Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów oglądał podczas procesu nagrania z gabinetu dr. G., gdzie CBA pod koniec 2006 r. zainstalowało ukrytą kamerę. Na niektórych nagraniach widać jak pacjenci lub ich bliscy - obecnie oskarżeni o korumpowanie lekarza - zostawiają koperty. Mirosław G. nie zaglądając do nich odkładał je na bok.

Reklama

"Przez wiele dni, po tym jak dowiedziałem się o kamerze w moim gabinecie, byłem zbulwersowany - to naruszało intymność i prawa pacjentów" - mówił lekarz. "Teraz to dla mnie możliwość obrony" - dodał.

"W kopertach były zwykle wyniki badań, które brałem dla celów porównawczych, a także listy od lekarzy kierujących chorego, np. z prośbą o opiekę" - przekonywał G. "O żadnej korupcji nie może być mowy" - mówił.

Jedna z oskarżonych o wręczenie G. łapówki w postaci butelki alkoholu mówiła przed sądem, że "absolutnie niczego od niej nie żądano w zamian za operację ojca i opiekę nad nim".

"Rozmawialiśmy o rodzinnych stronach, nartach, włoskich winach i restauracjach" - relacjonowal Mirosław G. tłumaczył, że często w trosce o samopoczucie rodzin pacjentów poruszał tematy niezwiązane z chorobą.

Miroslaw G., który pracuje teraz w prywatnej klinice, jest oskarżony o 41 przestępstw korupcyjnych, naruszanie praw pracowniczych personelu warszawskiego szpitala MSWiA, znęcanie się nad rodziną i zmuszanie pracownicy szpitala do "innej czynności seksualnej". Grozi mu do 10 lat więzienia.