USA, przy poparciu Polski, wciąż jednak starają się przekonać Francję, Niemcy oraz Włochy do przyznania Ukraińcom MAP już na szczycie Sojuszu w Bukareszcie za dwa tygodnie. Jednak według naszych rozmówców, Waszyngton po raz pierwszy okazał się słabszy od antyukraińskiego frontu największych państw Europy. "Głos Ameryki o niczym tym razem nie przesądzi" - mówi nam wysoko postawiony przedstawiciel polskiego rządu.
Berlin, główny przeciwnik natowskich aspiracji Ukrainy, utrzymuje jednoznacznie antykijowskie stanowisko. "Jak zaznaczyliśmy podczas niedawnych obrad w Brukseli, jesteśmy mocno sceptyczni wobec Kijowa" - mówi nam Helmut Eichel z biura prasowego niemieckiego MSZ.
Mimo to Ukraina wciąż liczy, że na szczycie otrzyma zaproszenie do MAP. I właśnie o zachodnich aspiracjach Kijowa DZIENNIK rozmawia z prezydentem Wiktorem Juszczenką.
ARTUR CIECHANOWICZ: Za dwa tygodnie szczyt NATO w Bukareszcie. Czy wciąż wierzy pan w to, że Ukraina otrzyma zaproszenie do Sojuszu?
WIKTOR JUSZCZENKO: Przede wszystkim chciałbym sprecyzować, że dziś nie ma mowy o wejściu Ukrainy do NATO. Szczyt w Bukareszcie ma tylko dać odpowiedź na pytanie dotyczące przystąpienia Kijowa do planu działań na rzecz członkostwa w Sojuszu (MAP) – długotrwałego programu, który będzie wymagał od nas kolosalnego wysiłku dla spełnienia politycznych, gospodarczych i obronnych kryteriów, stawianych kandydatom do członkostwa w Sojuszu.
Ale to chyba nie oznacza, że Ukraina nie jest zainteresowana przystąpieniem do Sojuszu?
Dla Ukrainy proces zbliżenia z NATO nie jest kwestią wyboru. To kwestia czasu. Jesteśmy Europejczykami, dlatego odczuwamy naturalną potrzebę przyłączenia się do solidarnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo na naszym kontynencie, a w przyszłości i na całym świecie. System zbiorowego bezpieczeństwa jest sprawdzonym i najbardziej skutecznym mechanizmem powstrzymywania wszystkich zewnętrznych agresorów, nie wspominając już o szybkim i efektywnym rozstrzyganiu nieporozumień między uczestnikami takiego systemu.
Jednak spora część ukraińskich polityków i większość ukraińskiego społeczeństwa nie chce wojskowej integracji z Zachodem. Jak zamierza pan ich przekonać?
Integracja z Sojuszem Północnoatlantyckim to konieczność, nie mamy innej poważnej alternatywy. Samodzielna obrona w dzisiejszym świecie jest rzeczą absolutnie niepraktyczną - na nią może sobie pozwolić tylko kraj bardzo bogaty lub kraj, który w ciągu całej swojej historii nigdy nie spotkał się z pretensjami terytorialnymi sąsiadów.
Ma pan też silną opozycję także poza granicami Ukrainy. Kilka państw NATO, m.in. Francja i Niemcy, nie godzą się na wasze przyjęcie. Nie obawia się pan o rezultat szczytu?
Powiem tak: nie wątpię, że w Bukareszcie usłyszymy pozytywną odpowiedź na prośbę o przyjęciu Ukrainy do MAP, niezależnie od różnych dyskusji, które mogą poprzedzać to wydarzenie.
Jak pan ocenia rolę Polski w walce o zaproszenie Ukrainy?
Jesteśmy bardzo wdzięczni Polsce, naszemu sąsiadowi i partnerowi strategicznemu, za szczere poparcie. Ukraina zawsze odczuwała i odczuwa nadal, na ile duże znaczenie ma dla Warszawy niezależność naszego kraju i jak Polska konsekwentnie wspiera europejskie aspiracje mojej ojczyzny. W trakcie naszych niedawnych rozmów na poziomie głów państw polska strona potwierdziła niezmienność tej polityki.
A nawiasem mówiąc, myśli pan, że uda nam się nasze wspólne przedsięwzięcie - Euro 2012?
A dlaczego nie? Ukraina już rozpoczęła fazę przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy. Władze Ukrainy zrobią wszystko, by Euro było prawdziwym świętem sportu na światowym poziomie. Jestem przekonany, że razem zorganizujemy Euro 2012, które w pełni będzie odpowiadało standardom międzynarodowym. A przy okazji będzie to dla Ukrainy szansą na to, o czym mówimy - na potwierdzenie swojej europejskości, na dokonanie prawdziwego wielkiego europejskiego przełomu.