Nikt nie wie jaki przypadek sprawił, że na naszej planecie powstało życie. Wiemy tyle, że początkowo Ziemię zasiedlało wiele różnych organizmów jednokomórkowych. Taki stan utrzymywał się przez około 3 mld lat. Przypadek sprawił, że niektóre organizmy "znalazły" sposób na to, by pobierać energię bezpośrednio ze światła słonecznego. Tak powstała fotosynteza. To ona stała się przyczyną śmierci mnóstwa organizmów, ale wielu innym dała szansę na odniesienie sukcesu.
Wszystkiemu winien był tlen, uboczny produkt fotosyntezy. Dla organizmów żyjących w środowisku beztlenowym okazał się on gazem toksycznym.
Fauna ediakarańska: Rozkwit życia na Ziemi
Znalazły się jednak jednokomórkowce, które nabyły umiejętność radzenia sobie z nieznaną do tej pory trucizną i potraktowały ją jak źródło energii. Jej ilość była olbrzymia. I to dzięki niej ewolucja uzyskała szansę na kolejny krok – powstały organizmy wielokomórkowe. Pierwszym przedstawicielem złożonych organizmów była powstała około 610 mln lat temu fauna ediakarańska.
Prawdziwy jej rozkwit nastąpił około 600 mln lat temu. Swoją szansę dostała dzięki ociepleniu klimatu. To spowodowało, że fauna ediakarańska zawładnęła całą naszą planetą, a właściwie jej oceanami.
Były to organizmy tak bardzo dla nas egzotyczne, że naukowcy nie są nawet w stanie jednoznacznie stwierdzić, do którego z królestw powinno się je zakwalifikować: zwierząt, grzybów, czy protistów. Być może do żadnego z nich. Równie prawdopodobne jest, że fauna ediakarańska tworzyła swoje własne królestwo. Dlatego też do momentu jednoznacznego rozstrzygnięcia jako rodzinę podaje się łacińską nazwę incertae sedis, co oznacza "o niepewnej pozycji".
Chociaż były to organizmy wielokomórkowe, to w przeciwieństwie do większości swoich następców wiodły dość nudne życie. Naukowcy przypuszczają, że większość czasu spędzały one w jednym miejscu przytwierdzone do podłoża. Nie jest też do końca jasne, w jaki sposób pobierały pożywienie (jedna z hipotez zakłada, że bezpośrednio z wody poprzez błonę komórkową), ani jak się rozmnażały.
Wiemy za to, że przybierały przeróżne kształty od krążków i rurek po bardziej skomplikowane jak fraktale (formy przypominające kształtem duże liście paproci, lub bardzo powiększone płatki śniegu). Ze względu niecodzienne kształty naukowcy często nazywają ich siedliska "ogrodami ediakarańskimi". Pomimo tej nazwy, są prawie pewni, że były to jedne z pierwszych zwierząt.
Jeżeli chodzi o wielkość przedstawicieli fauny ediakarańskiej, to były to w większości organizmy niewielkie. Ostatnie badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Cambridge i Tokijskiego Instytutu Technologii świadczą o tym, że jednymi z największych przedstawicieli fauny ediakarańskiej były organizmy należące do kladu Rangeomorpha. Na podstawie badań, opublikowanych w czasopiśmie "Nature Ecology and Evolution", naukowcy oszacowali, że mogły one mierzyć nawet około 2 metrów. Były więc wyjątkowe wśród swoich pobratymców, którzy mierzyli zazwyczaj kilka centymetrów.
To co nie dawało naukowcom spokoju, to pytanie, co dokładnie spowodowało, że niepozorne małe organizmy zaczęły nagle osiągać tak duże rozmiary.
Życie w rozmiarze XXL
Naukowcy przypuszczają, że ma to bezpośredni związek z ociepleniem klimatu i topnieniem lodowców, skutkiem którego wody stały się dużo bogatsze w składniki odżywcze. To z kolei spowodowało, że fauna ediakarańska zaczęła "rosnąć" mając lepszy dostęp do pożywienia. A to wywołało rodzaj sprzężenia zwrotnego: im większa stawała się ich powierzchnia, tym łatwiej było im pobierać jeszcze większe ilości substancji odżywczych. Taką teorię wydają się potwierdzać wyniki badań laboratoryjnych osadów oceanicznych z tego okresu.
To co najbardziej utrudnia badania nad nad tymi organizmami to ich budowa – nie wytwarzały szkieletów ani muszli. Dlatego też cała wiedza o nich pochodzi z zapisu kopalnego. Co ciekawe ich odmienność od innych znanych ludziom organizmów była tak duża, że przez wiele lat ich ślady pozostawały niezauważone. Po raz pierwszy zostały odkryte w 1868 r. na Nowej Fundlandii.
Mimo, że wszyscy przedstawiciele fauny ediakarańskiej, a zwłaszcza badane ostatnio Rangeomorpha wydawały się idealnie przystosowane do panujących warunków, to nagle znikają z zapisu kopalnego, a ostatnie znaleziska, w które świadczą o ich istnieniu pochodzą sprzed 541 mln lat.
Tak samo nagle jak pojawiły się na Ziemi, tak samo w tajemniczych okolicznościach znikły. Paradoksalnie ich koniec mógł być spowodowany nie wielką katastrofą, jak inne wielkie wymierania na naszym globie, ale właśnie brakiem katastrof. Takie długotrwale niezmienne warunki spowodowały, że ewolucja poszła o krok dalej i doprowadziła do "eksplozji kambryjskiej". W jej wyniku powstały formy życia, które wyparły faunę ediakarańską.
Wszystko wskazuje na to, że fauna ediakarańska była jedynie nieudanym eksperymentem ewolucji i ustąpiła miejsca innemu życiu, które niezależnie wyewoluowało z tych samych organizmów jednokomórkowych. W ten sposób powstaliśmy też i my, jesteśmy więc niejako życiem po życiu.