Obecnie dziura w zębie najczęściej oznacza jedno - borowanie. Stomatolog usuwa w ten sposób próchnicę z zęba, a następnie łata ubytek. Stosuje do tego plomby będące coraz nowocześniejszymi (i coraz kosztowniejszymi) stopami metali. Jednak sama metoda leczenia pozostaje niezmieniona od chwili jej wynalezienia, czyli od 150 lat.

Reklama

Być może jednak już niedługo, aby wyleczyć ząb, stomatolodzy nie będą musieli usuwać chorych tkanek. Profesor Greyson Marshall i doktor Sally Marshall wraz z zespołem pracują bowiem nad technologią, która pozwoli w ogóle uniknąć stosowania plomb. "Dążymy do tego, aby wyłapywać próchnicę we wczesnej fazie i remineralizować zęby" - wyjaśnia doktor Sally Marshall.

Jak zbudowany jest ząb? Z zewnątrz pokrywa go szkliwo. Składa się z mikroskopijnych kryształków minerałów, które tworzą równomierną i niezwykle twardą strukturę. Tak twardą, że w ludzkim organizmie nie ma żadnej innej tkanki, która mogłaby szkliwu pod tym względem dorównać. Pod nim znajduje się warstwa zębiny. I ona w dużej mierze zbudowana jest z minerałów, choć jest ich mniej niż w szkliwie (ok. 70 w porównaniu z 95%).

Taka konstrukcja sprawia, że zęby są bardzo odporne na uszkodzenia mechaniczne. Jednocześnie jednak duża zawartość minerałów czyni je łatwo podatnymi na erozję. Kwasy wytwarzane przez bakterie czy choćby popularna coca-cola demineralizują szkliwo zębów. Robi się ono wtedy miękkie.

"Na ogół nasz organizm stale naprawia niewielkie uszkodzenia" - opowiada doktor Marshall. "Lecz często zdarza się i tak, że bakterie przedzierają się przez szkliwo i zębinę. Wtedy właśnie powstaje ubytek, potocznie nazywamy po prostu dziurą".

Co to oznacza? Kwasy bakteryjne wżerają się w zębinę, sprawiając, że zamienia się ona w miękką papkę. Choć normalnie zębina jest dwukrotnie twardsza niż sosnowe drewno, uszkodzona bardziej przypomina gumę. Stomatolodzy radzą sobie z tym, usuwając chory fragment i zastępując go plombą.

Amerykańscy uczeni mają jednak inny pomysł. Doktor Marshall proponuje, aby zamiast tego odnawiać zębinę w uszkodzonych zębach. Ma na to pozwolić wykorzystanie roztworu jonów zawierającego wapń.

Reklama

Pierwsze próby takiej terapii powiodły się. Naukowcy nałożyli warstwę roztworu na chory ząb, co spowodowało, że jego część uległa remineralizacji. Niestety trwało to długo, bo aż 28 dni. Co więcej, aby leczenie odniosło skutek, kryształki minerałów muszą zostać zregenerowane od podstawy zęba aż do szkliwa. Badacze ciągle nie potrafią tego dokonać.

Mimo zastrzeżeń zastosowana przez nich technika jest jednak bardzo obiecująca. Czy dzięki niej uda się uniknąć nieprzyjemnego borowania? "Pracujemy nad tym, aby można było o nim wreszcie zapomnieć" - zapewnia prof. Grayson Marshall, szef projektu.

"Stomatolodzy będą rzadziej borować"

MACIEJ LASKUS: Czy odkrycie pana zespołu oznacza, że niedługo będziemy mogli zapomnieć o wiertłach?

GRAYSON MARSHALL*: Nie byłbym aż takim optymistą. Jednak niewątpliwie dentysta będzie nam rzadziej o nich przypominał. W tej chwili najlepiej radzimy sobie z leczeniem zębów we wczesnej fazie próchnicy – kiedy warstwa szkliwa nie została jeszcze naruszona, lecz utraciło ono tylko część minerałów. Wówczas możemy odwrócić proces erozji wyłącznie przez nałożenie warstwy wynalezionego przez nas roztworu.

A kiedy próchnica dotrze już do zębiny?

Wtedy bez borowania się nie obędzie. Jednak obecnie leczenie takiego ubytku polega na usunięciu niemal całej uszkodzonej tkanki. My uważamy, że można usuwać jej znacznie mniej, a w reszcie uzupełniać brakujące minerały. Pracujemy obecnie nad substancjami, które byłyby w stanie przywrócić zębinie twardość. Dotąd udało nam się przywrócić około 60 proc. tej właściwości zębiny w przypadku sztucznych uszkodzeń i nieco mniej w przypadku naturalnych.

A może rozwiązaniem jest wyhodowanie całego zęba? Kiedy to będzie możliwe?

Chociaż pracuje nad tym wiele zespołów (my także), nie spodziewałbym się szybko efektów. Ząb ma dość skomplikowaną budowę. Występuje w nim wiele różnych tkanek i komórek, które wymieniają między sobą sygnały w okresie, gdy się rozwija. Dowiadujemy się dopiero, jak te wszystkie elementy ze sobą współpracują.

Jak w przyszłości będzie wyglądać wizyta u dentysty?

To będzie zależeć głównie od zamożności społeczeństwa. W państwach z dobrą opieką medyczną wiele osób już teraz nie doświadcza ani borowania, ani łatania zębów. Jeśli wykrywamy uszkodzenia we wczesnej fazie, ich leczenie jest stosunkowo proste. Gdy jednak opieka stomatologiczna kuleje, już małe dzieci niszczą większą część swojego uzębienia. Kiedy stają się nastolatkami, mają zęby pełne ubytków i plomb. Dopóki to się nie zmieni, część ludzi będzie musiała wciąż znosić tradycyjne metody leczenia.

* prof. Grayson Marshall, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Badań Dentystycznych, wykłada na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco