Sprawa z Włodowa była skomplikowana. Zabito recydywistę, który nadal terroryzował lokalnych mieszkańców. Trudno ocenić, czy w samosądzie był zamiar zabicia, czy nie. Powinniśmy być powściągliwi w jednoznacznych ocenach i tym razem zdać się na wyrok wymiaru sprawiedliwości.

Reklama

Jednak najbardziej bulwersujące nie są wyroki, jakie dostali bezpośredni sprawcy. Przy okazji miało miejsce kilka zdarzeń, które w przyszłości okażą się ważniejsze. Zwróćmy uwagę na to, że żaden odpowiedni organ nie zareagował, gdy wiadomo było, że po okolicy grasuje człowiek terroryzujący mieszkańców Włodowa. Tamtejsza społeczność była więc skazana na siebie. Na ławach oskarżonych powinni zatem siedzieć także policjanci, którzy nie spieszyli się na wezwania. Są oni współwinnymi tej tragedii. Nie wywiązali się bowiem z obowiązku udzielenia pomocy. Oczywiście nie zmienia to faktu, że lincz jest zabójstwem. Ale zaniechanie i zaniedbanie są przecież błędami. Co więcej - są karalne. O tamtejszych policjantach, którzy działali wyjątkowo opieszale nic nie wiemy. A pośrednio przez nich doszło do przekroczenia obrony koniecznej. Wiadomo też, że w takich momentach bardzo łatwo jest przekroczyć granicę prawa. Truizmem jest przypominanie, że policja jest powołana po tego, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Tym razem okazało się, że nie można było na nich liczyć. Dziwi mnie, że sąd skupił się nad bezpośrednimi sprawcami. Pewnie nadzorujący tamtejszy oddział policji nadal tam pracuje albo cieszy się emeryturą. Ktoś może powiedzieć, że sprawcy zabójstwa dostali tylko cztery lata i że taka kara nie odstraszy potencjalnych naśladowców. Uważam jednak, że bardziej odstraszałby wyrok dla tamtejszych funkcjonariuszy, ponieważ stałoby się jasne, że w końcu zaczną poważnie traktować swoje obowiązki.