Dowiedzieliśmy się, że kandydaci do Parlamentu Europejskiego powinni być ogólnie wykształceni, a w szczególności znać obce języki. Jeden z zaproszonych politologów powiadomił nas też, że "w Europie obowiązuje kompromis i konsensus". Na początku programu nagrana uliczna sonda pokazywała, jak Polacy mało wiedzą o europarlamencie i jak jeszcze mniej się nim interesują. Obawiam się, że po nobliwej prelekcji Kwiatkowskiego to zainteresowanie gwałtownie nie wzrośnie. Dziennikarz ukształtowany przez telewizyjną szkołę lat 80. pozostaje w dziedzinie tempa i dramaturgii o lata świetlne za byle ciurą TVN czy Polsatu.

Reklama

>>> Piotr Zaremba: Wraca telewizja Kwiatkowskich

Oczywiście można oddychać z ulgą, że wreszcie nie kłócą się Niesiołowski z Cymańskim, czy pocieszać, że w TVP niekoniecznie trzeba się ścigać w takiej konkurencji jak telewizyjna wrzawa. Ale Kwiatkowski nie zastępuje tamtej sieczki rzeczywistym namysłem, wchodzeniem w głąb, drążeniem naprawdę trudnych kontrowersyjnych problemów, których zakamarki Parlamentu Europejskiego są pełne. Nie - on nauczył się tyle, że nie czyta jak dawniej tekstu powitania i pożegnania z widzami. Cała reszta ułożona jest według spisanych na karteczkach konspektów, jak u wyjątkowo niecharyzmatycznego belfra.

>>> Luiza Zalewska: Komisarz wraca do TVP

To prawda, nowy Kwiatkowski wyrzekł się maczugi. Jest miły dla PiS, PO i ekspertów, zza jego plecy nie wygląda na razie żaden partyjny funkcjonariusz (choć nie chwalmy dnia przed zachodem). Ale to chyba jeszcze nie wystarczy jako przepustka do najlepszego czasu antenowego we wtorek wieczór, w głównym programie publicznej telewizji.

Reklama