"Podobnie jak wiele innych osób uważam ten wyrok za niesprawiedliwy, zamierzam go zaskarżyć do Sądu Najwyższego, ale wcześniej przeleję odszkodowanie na konto dr. G. z zastrzeżeniem jego zwrotu w przypadku zmiany wyroku" - mówi dziennikowi "Polska" Zbigniew Ziobro.
Ziobro przekonuje, że sąd postąpił źle, bo nie pozwolił mu przedstawić dowodów przemawiających na jego korzyść.
Były minister ubolewa też, że oprócz wypłacenia doktorowi odszkodowania musi też przeprosić go w kilku stacjach telewizyjnych. A to - jak szacuje - kosztować go będzie ok. 360 tys. zł. "Jako poseł otrzymuję netto 6,5 tys. zł miesięcznie. Z zarobków nie jestem więc w stanie pokryć takich kosztów. Dlatego ten wyrok przez wielu słusznie nazywany jest konfiskatą majątku" - ubolewa Ziobro.
"Gdyby wyrok został utrzymany, zamierzam go wykonać, co oznaczałoby bardzo poważne konsekwencje finansowe. Proszę zauważyć, że kwota 360 tys. zł to cena, za jaką w Polsce można kupić mieszkanie, a nawet wybudować niewielki dom. Tyle wynoszą oszczędności życia normalnie zarabiających Polaków" - dodaje były minister sprawiedliwości.
W sprawie Ziobry pod koniec roku sąd wydał tak zwaną klauzulę wykonalności. To oznacza, że sam doktor G. lub jego pełnomocnik mogą wykupić przeprosiny w imieniu Ziobry, a rachunek dostanie były minister sprawiedliwości. W takiej sytuacji pieniądze odzyskałby od niego komornik.