Monika Olejnik, publicystka Radia Zet

Ameryka nie jest już dla nas ziemią obiecaną, a dolar - bogiem. Weszliśmy do Unii Europejskiej i to właśnie daje nam siłę, jakiej nie mieliśmy jeszcze dekadę wcześniej. Naszą siłą jest dziś Europa i Ameryka powinna wreszcie zrozumieć, że z tego względu należy nam się szacunek. Polska jest dziś liderem wśród państw wschodnich, to my wyznaczamy kierunek, to polski prezydent walczy o rozszerzenie Unii na wschód. A Amerykanie jakby nie zauważyli, że sytuacja bardzo się zmieniła w ostatnich latach. I wciąż Barack Obama wśród najważniejszych sojuszników w Europie wymienia Wlk. Brytanię, Francję, Niemcy, o Polsce zapominając. Kiedyś to mógłby być nasz dramat, dziś jest raczej traktowane jak lapsus, bo Polska nie ma już kompleksów: wiemy, kim jesteśmy, co osiągnęliśmy, jaką mamy historię.

Reklama

Uwielbiam Nowy Jork i właśnie znów chciałabym się tam wybrać, ale po raz kolejny denerwuje mnie, że muszę się starać o wizę. I myślę, że to właśnie jest dla Polaków upokarzające, że jesteśmy co prawda traktowani jak przyjaciele, lecz raczej drugiej kategorii. Z punktu widzenia politycznego i militarnego USA to wciąż ogromnie ważny partner: gdyby groziło nam cokolwiek złego, możemy od Stanów oczekiwać pomocy. Ale nadszedł już czas, by sami Amerykanie zdali sobie sprawę, że w polskich sercach nie są już najważniejsi i nie oddamy życia za ich amerykańską tarczę. Ale i my powinniśmy sobie zdać sprawę, że jest tylko jeden powód, dla którego Amerykanie nie chcą nam dać baterii Patriotów: ich strach przed narażeniem się Rosji.

Andrzej Morozowski, publicysta TVN

W moim przekonaniu Polska wciąż kocha Amerykę - choć nasza bezgraniczna i zupełnie bezkrytyczna fascynacja tym krajem rzeczywiście już minęła. To prawda, że do niedawna Ameryka była w naszych oczach krajem pięknym, bogatym, zadowolonym z siebie i na wskroś demokratycznym. My zaś ani piękni nie jesteśmy, ani bogaci, ani szczególnie z siebie zadowoleni, a i demokratyczni dopiero od niedawna. Można powiedzieć, że Stany Zjednoczone to była nasza pierwsza miłość i bardzo usilnie zabiegaliśmy o odwzajemnienie tego uczucia. Długo zachowywaliśmy się jak niewysoki i średnio atrakcyjny mężczyzna, który zrobi wszystko, by zdobyć względy wspaniałej kobiety. Dlatego teraz, gdy ta piękna kobieta spojrzała na nas przychylnie, dodało nam to pewności siebie. Nadszedł więc czas na wyrażenie własnego zdania, które przecież nie zawsze zgadza się z opinią partnera.

Reklama

Dojrzeliśmy, ale myślę, że Amerykanie będą to przyjmować ze spokojem. Mieli wielu takich partnerów jak my i wiedzą, jak w takiej sytuacji postępować. To dojrzewanie - po naszej przede wszystkim stronie - może temu związkowi wyjść tylko na dobre. Tak jak w życiu musimy uczyć się drugiej osoby, tak w tym naszym zafascynowaniu Ameryką nadszedł czas, by naszą wiedzę o niej wykorzystać do osiągnięcia własnych celów. Polska była przecież z USA blisko zarówno na wspólnych misjach w Iraku czy w Afganistanie, jak i podczas negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej. Każda ta sytuacja była dla nas lekcją, jak działa wielka Ameryka. Dlatego w moim odczuciu dalej kochamy kraj zza wielkiej wody, ale bardziej dojrzałą i mądrzejszą miłością.

Marcin Król, historyk idei

Reklama

Polacy popełnili błąd, że pokochali Amerykę. Myślenie o relacji z innym państwem w kategoriach miłości jest myśleniem błędnym, bo z USA mogą nas najwyżej łączyć interesy. A i tych nie ma aż tak wiele. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej i to członkostwo we Wspólnocie powinniśmy stawiać na pierwszym miejscu. Powinniśmy dążyć do tego, by właśnie w Unii odgrywać znaczącą rolę, m.in. poprzez umiejętności zawierania sojuszy, zręcznego manewrowania i znajdowania partnerów do forsowania swoich projektów. Ameryka jest daleko, a teoria, że to Waszyngton ma być gwarantem naszego bezpieczeństwa, jest wręcz humorystyczna. Po pierwsze dlatego, że nikt nam nie zagraża. Po drugie, że gdyby rzeczywiście doszło do ataku na Polskę, nawet bliski sojusz z USA nie będzie nas w stanie obronić.

Polska zupełnie niepotrzebnie całkowicie zwróciła się ku Ameryce, bo stąd dziś rozczarowania - że nie zniesiono wiz, że nie ma inwestycji itd. Myślę, że w stosunku do Ameryki mieliśmy zbyt wysokie oczekiwania, a to dlatego, że traktujemy USA, jakby były jakimś abstrakcyjnym mocarstwem, które nie ma własnych problemów. Tymczasem za wielką wodą trwa bardzo poważny kryzys. I to nie tylko gospodarczy, ale i polityczny. Ameryka musi się zmienić, by odzyskać światowe przywództwo, ale także by nadać nowy impet Zachodowi. Polacy powinni się zainteresować tym, co dzieje się w USA przed wyborami, bo zmienią one nie tylko Amerykę, ale cały świat.

Wojciech Roszkowski, eurodeputowany PiS

Wydaje mi się, że przywiązanie Polaków do Ameryki w żaden sposób nie jest zakłócone. Tym bardziej nie sądzę, by Polacy mieli się stać antyamerykańscy tylko dlatego, że sprzeciwiają się budowie tarczy antyrakietowanej w naszym państwie. W moim przekonaniu ta niechęć do tarczy bardziej wynika z niewiedzy co do istoty rzeczy niż ze spadku zaufania do Stanów Zjednoczonych. Po prostu ludzie się boją takich projektów, które - jak twierdzą niektórzy - mogą zagrażać naszemu bezpieczeństwu. Moim zdaniem ten strach jest przesadny, bo instalacja akurat tarczy antyrakietowej w Polsce podwyższyłaby bezpieczeństwo Polski, a nie odwrotnie. Ale ta sprawa nie ma nic wspólnego z zaufaniem do Ameryki. Gdyby na przykład przeprowadzić badanie opinii publicznej, w którym padłoby pytanie: "Czy Polska powinna być specjalnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych", większość ankietowanych odpowiedziałaby na nie pozytywnie. Nasza sympatia do Ameryki w żaden sposób się nie zmniejsza.

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, amerykanista

Choć Polacy niezachwianie wierzą w amerykańską cywilizację i są pod ogromnym wrażeniem jej kultury, przestali kochać Amerykę. Już od kilku lat obserwujemy stały spadek sympatii dla USA, za co odpowiada przeciągająca się wojna w Iraku oraz działania administracji Busha na świecie. I to nie polscy politycy są odpowiedzialni za to, że ocena amerykańskiej polityki obniżyła się do poziomu średniej europejskiej, ale sami Amerykanie. Administracja Busha nie odpowiedziała na żaden z polskich postulatów. Szczególnie zaszkodziła wizerunkowi USA odmowa zniesienia wiz, która w odróżnieniu od kwestii zbrojeń dotyka bezpośrednio polskich obywateli. Trudności w negocjacjach w sprawie tarczy mają na nasz stosunek do USA dużo mniejszy wpływ. Polscy politycy muszą, nawet jeśli robią to z opóźnieniem, podążać za nastrojami społecznymi, bo inaczej przegrają wybory. Poza tym wcześniej byli proamerykańscy w sposób, który w samej Ameryce, a już na pewno w Europie, widziano jako naiwny i śmieszny. Chętnie pozbywamy się tego wizerunku.

Janusz Rolicki, publicysta

Nareszcie stosunki polsko-amerykańskie wychodzą na prostą. Zrywamy z polityką, jaką prowadziły wszystkie kolejne ekipy rządzące w ciągu ostatnich 18 lat, które wobec Stanów Zjednoczonych zachowywały się trochę służalczo, by nie powiedzieć serwilistycznie. To postępowanie sprawiało, że Amerykanie niespecjalnie się nami przejmowali - a nawet trochę nas lekceważyli. Sytuacja, która się teraz wytworzyła, jest nowym zjawiskiem, gdyż po raz pierwszy rząd polski - choć walczy o to samo, o co chodzi prezydentowi - dodatkowo chce zabezpieczyć polskie niebo. Polski rząd twardo negocjuje, zabiegając o to, by łączyły nas stosunki partnerskie. I słusznie, że premier Donald Tusk powiedział, że nie podpisze żadnego porozumienia, które nie będzie zabezpieczało naszych interesów. Moim zdaniem ta metoda jest skuteczna. Jeśli Amerykanom zależy na instalacji tarczy antyrakietowej w naszej części Europy, to będą musieli pójść po rozum do głowy i inaczej się zachować. Jeśli nie, to i tak wkrótce zmieni się w Ameryce administracja i do sprawy będzie można wrócić. Sprawa przecież pozostaje otwarta.

Paweł Śpiewak, socjolog

Odległość między Polską i Ameryką rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu naszej europejskiej świadomości. W sferze psychologicznej Polacy dokonali wyboru między byciem w Europie a byciem w Stanach Zjednoczonych. To wybór wielowymiarowy, przede wszystkim tożsamościowy. Mam wrażenie, że dziś Polacy postrzegają siebie jako Europejczyków, jednocześnie coraz intensywniej odczuwając kulturową odrębność Ameryki. Młodsze pokolenie dość często określa Amerykanów mianem "plastikowych ludzi" - ich kultura uśmiechu i dnia codziennego staje się dla Polaków coraz bardziej niezrozumiała i coraz mniej atrakcyjna. Oddalenie wynika także z przyczyn czysto technicznych: od kiedy możemy swobodnie podróżować po Europie, odkrywać jej nieznane zakątki, w łatwy sposób zatrudniać się czy studiować, Stany Zjednoczone z obowiązkiem wizowym i podupadającym dolarem przestały być szczytem polskich marzeń. W tych trzech wymiarach - duchowym, instytucjonalnym i finansowym - my oddalamy się od Ameryki, a Ameryka oddala się od Europy. To już nie jest kraj zdominowany przez kulturę i język Starego Kontynentu. Coraz więcej w nim przybyszów z Ameryki Południowej i Azji. Polska z perspektywy Kalifornii czy Oregonu wydaje się niemal nie istnieć. I z wzajemnością: Polacy coraz częściej postrzegają Amerykę jako wielki, odległy, coraz mniej zrozumiały i coraz dziwniejszy kraj. I nawet zamerykanizowana kultura masowa, jeśli zbliża nas do siebie, to jedynie w najpłytszym, najbardziej sztampowym wymiarze.

Dariusz Rosati, eurodeputowany SdPl

Polska jest jednym z najbardziej proamerykańskich krajów Europy i tak będzie jeszcze przez wiele następnych lat. Przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi łączą nas pozytywne doświadczenia historyczne - w roku 1918, może mniej w 1945, ale na pewno w latach 1989 i 1990. USA są jedynym krajem, który dowiódł, że w sytuacji kryzysu jest w stanie stanąć po naszej stronie. Po drugie mamy tam liczną, zadomowioną Polonię, która pozwala utrzymywać ścisłe stosunki Polaków z Ameryką. Takich wieloletnich więzi nie zniweczą zawirowania, jakich doświadczamy w ostatnich latach: niedocenienie polskiej interwencji w Iraku, spory wokół tarczy czy wreszcie nieszczęsne wizy. Sceptycyzm Polaków wobec tarczy świadczy raczej o tym, że niewystarczająco zostaliśmy do niej przekonani, a nie o jakimś poważnym rozczarowaniu amerykańskim partnerem. Rzeczywiście jednak Amerykanie powinni większą wagę przyłożyć do stosunków z Polską, bo w ostatnich latach można odnieść wrażenie, że nasze inwestycje w tę przyjaźń przeważają nad uczuciami drugiej strony.