A przecież są to czołowe postaci owego równoległego matriksa. O Rubiku, owszem, słyszałem, ale byłem święcie przekonany, że chodzi o tego Węgra od kostki.
Dawno temu w jednym z felietonów napisałem coś o Dodzie. "To nie ona, to Mandaryna" - poinformowała mnie czujna redaktorka. "A to nie jest ta sama osoba?" - palnąłem, wywołując dziką wesołość rozmówczyni. Teraz już się nie pomylę, co skądinąd jest dowodem, że nie jest to równoległość kultur doskonała. Czasem światy te się przenikają, czego przykład dał rozrywkowy artysta Zanudździ, zatrudniając w swym filmie pieśniarkę Dodę.
Tak jak w świecie oficjalnym trwa obrzucanie się rzygowinami przez Niesiołowskiego, Senyszyn i Kurskiego, tak w świecie równoległym trwa wojna na śmierć i życie między Dodą a Jolą Rutowicz. Metody te same, ale jakaż różnica wizualna! Jeśli ktoś z państwa widział choć raz w życiu zdjęcie Joli, wie o czym mówię. To zjawisko godne pióra Petrarki i kamery Hitchcocka, cud mniemany, po prostu doskonałość. Doskonałość naturalna, nie starannie wyreżyserowana i wyprodukowana jak Doda, która mogłaby się nazwać spółką akcyjną i zadebiutować na giełdzie. Jola jest inna. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że Doda jest Platformą, a Jola - PiS-em, ale nie mógłbym się wtedy w niej podkochiwać, więc to wycofuję.
Ona jest nasza. Owszem, nie wie, gdzie leży równik i umieszcza go na północy kraju, ale wsłuchując się w to, co mówi Wałęsa, łatwo uwierzyć, że równik też na pewno przeskoczył. Jola bardzo żałowała pewnego dżentelmena, który musiał żyć z jedną wątrobą, co świadczy tylko o jej dobrym sercu. Ostatnio pojawiły się plotki, że może mieć problemy z alkoholem, co jako żywo potwierdza jej dogłębną polskość i tłumaczy zainteresowanie liczbą wątrób.
Panna Rutowicz jest znacznie doskonalszą wersją Jolanty Kwaśniewskiej (czy królowe Polek zawsze muszą nosić to imię?), damy ucieleśniającej jeszcze kilka lat temu sny Polek o lepszym życiu, znającej samą "Bernadettę Chirac na krótkich nóżkach” i "z takim małym piterkiem”. Różnią się tym, że pani Kwaśniewska całą swą energię włożyła w to, by być kimś innym, niż jest, a panna Rutowicz wręcz przeciwnie. Różnią się też tym, że Jola Rutowicz zaprotestowała przeciwko tańcom w parze z "takim krasnalem”, a Kwaśniewska musiała spędzić z mężem całe życie.
Jola Rutowicz ma w sobie cały bezwstyd włościańskiej Polski i jej marzenia o nowoczesności. Nawet jej wady są tak swojskie, że można się w nich przejrzeć i poczuć przez chwilę lepszym. Od niej. Co tu kryć, Jola Rutowicz jest hinduistycznym awatarem, jest jak Polska, ba, ona jest Polską. Miłość do niej jest aktem głęboko patriotycznym. Dlatego kocham panią, pani Jolu.
A jako że żyjemy w równoległych światach i nawet nie mam pojęcia, jak zdobyć pani numer telefonu, to niniejszym całkowicie serio proponuję pani wywiad w DZIENNIKU. Zgadza się pani?