Nikt nie rozumie tych problemów tak dobrze jak Polska. Właśnie dlatego, by uniknąć podobnego szantażu, gdy pełniłem funkcję premiera rządu, podpisaliśmy umowę na dostawy gazu z Norwegii. Niestety, tamten kontrakt został zaprzepaszczony. Mimo to jesteśmy dziś w o wiele lepszej sytuacji niż Ukraina. Polska może uzyskać gaz od sąsiadów z Unii Europejskiej. Ukraina ma niestety o wiele mniejsze pole manewru. Ich największym problemem jest fakt, że prezydent Juszczenko i premier Tymoszenko nie działają zgodnie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. A Rosja bezbłędnie rozgrywa wewnętrzne spory na Ukrainie. Dostawy gazu komplikuje dodatkowo istnienie pośrednika, którym jest dość zagadkowa firma RosUkrEnergo. Istnienie pośrednika zawsze podnosi ceny i zwiększa niepewność dostaw. Rację ma więc premier Julia Tymoszenko, która stara się uprościć handel gazem poprzez usunięcie pośrednika.
Częściowym rozwiązaniem problemów Ukrainy byłoby rozpoczęcie inwestycji europejskich w infrastrukturę energetyczną. Kilkakrotnie występowałem w tej sprawie na forum Parlamentu Europejskiego, także Komisja Europejska przychylnie odniosła się do tych propozycji. Ukraina jest bowiem ostatnim "okienkiem" w tej części Europy, przez które można sprowadzać ropę czy gaz przy jednoczesnym pominięciu tras rosyjskich. Bo przecież obok tego, kto sprzedaje surowce energetyczne, równie ważne są drogi, którymi te surowce są sprowadzane. Cóż z tego, że istnieje teoretyczna możliwość zakupu kazachskiej ropy czy turkmeńskiego gazu, skoro muszą być one transportowane rosyjskimi rurociągami. Jeżeli jednak te dostawy mogłyby przechodzić przez Ukrainę, to nasze bezpieczeństwo wzrosłoby. Gdyby powiodły się europejskie plany zainwestowania w infrastrukturę Ukrainy, poprawiłoby to jej sytuację względem Gazpromu, któremu trudniej byłoby używać argumentu o zakręceniu kurka.
Niestety, jak na razie europejskie inwestycje nie doszły do skutku z powodu napięć wewnętrznych na Ukrainie i braku klarownej polityki energetycznej. Trzeba poważnie pomyśleć o podłączeniu Ukrainy do europejskiego systemu gazociągów, tak by na wypadek kolejnego kryzysu Ukraina miała możliwość sprowadzenia gazu z Zachodu. Zapewne te dodatkowe kilka miliardów metrów sześciennych gazu nie uratowałyby Ukrainy w wypadku przedłużającego się kryzysu, jednak znacznie polepszyłaby się jej sytuacja psychologiczna w negocjacjach z Gazpromem.
Gdy Polska podpisywała kontrakt w sprawie dostaw gazu z Norwegii w 2001 r., ówczesny premier Ukrainy Wiktor Juszczenko deklarował, że Ukraina byłaby zainteresowana dostawami norweskiego gazu. Podobnie było ze Słowakami i Łotyszami. Polska mogłaby się stać łącznikiem dostaw gazu. Niestety kontrakt zerwano, a teraz wraca się do pomysłu budowy gazoportu i sprowadzania w ten sposób skroplonego gazu tankowcami.
Żeby uświadomić sobie zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy, wystarczy przypomnieć sobie, że Polska w latach 90. miała podobne problemy z Gazpromem, który także z dnia na dzień chciał odciąć dostawy gazu pod byle pretekstem. Jednak tego typu próby wywierania nacisku zakończyły się w momencie, gdy wstąpiliśmy do NATO i UE, a także gdy wybudowano tranzytowy gazociąg jamalski, który dostarcza gaz do Niemiec i jest kluczowy dla ich gospodarki. Fakt, że przestaliśmy być końcowym odbiorcą gazu, znacznie zwiększył nasze bezpieczeństwo. Sytuacja Polski i Ukrainy może się pogorszyć za sprawą budowy przez Rosję gazociągów północnego i południowego, omijających nasze kraje. Sytuację Ukrainy dodatkowo komplikuje fakt, że za rok odbędą się wybory prezydenckie. A premier Tymoszenko i prezydent Juszczenko zajadle ze sobą konkurują. Nie wróżę więc szybkiego uspokojenia sytuacji. Niestety, bez tego Ukraina nie będzie w stanie wzmacniać swej pozycji względem Rosji. Będzie dokładnie odwrotnie.
W końcu problemy Ukrainy z Gazpromem mają drugie dno. Przypomnijmy, że niedawno władze ukraińskie wysłały do NATO oficjalną prośbę o przyjęcie jej do Paktu. To uwiera Rosję. Gazprom jest narzędziem realizacji określonego celu polityki zagranicznej Rosji. Jest nim wybicie Ukrainie z głowy takich pomysłów. Kreml w zamian za korzystne warunki dostaw gazu chce wymóc na ukraińskich władzach, by te porzuciły atlantyckie aspiracje. Ukraińskie dążenia do NATO to dla Rosji zagrożenie i dowód na niesubordynację. Powinniśmy wspierać Ukrainę w jej prozachodnich dążeniach.