Po szczycie NATO w Bukareszcie perspektywa instalacji w Polsce elementów tarczy antyrakietowej nieco się przybliżyła. To zmieni sytuację geopolityczną Polski. Jest kolejnym etapem realizacji jednego z najważniejszych celów polskiej polityki po roku 1989 - jak najgłębszego wejścia Polski w polityczne, gospodarcze i obronne struktury Zachodu.

Reklama

Ale za to, co miało geopolitycznie pomóc Polsce, mieliśmy jeszcze do wczoraj zapłacić słoną cenę. Rosjanom, bo tarcza była zachodnia i jeszcze mocniej wyciągała nas z "ziemi niczyjej". Ale także Europejczykom, bo tarcza była amerykańska, więc dopytywali, czy Polska jest bardziej sojusznikiem USA, czy członkiem Unii.

Deklaracje z Bukaresztu dowodzą, że cena za tarczę nie będzie już tak wygórowana. Nowa, nie tak już antyamerykańska Europa Sarkozy’ego i Merkel już ją zaakceptowała. Najważniejsze kraje UE zaczęły się zastanawiać nad tym, co zrobić, aby tarcza mogła chronić całe terytorium Europy, a nie nad tym, jak się jej z Europy pozbyć. Rosja oficjalnie się na tarczę jeszcze nie godzi, ale Putin z Bukareszcie wyraźnie złagodniał. Jest coraz bardziej prawdopodobne, że wywalczenie zgody na prawo do inspekcji polskich i czeskich instalacji stanie się dla Kremla politycznym alibi.

Gra się nie skończyła. Polacy nadal chcą w zamian za tarczę amerykańskiego sprzętu i pieniędzy na modernizację armii. Mamy do tego prawo szczególnie po tym, kiedy pojawiła się oferta Waszyngtonu dla Turcji - elementy tarczy w zamian za setki milionów dolarów dodatkowej pomocy wojskowej. Jednak w porównaniu ze zmianą kontekstu międzynarodowego to wszystko są tylko ornamenty, ozdobniki.

Gdyby bowiem tarcza została w Polsce zainstalowana politycznie przeciw Europie, a militarnie przeciwko Rosji, wówczas nawet patrioty i pieniądze na modernizację armii nie zrównoważyłyby strat poniesionych przez nasz kraj. Bo w dzisiejszym świecie i w naszym położeniu geopolitycznym zarówno polityka w 100 proc. suwerenna, jak też polityka dwustronnych stosunków Polski z USA są fikcją. Żeby przetrwać musimy nauczyć się uprawiać politykę w Unii i NATO. Jako lojalna część większej całości. W Bukareszcie do tej prostej prawdy przekonali się wszyscy reprezentujący tam Polskę politycy. Zarówno ci z PO, jak też ci z PiS.