skasować dokumenty!
tokiwa.qee.jp/EN/dr.html

Testdisk
Właściwe narzędzie na sytuacje beznadziejne, gdy już nie szukamy pojedynczych dokumentów, ale zawartości całego dysku. Nie dość, że Testdisk jest darmowy, to bardzo skuteczny w przywracaniu do życia pamięci masowych cierpiących na amnezję. Jeśli tylko nie odstraszy nas archaiczny wygląd Testdiska, przypominający czasy sprzed panowania Windowsa, mamy dużą szansę odnaleźć zgubę - nawet jeśli jest nią cała struktura dysku.
www.cgsecurity.org/wiki/TestDisk

EasyRecovery
Znajdzie zaginione dokumenty na dyskach, dyskietkach, kartach pamięci, wtyczkach USB, a ponadto naprawi skrzynkę e-mailową. Istnieje wersja wyspecjalizowana w odtwarzaniu dokumentów Worda i Excela, które popsuły się, gdy na przykład nagle zabrakło prądu. Wersja demo pokaże, co potrafi znaleźć, ale nie odda nam plików. Otrzymamy je dopiero po zapłaceniu ponad tysiąca złotych za pełną wersję programu.
www.easyrecovery.pl



















Reklama