Dokumentu Benedykta XVI motu proprio w sprawie stosowania Mszału z 1962 r. nie należy rozumieć (jak to błędnie zinterpretowało wiele światowych mediów) jako "anulowanie" czy też "obalenie" postanowień Soboru Watykańskiego II. Wyraża on raczej dążenie do tego, aby stara forma rytu rzymskiego działała na kształt liturgicznego magnesu, pociągając obecną interpretację Soboru Watykańskiego II we właściwym kierunku. Jeżeli szersze zastosowanie Mszału z 1962 r. przyczyni się do przywrócenia poczucia sacrum w miejscach, gdzie Msza Święta stała się bardziej formą samocelebracji wiernych niż zaszczytnego uczestnictwa, tu i teraz, w liturgii aniołów i świętych w niebie, to faktycznie przyczyni się ono do zreformowania liturgicznej reformy Soboru Watykańskiego II zgodnie z zamysłem ojców Soboru.
Równie istotny, a może nawet bardziej istotny, może okazać się z czasem dokument Kongregacji Nauki Wiary w sprawie samorozumienia Kościoła. Tym, dla których "preferencje" religijne nie znaczą więcej niż jakikolwiek inny styl życia, dokument ten może się jedynie wydać dziwny, a nawet obraźliwy. Natomiast dla tych, którzy poważnie traktują obietnicę Chrystusa, że zachowa swój Kościół w prawdzie mocą Ducha Świętego, oświadczenie KNW (zatwierdzone przez papieża Benedykta XVI) jest zaproszeniem do poważnej rozmowy teologicznej. Zatem aby zrozumieć, o czym i dlaczego mówi KNW, musimy sięgnąć do teologii.
Jest jeden Kościół Chrystusowy, bowiem jak nauczał Święty Paweł, Kościół to ciało Chrystusa, a Chrystus ma tylko jedno ciało. Jedność Kościoła Chrystusowego pękła (formalnie) na linii Wschód-Zachód w 1054 r. Jedność zachodniego chrześcijaństwa pękła w XVI wieku i od tego czasu wciąż pęka na nowo (np. w wyniku niedawnych konfliktów w łonie Wspólnoty Anglikańskiej). Jednak niezależnie od tego, jakie są to pęknięcia i na jakich liniach, wszyscy chrzczeni w imię Trójcy Świętej są przez chrzest włączeni w jedno ciało Chrystusa. Oznacza to, że wszyscy ochrzczeni pozostają w rzeczywistym, ale niedoskonałym stanie wzajemnej komunii.
Dlaczego "niedoskonałym?" Ponieważ różne wspólnoty chrześcijańskie różnie rozumieją naturę Kościoła, który jest jednym ciałem Chrystusa. Ignorowanie tych różnic, tak jak gdyby różnice nie stanowiły różnicy, jest jednoznaczne z twierdzeniem, że nie stanowi różnicy prawda Kościoła, którą Chrystus przekazał Kościołowi w testamencie. Prawdziwy ekumenizm oznacza zatem traktowanie różnic z szacunkiem i uprzejmością, nie zaś ich ignorowanie. "Dlaczego nie mielibyśmy wszyscy po prostu żyć dalej"? nie jest maksymą, która mogłaby przyświecać poważnemu dialogowi teologicznemu.
Podczas Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki zadeklarował, że zgodnie ze swoim samorozumieniem jest on najpełniejszym, najlepiej uporządkowanym wyrazem woli Chrystusa wobec swojego Kościoła. Podczas Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki uznał również, że liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy istnieją w innych wspólnotach chrześcijańskich. Pojawiło się więc pytanie: dlaczego mówimy, że Kościół katolicki jest najpełniejszym i najlepiej uporządkowanym wyrazem woli Chrystusa wobec swojego Kościoła oraz że prawda Chrystusa obecna jest we wspólnotach chrześcijańskich posiadających wadliwą koncepcję porządku Kościoła z punktu widzenia doktryny katolickiej? Ojcowie Soboru zdecydowali się użyć łacińskiego wyrażenia subsistit in - jedyny Kościół Chrystusowy "trwa" w Kościele katolickim - zastępując wykładnię kontrreformacji, zgodnie z którą jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusowym "jest" Kościół katolicki, ponieważ wykładnia ta wyklucza możliwość obecności prawdy Chrystusa w innych wspólnotach chrześcijańskich. Od Soboru Watykańskiego II na temat niuansów subsistit in wylano całe morze atramentu, ale najważniejsze punkty pozostają niezmienne: Kościół katolicki wierzy, że jest najpełniejszym i najlepiej uporządkowanym wyrazem woli Chrystusa wobec swojego Kościoła oraz Kościół katolicki wierzy, że prawda Chrystusa, w Duchu Świętym, jest obecna i działa w innych wspólnotach chrześcijańskich. (To, które z tych wspólnot w rozumieniu Kościoła katolickiego są "kościołami", a które "wspólnotami kościelnymi", zależy od tego, czy zachowały prawdziwe sakramenty).
Kościół katolicki nie może i nie powinien utrzymywać, że jest jedyną konsumencką opcją w chrześcijańskim supermarkecie. Oznaczałoby to sprowadzenie ekumenicznego dialogu do wymiany zdawkowych uprzejmości bez żadnych konsekwencji, bo wymiana taka w istocie nie ma nic wspólnego z prawdą - prawdą, którą Chrystus obiecał Kościołowi. To, że samorozumienie Kościoła katolickiego tworzy napięcia w relacjach z innymi wspólnotami chrześcijańskimi, jest rzeczą oczywistą. Są to jednak napięcia konstruktywne, bowiem prowadzą do rzeczywistej wymiany myśli. Taka nauka wypływa z najważniejszych dialogów ekumenicznych ostatnich czterdziestu lat, a z uwagi na naturę Kościoła i naturę prawdy religijnej, taką pozostanie również w przyszłości.
Jak uczył papież Jan Paweł II, jest jedna część jedynego Kościoła Chrystusowego, która osiągnęła pełną jedność - to Kościół męczenników. Męczennicy oddali życie za Chrystusa, dając tym samym pełne świadectwo Jego prawdzie i teraz żyją z Nim w pełni jedności, której nadal brakuje w historii Kościoła. Wiek XX to wiek największego męczeństwa w historii chrześcijaństwa. Męczennikami byli anglikanie, wyznawcy prawosławia, protestanci i katolicy. Ich jedność w Chrystusie powinna stać się bodźcem do bardziej intensywnego poszukiwania jedności w prawdzie w ciele Chrystusa tu i teraz.