"Ziobro, bohater walki z mafią", "Prawda zwycięży", "Ziobro wróć" - takie transparenty trzymali w rękach zwolennicy Zbigniewa Ziobro, którzy przyszli przed budynek prokuratury w Płocku. Mówili, że nie są członkami PiS - tylko zwolennikami byłego ministra sprawiedliwości. Zapewniali, że przed budynek prokuratury przyszli spontanicznie. Skąd wiedzieli o przesłuchaniu? Z parsy, na przykład, z "Naszego Dziennika".
Płoccy prokuratorzy przesłuchują dziś byłego ministra, który zeznaje w sprawie ujawnienia akt sprawy mafii paliwowej. Ziobro udostępnił je w 2006 roku Jarosławowi Kaczyńskiemu. Prokuratura uważa, że zrobił to bezprawnie i chce postawić mu zarzuty. Dzięki Zbigniewowi Ziobro prezes PiS poznał detale sprawy, chociaż... nie był wtedy w rządzie. Premierem był wówczas Kazimierz Marcinkiewicz.
"To spotkanie przyniosło efekty w postaci skuteczniejszej walki z mafią paliwową" - mówił niedawno DZIENNIKOWI Ziobro. "Jestem zupełnie spokojny o finał sprawy dla mnie. To jest fałszywe oskarżenie, czysto polityczne zarzuty".
Dziś, przed budynkiem prokuratury, Ziobro powiedział: "Jeśli miałbym zrobić raz jeszcze to samo, to... zrobiłbym." Minister nie czuje się winny i powtarza, że jego działaniom przyświecał szczytny cel - walka ze zorganizowaną przestępczością.
Osoby, które zgromadziły się przed budynkiem prokuratury, nie kryły sympatii dla byłego ministra. Zaśpiewały mu "Sto lat". Ktoś krzyknął nawet: "Zbigniew Ziobro - nasz przyszły prezydent!" Były minister powiedział: "Dziękuję wam za spontaniczne przybycie".
Ziobro zrzekł się immunitetu w tej sprawie. Śledczy mogą więc postawić mu zarzuty. Były minister zarzeka, że po sprawiedliwość w tej sprawie pójdzie nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Będzie to mógł zrobić jednak dopiero wtedy, gdy zostanie w Polsce skazany prawomocnym wyrokiem.