Od momentu publikacji prac Alberta Einsteina wiemy, że z czasem mogą dziać się różne dziwne rzeczy. Pod wpływem ruchu czy grawitacji może on zwalniać lub przyspieszać, a przestrzeń się deformuje. Te zjawiska są dla nas już tak pospolite, że system GPS bierze je pod uwagę przy wyznaczaniu pozycji. Natomiast cofanie się w czasie ma w tej chwili status fenomenu, którego teoria nie wyklucza, ale eksperymentalnie nie udało się go potwierdzić.

Reklama

Z podróżami w czasie związane jest pojęcie wormhola, czyli tunelu czasoprzestrzennego, które wymyślił 80 lat temu niemiecki matematyk Hermann Weyl (choć sama nazwa pojawiła się dużo później). To hipotetyczna "droga na skróty" przez czas i przestrzeń. Uczony stwierdził, że jeżeli continuum czasoprzestrzenne się zakrzywia, to mogą istnieć tunele, które łączą jego odległe punkty, czyli przyszłość z przeszłością i na odwrót. Takich skrótów nie udało się jednak dotąd odkryć. Arefiewa i Wołowicz twierdzą, że wormhole można utworzyć, a LHC będzie pierwszym odpowiednim do tego celu narzędziem.

Large Hadron Collider, czyli wielki zderzacz hadronów, to potężna konstrukcja. Jej głównym elementem jest tunel w kształcie pierścienia o obwodzie przeszło 26 km, zakopany od 50 do 170 metrów pod ziemią. To, że LHC jest największym akceleratorem na świecie, wiąże się z kolejnym "naj": energia wyzwolona podczas zderzenia paru protonów, rozpędzonych w przeciwnych kierunkach, osiągnie w nim wartość 14 teraelektronowoltów. To siedem razy więcej niż w najpotężniejszym dziś akceleratorze amerykańskim Tewatronie. Dwoje rosyjskich matematyków uważa, że taka mikroeksplozja będzie w stanie poszarpać czasoprzestrzeń i stworzyć w niej niespotykane dotąd fenomeny.

Punktem wyjścia dla Arefiewej i Wołowicza było spostrzeżenie, że w wyniku takiej kolizji może powstać czarna dziura. Bez obaw, naprawdę mała: jej średnica może wynosić góra jeden attometr: trzydzieści milionów razy mniej niż średnica najmniejszego atomu. Ta konkluzja była na tyle intrygująca, że Irina Arefiewa postanowiła zabrać się za równania z ogólnej teorii względności Einsteina. Pytanie, jakie sobie postawiła, brzmiało: czy kolizja protonów w takim akceleratorze może spowodować powstanie zamkniętych pętli czasu? Odpowiedź, jaką uzyskał jej zespół, była pozytywna. Przy tym zajmujący się tym samym problemem amerykański fizyk J. Richard Gott otrzymał trochę inne wyniki. Według niego, powstania wormhola w LHC nie można wykluczyć, ale jest bardziej prawdopodobne, że zrobi się tam "zwykła" miniaturowa czarna dziura. Tymczasem według wyliczeń Rosjan, pojawienie się pętli czasu jest równie prawdopodobne jak czarnej dziury. Co więcej, jest nawet możliwe, że taki fenomen będzie wewnątrz pracującego LHC powstawał co dwie sekundy. Być może zaobserwujemy więc podróż w czasie. Jakaś cząstka elementarna wpadnie w jeden koniec tunelu po to, by wypaść z jego drugiego końca chwilę… wcześniej.

Nie należy jednak pakować jeszcze walizek na wakacje w przeszłości. To, na co możemy liczyć, to eksperymentalne potwierdzenie teorii istnienia wormholi. Jeżeli jakaś część energii powstała podczas zderzenia protonów w LHC będzie znikać, twierdzi Wołowicz, zdobędziemy poważny argument za tym, że tunele czasoprzestrzenne rzeczywiście istnieją. A skoro tak, to jesteśmy o pół kroku bliżej zbudowania machiny czasu.

Niewykluczone zatem, że rok 2008 będzie rokiem zero dla podróży w czasie. Być może nasi dalecy potomkowie, którzy nauczą się manipulować wormholami, wykorzystają jeden z nich, powstały tuż po uruchomieniu LHC, do skoku w przeszłość i nas odwiedzą. Jeśli tak ma być, to otworzenie tunelu da im sposobność takiej podróży.