Ale, panie przewodniczący, akurat w dniu niewygodnego przesłuchania przed komisją?
Świadek, który nie jest w stanie wykrztusić z siebie słowa, nie przedstawia żadnej wartości. Pomijając, że nie byłby w stanie odpierać stawianych zarzutów.
Czyli wykurowany poseł Drzewiecki stawi się w tym tygodniu na przesłuchaniu zwarty i gotowy?
Nie widzę na razie możliwości, by było inaczej.
Grzegorz Napieralski mówił kiedyś, że nie było afery Rywina. Wtedy jego słowa wzbudzały często litościwy uśmiech. Teraz z równą stanowczością Zbigniew Chlebowski przekonuje, że afery hazardowej też nie ma. Kto mu dziś uwierzy?
Komisja, która badała aferę Rywina, doszła jednak do konkretnych wniosków i choć końcowe raporty posłów różniły się w szczegółach, żaden nie traktował o tym, że afery nie było. O tamtej sprawie nie można więc mówić, że była czysto medialnym wymysłem. Z całą pewnością taki naganny przypadek miał miejsce.
Pana zeznający koledzy robią wszystko, by pokazać, że afery hazardowej nie ma.
Nie do mnie należy ocena wiarygodności świadków. Platforma przyjęła zasadę, by zachować wstrzemięźliwość w opisie prac komisji, tak by komisja miała daleko posuniętą autonomię. Nie chcę recenzować jej prac ani dokonywać analizy składanych oświadczeń.
Pana zdaniem w komisji panuje atmosfera wojny?
Teraz już nie. Mamy zawieszenie broni, choć początek prac komisji rzeczywiście nie napawał optymizmem. Sporo było zamętu wokół Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy. Ostatecznie jednak komisja ruszyła z olbrzymim impetem. To dowodzi, jak niesłuszne były oskarżenia, że formułujemy niemożliwy do dotrzymania termin prac. I jak bezpodstawne krytyczne opinie na temat przewodniczącego komisji, posła Mirosława Sekuły. Dziś wszyscy widzą, że zaordynował on szybkie tempo prac i sprawnie je prowadzi. Wszystko wskazuje na to, że pierwotny termin prac komisji będzie dotrzymany. A jedynie chęć opozycji, by przeciągać pracę tak, aby weszły w rytm kampanii wyborczej, może powodować potencjalne zamieszanie.
Czytaj dalej >>>
Sugeruje pan, że w interesie PiS jest przeciąganie prac komisji, tak by zahaczyły o wybory prezydenckie? A wówczas kandydat PO musiałby się zmierzyć z niewygodnymi tematami?
Jeszcze niedawno byłem pełen podobnych obaw. Miałem wrażenie, że niektórym posłom szczególnie zależy na tym, by komisja pracowała jak najdłużej. I by w ten sposób wprząc ją w wyborczą rozgrywkę.
Czyli w interesie premiera jest stanąć jak najszybciej przed komisją i mieć zeznania za sobą?
W interesie nas wszystkich jest, aby posłowie zakończyli prace jak najszybciej. Premier już wyraził wolę wystąpienia przed komisją, kiedy tylko wyznaczy ona stosowny termin, dogodny dla premiera.
Czyli kiedy?
Nie będę niczego sugerował panu Sekule i instruował komisji, kiedy i jakich winna prosić świadków do stawienia się przed jej obliczem.
Upudrowany na sztywno Chlebowski, chorowity Drzewiecki. W kolejce do przesłuchania m.in. Julia Pitera. Nie boi się pan, że takie odpytywanie czołowych polityków PO w końcu wzbudzi w ludziach przeświadczenie, że oni jednak coś mają na sumieniu?
Ależ na samym starcie obiecaliśmy sobie i opinii publicznej, że bez względu na to, kto i jaką winę ponosi w tej sprawie, to zależy nam na ujawnieniu całej prawdy. Dlatego nie będziemy niczego ukrywać, zniekształcać. I nie ma znaczenia, czy z tego powodu ta czy inna osoba znajdzie się pod ostrzałem mediów. Najważniejsze, by cała sprawa bez zakłamywania ujrzała światło dzienne.
Czy Chlebowski i Drzewiecki zostaną w końcu wyrzuceni z partii?
Ja bym niczego na tym etapie nie przesądzał. Żeby podejmować ostateczne decyzje, dobrze jest dysponować pełną wiedzą. Komisja śledcza i prokuratura prowadzą swoje postępowania, które z pewnością doprowadzą do jasnych wniosków. Znając te ustalenia, łatwiej będzie podejmować decyzje, co do stopnia potencjalnej winy.
Ale czy nie lepiej dla oczyszczenia atmosfery zrobić to już teraz?
Proszę mi wierzyć, że na tym etapie Platforma zrobiła naprawdę dużo. Podjęte dotąd kroki były wyjątkowo radykalne. Chciałbym, żeby inne partie w trudnych dla siebie sprawach zachowywały się równie stanowczo. Decyzje wobec szerokiego kręgu osób były dotąd podejmowane w obliczu braku oczywistych dowodów na przekroczenie norm prawa, a jedynie w atmosferze nieetycznych, niepolitycznych, budzących niesmak zachowań.
Czytaj dalej >>>
A gdyby potwierdziły się doniesienia DGP, że brat byłego ministra sportu proponował załatwienie umów na inwestycje, które nadzorował Mirosław Drzewiecki? Wtedy skończyłoby się to dlań wydaleniem z partii?
Tak jak w poprzednich sytuacjach, tak i w tej stosowne instytucje będą wyjaśniały sprawę. I przypuszczam, że wszyscy zostaną dokładnie prześwietleni. Nie chciałbym na etapie doniesień medialnych kreować być może fałszywej rzeczywistości. Jestem ostatnim człowiekiem, który na podstawie faktów prasowych, nawet zacnych periodyków, będzie formułował zarzuty.
Jaka panuje w Platformie atmosfera? Tak od jedynki do szkolnej szóstki.
To mi pani trudne pytanie zadała! Spróbuję to jak najlepiej określić. Z jednej strony odczuwamy dyskomfort związany z pracami komisji, z roszadami, całą towarzyszącą jej atmosferą. To dla nikogo nie jest łatwa sytuacja. Z drugiej – jest satysfakcja z umiejętnego wprowadzania w życie, nawet w tak trudnym okresie, dobrych i skutecznych decyzji rządu i parlamentu. Tak doskonała ocena stanu naszej gospodarki w dobie kryzysu jest wyjątkowym doznaniem. Choć świadomość potknięć, które nam się przydarzyły, nie jest miłym uczuciem, to zawsze stanowi powód do refleksji, by pracować jeszcze lepiej.
Czyli jaką ocenę pan stawia? Trójkę, czwórkę?
Mimo wszystko mocną czwórkę.
Co się stało z jednomyślnością PO? Jakoś nie widać jej, gdy przychodzi do odpowiedzi na pytanie, czy Donald Tusk powinien kandydować na prezydenta.
Sam jestem w rozterce. Donald Tusk jako szef rządu wykazał wyjątkową zdolność budowania zespołu ludzi. Ma też umiejętność rozliczania ich z przydzielonych zadań. Jestem pod wrażeniem jego zaangażowania, dynamiki działań i wyjątkowej pracowitości.
Ucieka pan od odpowiedzi.
Wcale nie! Ten może nieco długi wstęp ma na celu pokazanie, jak trudno jest znaleźć osobę, która z równą determinacją prowadziłaby rząd. Ale mam też świadomość, że premier to dziś najlepszy kandydat na prezydenta, który wybory może wygrać w cuglach. Pozostaje jedynie pytanie, czy jego potencjalny następca na stanowisku szefa rządu z równą sprawnością i wizją wypełniałby zadania.
A może sprawa jest o wiele prostsza: bez Tuska zacznie się walka o schedę i partia zacznie się rozpadać?
To duże uproszczenie. Wiem, że są takie plotki. Wynika to jednak z kilku faktów. Po pierwsze Tusk jest wyjątkowo charyzmatyczną postacią. Po drugie potencjalnych nowych liderów mamy kilku. Po trzecie bardzo trudno teraz ocenić, kto byłby najlepszy.
Czytaj dalej >>>
Jeśli premier nie zdecyduje się kandydować, na giełdzie nazwisk pojawiają się Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski. Oni wystarczyliby, żeby wygrać z obecnym prezydentem?
Rzeczywiście, potencjalnych kandydatów jest wielu. Nasza wiedza na ten temat wynika z badań opinii, jakie publikują media. A sondaże wskazują, że w PO jest kilka postaci, które są w stanie bez większych problemów wygrać z Lechem Kaczyńskim.
Dla PO to chyba najlepszy scenariusz: wygrana tak niewielkim kosztem?
Ja wolałbym inne spojrzenie na te sondaże. Chciałbym w nich widzieć nie tyle słabą pozycję obecnego prezydenta, ile wiele ciekawych postaci w Platformie, zdolnych skutecznie powalczyć o ten urząd.
Premier ma coraz mniej czasu na decyzję. Socjolodzy, którzy wypowiadali się na łamach DGP, przekonują, że konfrontacja zeznań Tuska i Kamińskiego wymusi gwałtowne ruchy.
Nawet pobieżnie oglądając relacje z zeznań, nie mam powodów do niepokoju, że komisja zagrozi Tuskowi. Choć nietrudno zauważyć tę starannie budowaną drabinkę, po której niektórzy ze śledczych chcieliby wspiąć się do samego premiera. Wszystko po to, by wskazać na jego udział w sprawie, nagłośnić wątek przecieku. Ale z zeznań świadków nic takiego nie wynika.
Ponoć najbardziej zainteresowany startem premiera w wyborach jest Schetyna, który z chęcią zająłby w rządzie miejsce Tuska.
W kuluarach spekuluje się na różne tematy. Rozumiem, że to wdzięczny temat do snucia hipotez. W tej chwili nie przypuszczam jednak, by zaprzątał głowy polityków Platformy. Bardziej zależy nam na tym, by komisja zakończyła prace. Zresztą punktem wyjścia do takich rozmów będzie decyzja samego zainteresowanego o kandydowaniu.
Kiedy to nastąpi?
Z końcem zimy, na początku marca.
Rzecznik rządu wspominał, że jeszcze w lutym... Ale na razie wierzy pan, że komisja dojdzie do jakiegoś wniosku? Opublikuje wspólny dokument?
Jeśli nie będzie podlegać instrumentalnemu traktowaniu przez partie, tylko jej troską będzie wywiedzenie prawdy, to nawet obecność posłów Kempy i Wassermanna nie będzie stanowić ku temu przeszkody. I mam nadzieję, że pojedyncze grzmoty nie przesądzą o burzy.
p