To niebywałe, że prokuratura próbuje założyć na usta kaganiec wszystkim pozostałym instytucjom prowadzącym śledztwa. ABW, CBA i policji. Co się takiego właściwie stało, że Ministerstwo Sprawiedliwości sięgnęło po tak drastyczne środki? Bo to przecież ono stoi za tym pomysłem. Za chęcią przejęcia przez prokuraturę na wyłączność prawa do informowania opinii publicznej o toczących się śledztwach. Tym posunięciem prokuratura przyznaje sobie cechę nieomylności. Status wyroczni, która jako jedyna z pośród pozostałych śledczych instytucji wie najlepiej, o jakich aktualnie prowadzonych śledztwach obywatele mogą się dowiadywać. Prokuratura będzie też decydować, jakie informacje związane z ujawnianym przez nią śledztwem mogą być powszechnie dostępne, a jakie muszą być ukryte.

Reklama

Prawdą jest, że szefostwo każdej „firmy” prowadzącej własne śledztwo lubi się popisywać swoimi sukcesami. Nierzadko przedwcześnie przekazuje jakieś informacje opinii publicznej albo wyolbrzymiając osiągnięcia własnych służb – przejaskrawia zarzuty. Czasami do rozmiarów wołających o pomstę do nieba. Takie przypadki mamy przecież jeszcze świeżo w pamięci. Choćby sprawę znanego kardiochirurga Mirosława Garlickiego, kiedy to publicznie zasugerowano, że dopuścił się lekarskiej zbrodni zabójstwa, a materiał dowodowy ograniczał się do spraw korupcyjnych. Od tej cechy niewolna jest jednak również sama prokuratura. Wielokrotnie z najbardziej zdawałoby się autorytatywnych ust przedstawicieli prokuratury słyszałem wstrząsające informacje o rozmiarach przestępstw popełnionych przez podejrzanych, przeciwko którym prokuratura prowadziła akurat śledztwa, aby po latach dowiedzieć się, że wysuwane z taką siłą i przekonaniem oskarżenia okazały się nieprawdziwe lub co najmniej przesadzone.

Z drugiej zaś strony powszechnie wiadomo, że prokuratorzy nie tylko są skąpi w udzielaniu mediom informacji o toczących się śledztwach, ale wręcz blokują dostęp do jakichkolwiek informacji o działalności prokuratury.

Obecny przepis wprowadzony przez ministra Andrzeja Czumę – on jako minister ponosi zań odpowiedzialność – buduje poczucie bezkarności prokuratorów. Mogą oni bowiem podejmować już nie miesiącami, ale latami decyzje, za które nikt nie będzie ich w stanie rozliczyć. Czemu? Ponieważ nie będzie miał pojęcia o ewentualnych błędnych ich krokach, fałszywych podejrzeniach czy nieuzasadnionych wnioskach o areszt. Chodzi jednak nie tylko o bezkarność. To rozwiązanie dopuszcza możliwość stosowania w wielu podstawowych procesowych krokach pełnej samowoli.

Reklama

W żadnym z państw zachodnich prokuratura nie posuwa się do tak daleko idącej uzurpacji.

Konsekwencje mogą okazać się nożem wbitym w plecy demokratycznego państwa. Prokuratura dostaje do ręki narzędzie otwierające przed nią możliwość dowolnego sterowania śledztwami. Że za tym rozwiązaniem stoją wpływowi obecnie politycy z kręgu władzy, jestem niemal pewien.

Nie wierzę w to, że to sami prokuratorzy będą decydować, które śledztwa nagłaśniać, a jakie ukrywać. Często te posunięcia będą odbywały się pod dyktando polityków. Politycy za pośrednictwem prokuratury będą mogli manipulować informacjami o prowadzonych śledztwach. To obecny obóz rządzący zdecydował, że może odnieść korzyści wtedy, gdy będzie miał wpływ na to, jakie śledztwa ujawniać. A jednocześnie zabezpieczyć się przed „epatowaniem” opinii publicznej śledztwami, które mogłyby wpłynąć na niekorzystny obraz obecnych partii stojących u steru władzy.

Reklama

Prawdziwe, a więc polityczne intencje – takie są bowiem reguły gry – będą zamaskowane szlachetnymi celami: dobrem śledztwa, prawidłowym, niezakłóconym jego przebiegiem. Pomysłu tego będą formalnie też bronić inne pozorne wartości. Niewystawianie na żer opinii publicznej osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa. Obrona przed krwiożerczymi mediami goniącymi za tanią sensacją. Bo to one – będzie tłumaczyć prokuratura – rozdmuchują do niebywałych rozmiarów wszelkie afery. Ujawniając przedwcześnie oskarżenia szczególnie wobec znanych powszechnie osób, przesądzają z góry o ich winie. Skazują je przedwcześnie na utratę dobrego imienia, na otchłań społecznej infamii, z której nie ma powrotu do świata szanowanych obywateli o wysokim prestiżu.

Jeśli jednak prokuratura myśli, że swój prestiż odbuduje na monopolu do informacji, głęboko się rozczaruje.