Były minister sprawiedliwości ma odpowiadać za to, że dwa lata temu nakazał pokazać protokół zeznań świadka w sprawie mafii paliwowej ówczesnemu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu - informuje "Rzeczpospolita". Zarzuty postawią mu płoccy prokuratorzy, którzy zajmują się tą sprawą.
Mimo tych doniesień Zbigniew Ziobro ma dobry humor. "Choć nie byłem jeszcze na świątecznych zakupach, wiem, że walka z mafią paliwową, z wielką korupcją, łączy się z prezentami pod choinkę. Takimi, jak wezwanie do prokuratury celem usłyszenia zarzutów" - komentuje.
"Chciałem przekonać Jarosława Kaczyńskiego do zmian w prawie, tak aby skutecznie ścigać mafię paliwową i to się udało. Przypominam zaś, że prezes miał jako członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego certyfikaty dostępu do informacji niejawnych. Nic też z tych informacji nie wyciekło" - tłumaczył były minister "Rzeczpospolitej".
"To spotkanie przyniosło efekty w postaci skuteczniejszej walki z mafią paliwową" - przekonuje. "Jestem zupełnie spokojny o finał sprawy dla mnie. To jest fałszywe oskarżenie, czysto polityczne zarzuty" - oskarża Ziobro i zarzeka się, że sprawa znajdzie swój finał w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.
Następca polityka PiS w ministerstwie sprawiedliwości - Zbigniew Ćwiąkalski - zapewnia, że to nie jest polityczna śledztwo. "Tu nie ma żadnej politycznej zemsty. Prokuratura prowadzi normalne postępowanie" - mówi w TVN24.
"Nie miałem akt tej sprawy w rękach, nie interesowałem się nimi. Nie znam prokuratorów z Płocka" - wyliczał minister Ćwiąkalski.
"Liderom Platformy Obywatelskiej składam życzenia zdrowych spokojnych świąt i aby w przyszłym roku mogli się skupić nie na politycznych śledztwach, tylko staraniach, by nam żyło się lepiej" - ironizował Zbigniew Ziobro, podsumowując doniesienia o zarzutach pod jego adresem.