500 dni Platformy to po stronie negatywów udawanie nieobecności. Najpierw zupełnie racjonalna propozycja wyciszenia sporów ideologicznych w imię pragmatycznej, bez mała technokratycznej modernizacji państwa, propozycja przyjęta dobrze przez wielu Polaków, szczególnie po okresie jałowego konfliktu poprzednich dwóch lat. Wkrótce okazuje się jednak, że Platforma milczy nie tylko w kwestiach ideowych, ale nie ma aż tak wiele do powiedzenia również w kwestiach praktycznej modernizacji kraju. Zdominowany przez PO parlament długo przysypia, zamiast być od początku tych rządów wulkanem działalności ustawodawczej.

Reklama

>>> Sakiewicz: Rząd Tuska. Wyszło jak zawsze

Janusz Palikot, zamiast być liberalną twarzą Platformy skutecznie nadzorującą projekt państwa minimum, ustawodawstwa przyjaznego ludziom itp., zaczyna się specjalizować w czymś zupełnie innym. A nie jest to wyłącznie jego wina, ale wina przyzwolenia i ogólnej atmosfery tych rządów, na którą składają się wielość sprzecznych deklaracji pozostających najczęściej bez następstw i próba wykorzystania wojny z PiS jako trwałej legitymizacji władzy. Zresztą przy pełnej współpracy ze strony PiS i prezydenta.

>>> Król: Na 500 dni rządu wystawiam mu trójkę z plusem

Trzeba jednak odnotować front, na którym Platforma prezentuje się nieźle, a już na pewno lepiej od swych oponentów. Zachowanie w odpowiedzi na kryzys dyscypliny budżetowej, zamiast zniszczenia budżetu i produkcji bezwartościowego pieniądza, a także determinacja w integrowaniu Polski z UE, również poprzez ambitną próbę szybkiego doprowadzenia Polski do strefy euro. Tutaj mamy do czynienia nie tylko z PR-em i drażnieniem PiS, ale także z realnymi osiągnięciami, z których najnowsze to zapewne ochrony złotemu - szczególnie w najtrudniejszym okresie przystosowawczym - poprzez pozyskanie 20 miliardów linii kredytowej MFW. Może lepiej byłoby to wszystko robić z PiS i prezydentem, a nie na złość nim. Ale tutaj wola opozycji jest jednoznacznie zła, bo Kaczyńscy widzą w złotym jedno z ostatnich narzędzi tradycyjnie rozumianej suwerenności. Więc rząd musi sobie radzić sam.

>>> Konrad Piasecki: Rząd Tuska. Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca

Gdyby nawet dyscyplina budżetowa jako odpowiedź na kryzys i determinacja we wprowadzaniu Polski do strefy euro miały być jedynymi ewidentnymi osiągnięciami tych 500 dni, może już to wystarczyłoby jako usprawiedliwienie decyzji zagłosowania z 2007 roku na PO._________________________
PRZECZYTAJ TAKŻE:
>>> Michalski: Tusk administratorem naszych snów
>>> Rychard: 500 dni rządu. Jest co świętować