Prokuratura chce postawić Ziobrze zarzut przekroczenia uprawnień, ponieważ, będąc ministrem sprawiedliwości, kazał krakowskiemu prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu udostępnić Jarosławowi Kaczyńskiemu fragmenty akt śledztwa przeciwko mafii paliwowej. Miał tym samym ujawnić tajemnicę służbową oraz dane osobowe świadka.

Reklama

Sprawa nie jest jednak z punktu widzenia prawa jednoznaczna. Czy Zbigniew Ziobro złamał prawo?

"Zdania są podzielone nawet wśród nas" - przyznaje nam nieoficjalnie jeden z prokuratorów z Prokuratury Krajowej.

Nie jest normą, że minister sprawiedliwości biega do prezesa swojej partii z hakami na innych polityków. Śmiesznie brzmi tłumaczenie Ziobry, że zrobił to ze względu na bezpieczeństwo energetyczne, bo Jarosław Kaczyński był członkiem prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Naga prawda jest bowiem taka, że Kaczyński niczego z tą sprawą nie zrobił. I to ani jako szef partii, ani kiedy został premierem. A międzyresortowy zespół do walki z mafią paliwową, który według Ziobry powstał dzięki poparciu Kaczyńskiego, niczego konkretnego nie załatwił i po cichu zniknął.

Ale, pomijając tłumaczenia Ziobry, przeanalizujmy przepisy. Kodeks postępowania karnego zakłada, że za zgodą prokuratora akta mogą być udostępniane "innym osobom" niż strony czy ich obrońcy. Można to zrobić w "wyjątkowych wypadkach". Jest to jednak określenie nieostre - niedoprecyzowane. W praktyce dotychczas wyglądało to tak, że prokurator lub jego szef mógł przekazać wiadomości ze śledztwa praktycznie każdej osobie. Wielokrotnie prokuratorzy informowali przecież np. polityków i dziennikarzy o swoich ustaleniach.

Organizowane były konferencje prasowe i przygotowywane biuletyny dla mediów. Kodeks zostawił bowiem do uznania prokuratora prowadzącego, czy i jakie informacje bez szkody dla śledztwa chce on ujawnić. Niedawno prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie słynnej multimedialnej prezentacji z Marriotta. Uznała, że była zgoda na to prokurator okręgowej i to wystarczyło. A jaki był wtedy wyjątkowy wypadek, że prokuratura stała się tak otwarta? Bo dziennikarze się o tę sprawę pytali?

Teraz w wypadku Ziobry mamy do czynienia z podobną sytuacją. Po pierwsze była zgoda prokuratora prowadzącego. Po drugie była decyzja jego przełożonego, czyli prokuratora generalnego