Piotr Kraśko odmówił prowadzenia wieczornych "Wiadomości" po tym, jak TVP postanowiła za wszelką cenę wyemitować jego wywiad ze słynnym irlandzkim eurosceptykiem Declanem Ganleyem. Taki protest miałby sens tylko wtedy, gdyby wszyscy zastrajkowali i na przykład odmówili prowadzenia nie tylko "Wiadomości", ale i "Rozmowy dnia". Skoro tak się nie stało, zachowanie Piotra Kraśki nie miało większego sensu. To zupełnie jak w szkole. Zawsze znalazł się ktoś, kto poszedł na lekcję, a wtedy wagarowicze obrywali mocniej.

Reklama

Jak ktoś chce pracować w telewizji publicznej, to jego prywatna sprawa. Brutalnie mówiąc: widziały gały, co brały. Nikt nie zmuszał ani Piotra Kraśki, ani nikogo innego do pracy w telewizji Piotra Farfała. Wiedzieli, co będzie. Nie słyszałam, żeby ktoś w geście protestu odszedł po tym, jak działacz młodzieżówki LPR zaczął pełnić obowiązki prezesa TVP.

>>> Przeczytaj o proteście Kraśki

Oczywiście, nie mnie krytykować. Każdy ma swoje życie i zobowiązania. Nie chcę dodatkowo pogrążać dziennikarzy telewizji publicznej, bo i tak nie mają łatwego życia. Wolę trzymać za nich kciuki. Ale robienie teraz zdziwionych oczu, że miało być inaczej, że wywiad nie miał służyć promocji jednego sposobu myślenia... to jest naiwność.

Reklama

>>> Cezary Michalski: Sztandar z wartościami na trupie TVP

Nikt nigdy nie zmuszał mnie do robienia wywiadu, nie podawał gotowej listy pytań. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
Z TVP wielu niezłych dziennikarzy już odeszło i dotychczasowi prezesi nie zrobili za wiele, by ten drenaż zahamować. Piotr Farfał niczym się tu nie różni od swoich poprzedników. Co gorsza, chwilowo jest też nieusuwalny.
Warto przypomnieć, że z Piotra Farfała byli zadowoleni dwaj poprzedni prezesi rządzący przy ul. Woronicza w Warszawie. Ani Andrzej Urbański, ani Bronisław Wildstein nie protestowali, kiedy ich następca zasiadał w zarządzie Telewizji Polskiej.