Czy to źle, że o. Tadeusz Rydzyk i Radio Maryja organizują każdego roku wielką pielgrzymkę na Jasną Górę? Absolutnie nie. Czy to źle, że zapraszani są na nią niektórzy politycy? To żaden skandal, ale umiar w tej kwestii nie byłby niczym złym. No i wreszcie czy to źle, że o. Rydzyk zakłada własną sieć telefonii komórkowej? Nic w tym niedobrego, jeśli nie łamie prawa i dobrych obyczajów.

Reklama

Problem zaczyna się, gdy te trzy sprawy połączy się jednocześnie. Gdy polityk z wałów jasnogórskich prowadzi partyjną agitację. Gdy przywódca ruchu religijnego (a w tej kategorii ojciec dyrektor się mieści) zezwala na to. Jeszcze większy problem jest, gdy pielgrzymka służy reklamie nowego przedsięwzięcia biznesowego, a polityk do tego dołącza.

To główne przesłanie wczorajszej 17. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Nie hasło tejże pielgrzymki, ale fakt, że ojciec dyrektor i prezes Jarosław Kaczyński wspólnie zareklamowali związaną z radiem nową sieć telefonii komórkowej wRodzinie. A prezes, który do tej pory unikał posiadania „elektronicznej smyczy”, ochoczo oznajmił, że sprawi sobie telefon w tejże sieci. W sumie nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle, że zrobił to za darmo, bo Michaił Gorbaczow za reklamę pizzy dostał przynajmniej godziwe pieniądze. A skoro jesteśmy przy historycznych analogiach, przypomnijmy sobie oburzenie, na które słusznie zapracował prezydent Aleksander Kwaśniewski, reklamując meble zaprzyjaźnionej firmy.

Można sądzić, że w redakcji tygodnika „Nie” wszyscy są zachwyceni przebiegiem pielgrzymki. Sami by tego nie wymyślili, bo uznaliby to za zbyt mało rzeczywiste. A jednak. Skutek jest taki, że pielgrzymka Radia Maryja – dla setek tysięcy ludzi autentyczne przeżycie religijne – została strywializowana i zredukowana do pośmiewiska dla antyklerykałów. Rydzyk kolejny raz dał asumpt swoim wrogom do przedstawiania go jako biznesmena, nie duchownego. Dzieje się to w momencie, gdy grupa wierzących protestuje przeciw terminowi koncertu Madonny w Warszawie (15 sierpnia, w święto Najświętszej Maryi Panny – red.). Ojciec Tadeusz nie pomógł im, reklamując swoje telefony na Jasnej Górze. Skoro on może zarabiać na religii, to dlaczego piosenkarka nie może zarabiać na bluźnierstwie? To nie jest pytanie, pod którym się podpiszę, ale wiem, że wkrótce je usłyszymy.

Reklama

Kaczyński zaś dał na cały tydzień temat dla „Szkła kontaktowego”. Przy okazji przypomniał wahającym się centrowym wyborcom, że ciągle bardziej zabiega o środowiska stojące przy prawej ścianie niż o nich.

Zobaczyliśmy też wczoraj znamienną rzecz. Rozpromieniony Kaczyński, używający tam słowa „my”, pokazuje, jak bardzo jest zmęczony. On nie chce polemizować, przekonywać nieprzekonanych. Lider największej partii opozycyjnej, pretendent do władzy, woli odpoczywać wśród ludzi wyłącznie życzliwych. Tam, gdzie nie padną trudne pytania, gdzie nie ma konfliktu. W taki stan popadali po kilku miesiącach sprawowania władzy szefowie rządu. Był to znak, że są zdolni już tylko do obrony kurczącego się obszaru wpływów. Jednak gdy w takim stanie znajduje się przywódca opozycji – ktoś, kto z definicji musi zachowywać się jak wygłodniały drapieżnik – to nietrudno zrozumieć przyczynę sondaży, w których od miesięcy widać, że opozycja drepcze w miejscu, a rządzący pysznią się powszechnym poparciem.