Komisja Europejska poprawi klip upamiętniający 20-lecie upadku komunizmu. Pojawi się w nim „Solidarność”, a może nawet papież. Zniknie natomiast z klipu wiec zwolenników „Gazety Polskiej” (chociaż Piotrowi Wierzbickiemu jakieś wspomnienie by się należało) wsadzony tam tylko dlatego, że twórców klipu tak naprawdę żadna historia nie obchodzi. Wykonywali tylko usługę, zarabiali pieniądze, i wstyd, że swoją pracę wykonali źle.
Tak czy inaczej, teraz jedynym niszczycielem polskiego wizerunku w tę rocznicę może być już tylko Lech Wałęsa, jeśli spędzi 4 czerwca przy boku Ganleya w Paryżu, czego nie wyklucza, bo – jak to wyraził w swoim niepodrabialnym ironicznym slangu - „Francja nam pomagała w tamtym czasie, czy nie należy im podziękować?”. Więc Wałęsa w imieniu nas wszystkich będzie dziękował Francuzom, którzy naprawdę uważają Unię Europejską za swoje wielkie dzieło, wspierając w Paryżu Ganleya, który im to wielkie dzieło niszczy.
Ja akurat teraz jestem w Paryżu. Od niedzieli do niedzieli, nie za pieniądze Ganleya, ale za własne. I muszę przyznać, że Paryż nie żyje rocznicami, nawet rocznicą upadku komunizmu w Europie. A jednak żyje świetnie. W knajpach podają doskonałe steki i antrykoty, wcale nie takie drogie, jeśli wybierze się jakąś anonimową braserię na rogu ulicy, a nie jakąś nadętą ekskluzywną restaurację przy bulwarze St. Germains. Studenci Sorbony właśnie zakończyli rytualny coroczny strajk, bo muszą się przygotować do egzaminów, do których został im już tylko miesiąc. Wszyscy gadają o kryzysie, ale wygląda na to, że żyją jak pączki w maśle i nie mają zamiaru obrażać się wzajemnie w kolejną rocznicę zburzenia Bastylii. Nawet Sarko z socjalistami nie będą się przy tej okazji wyzywać od zdrajców i ludzi podłych, pozbawionych honoru itp. Będą toczyli codzienną polityczną batalię, ale nie będą gromadzili listy wyrządzonych sobie wzajemnie „despektów”, jak to robią przy okazji narodowych rocznic, a nawet bez żadnej okazji, nasi bracia sarmaci w nadwiślańskiej polityce.
Szczerze mówiąc, mam w małym poważaniu wszelkie rocznice. Rozstrzygające jest to, czy Polska dzisiaj jest normalnym społeczeństwem, zdrowym państwem, zdolnym do skutecznej i pragmatycznej polityki. Jeśli dzień dzisiejszy nam się udaje, to zarówno ofiary i klęski, jak też zwycięstwa (o wiele w naszej historii rzadsze), które nas prowadziły do tego udanego dnia dzisiejszego – odzyskają sens, będzie je warto obchodzić, a te obchody i rocznice będą wyglądały godnie i porządnie.
Dopóki jednak paskudzimy sobie dzisiejszą politykę, nie potrafimy zbudować państwa, a namiętności polityczne polskiego ludu, a nawet elitarnej społeczności polskich internautów, w zdecydowanej większości sprowadzają się do nienawidzenia Kaczorów albo nienawidzenia Tuska, żadne wydarzenie z przeszłości nas nie uratuje. Każda rocznica, obojętnie, czy będzie to rocznica katastrofy Powstania Warszawskiego, czy rocznica w miarę uporządkowanego wyczołgania się z komunizmu, będzie ponurą groteską. Każda ofiara i każdy bohater z przeszłości zostaną zużyte, a pamięć o nich będzie niszczona. Tak więc tylko udany dzień dzisiejszy może uratować polską historię. A nieudany dzień dzisiejszy może ją pogrzebać.