Bliski PR-owskiej doskonałości premier Donald Tusk podbija serca Polaków. Pełno go w kolorowych pismach. Miły, uśmiechnięty. Pozornie unikający sporów i politycznych wojen, bo tego wyborcy nie lubią. Ma być sympatycznie, bez konfliktów - i jest. Szef rządu stara się nie zawracać rodakom głowy bieżącą polityką. Kto by się przejmował jakimiś reformami finansów, służby zdrowia czy oświaty i nauki. Kto by tracił czas na tłumaczenie kwestii związanych choćby z budową tarczy antyrakietowej. Po co zajmować się autostradami albo skokiem PSL na państwowe stanowiska. Jeszcze ktoś by chciał później z tego rozliczać.

Reklama

Mamy więc pozory społecznej debaty. Od spraw trudnych premier ma ludzi zderzaki. I pewnie za jakiś czas będzie je zmieniał. Sam Tusk jest od błyszczenia. Lider PO robi to, co jego partia tak krytykowała u poprzedników z PiS, czyli działa na pokaz. Nawet negocjacje z prezydentem w sprawie traktatu lizbońskiego okraszone były wycieczką statkiem na Hel. Mimo że rządowe samochody i tak musiały tam dojechać. Liczy się przede wszystkim medialny efekt.

Ostatnio jednemu ze współpracowników premiera zwróciłem uwagę, że jego szef zaczyna przypominać Kazimierza Marcinkiewicza uznawanego za twór politycznego marketingu. Odparł, że w Tusku wciąż za mało marcinkiewiczowszczyzny. To prawda, bez PR w dzisiejszej polityce trudno o sukces. Jednak powinno to być narzędzie do osiągnięcia czegoś więcej poza władzą i jej utrzymaniem. W przypadku Tuska mam problem z określeniem, jakie ma cele i jakie idee chce realizować.

Dzięki tabloidom wiem za to, co premier dostał na swoje 51. urodziny. Żona Małgorzata podarowała mu elektroniczną ramkę na zdjęcia. "Będzie fajnie mrugać do męża" - oceniła. Z kolei córka Kasia dała tacie zabawkę z nagranym głosem. Gdy premier wróci wieczorem do domu i "naciśnie odpowiedni guzik, usłyszy słowa córki: Tatusiu, dobranoc, kocham cię". Czyż to nie wzruszające, jak nie lubić takiego faceta. Wspaniały mąż, cudowny ojciec i w dodatku gra w piłkę nożną. Na urodziny dostał koszulkę z autografem ulubionego brazylijskiego piłkarza Kaki. Niestety, jak doniosła prasa kolorowa, tego dnia na trening nie zdążył - obowiązki.

Reklama

Trzeba bowiem wiedzieć, że Tusk to tytan pracy. Wystarczy spojrzeć na kartkę z "tajnego notesu premiera", do której przez przypadek dotarł "Fakt". O rana do wieczora praca, spotkania, narady. Na szczęście mimo natłoku obowiązków, jak donoszą dobrze poinformowani dziennikarze, "miłość w małżeństwie Tusków kwitnie". Premier ma też czas, by z córką zażywać kąpieli słonecznych.

Ten sielankowy obraz premiera i jego rodziny budowany jest konsekwentnie i jak pokazują badania - skutecznie. Silny słabością politycznej opozycji, wsparty przez sztukmistrzów od politycznego marketingu Tusk osiągnął to, co nie udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Porozumiewa się ze społeczeństwem ponad głowami dziennikarzy. To on decyduje kiedy, jak i o czym powie. Stara się unikać dyskusji na trudne tematy, nie bierze udziału w debatach, niechętnie udziela wywiadów.

Już od kilku miesięcy staramy się z Andrzejem Morozowskim o rozmowę z premierem. W podobnej sytuacji są inne redakcje. Przypomina to zachowanie Jarosława Kaczyńskiego z tą różnicą, że Tusk nie ogłasza bojkotu dziennikarzy, redakcji czy programów. On jedynie nie ma czasu na wywiad. Przecież jest tyle do zrobienia.