Jestem zwolennikiem pamięci o Powstaniu Warszawskim. Ale gdy idzie o ustanawianie tego dnia świętem państwowym i nadzieję prezydenta Kaczyńskiego na to, że w przyszłości miałby to być dzień wolny od pracy, to byłbym ostrożny. W tym wypadku pierwszeństwo mają daty bardziej zasługujące na takie wyróżnienie – 4 czerwca jako data symbolizująca upadek komunizmu oraz 31 sierpnia, czyli data porozumień gdańskich. I to są daty, którym absolutnie dałbym pierwszeństwo. Do tej pory zresztą warszawiacy czcili 1 sierpnia pamięć o Powstaniu Warszawskim. Oczywiście, święto to zasługuje na wzmocnienie, ale moim zdaniem nie jako państwowe.

Reklama

To święto, które w pierwszej kolejności obchodzi mieszkańców stolicy. Jako państwowe mogłoby być odczytane jak pewnego rodzaju dyktat Warszawy nad innymi miastami w Polsce. Dla np. Łodzi, Krakowa czy Poznania bardziej symboliczne są zupełnie inne daty. W Poznaniu pewnie mieszkańcy życzyliby sobie, żeby taką datą był 27 grudnia upamiętniający wybuch Powstania Wielkopolskiego w 1918 roku. A jednak poznaniacy nie domagają się, by upaństwowić ich obchody, a w przyszłości ustalić nawet dzień wolny. Oczywiście data 1 sierpnia jest bardzo ważna. To dzień refleksji, ale też przestrogi. Jednakże świętami państwowymi powinniśmy czynić dni polskich zwycięstw, a nie klęsk i utrwalania polskiej martyrologii.

W oczywisty sposób PiS chce wykorzystać politycznie Powstanie Warszawskie, zamieniając je na święto partyjne przez nadmierne angażowanie się w jego obchody i rzucając cień na środowiska mniej patriotyczne. Takim postępowaniem partia ta robi powstaniu niedźwiedzią przysługę. Akceptacja i szacunek dla tej daty są o wiele większe niż dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Uważam, że pisowska żaba nie powinna podsuwać swojej łapy do podkucia w czasie, gdy Polacy wspominają tak tragiczny moment w dziejach naszej stolicy. To może również rzucać cień na całe obchody. A niestety, także przy tej okazji prezydent Lech Kaczyński prowadzi jawną politykę promowania PiS. Prezydent ma naturalnie dużą siłę przebicia. Gdy jednak zakończy swoją kadencję, próby dalszego zawłaszczania historii przez braci Kaczyńskich nie będą już miały takiego wymiaru medialnego. Sprzeciwiają się temu też sami powstańcy, którzy mają już dość manipulowania tym świętem. Zwłaszcza że ich ocena powstania nie zawsze jest taka jak powszechnie wśród polityków. Powstańcy pamiętają heroizm walki i ogromne bohaterstwo.

Jednak nie wszyscy z nich są entuzjastami decyzji o podjęciu powstania. Dla nich była to najbardziej tragiczna decyzja. Powstanie to doprowadziło do jednej z największych klęsk narodowych. Do walki przeciwko śmiertelnemu wrogowi stanęli intelektualiści. Wyniszczenie elity narodu w przededniu konfrontacji z nowym, komunistycznym totalitaryzmem było zabiegiem bezsensownym. Trudno jest to pomijać lub protestować, że tak nie było. W sytuacjach gdy zbliża się potworne niebezpieczeństwo, trzeba ratować substancję narodową, jaką są elity. Jeśli organizmowi zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, to otwarcie żył i wypuszczenie najcenniejszej, zdrowej krwi, nie jest zabiegiem dobrym. A właśnie tak się stało w powstaniu.

Reklama