Czy trudno jest dzisiaj być Palestyńczykiem?
HANNA SINIORA
: Od 40 lat wciąż żyjemy pod okupacją. Codziennie nasi rodacy giną od izraelskich kul. Jednak powoli odzyskujemy to, co do nas należy. Ziemię w postaci terenoacute;w Gazy, gospodarkę. Mamy też prezydenta i nowy niezależny rząd.

Ale Hamas, a wraz z nim Palestyńczycy, w coraz większym stopniu są kontrolowani przez Iran.
- Chcemy, żeby wpływ na nas miały państwa zachodnie i ich dziedzictwo cywilizacyjne. Chcemy stowarzyszenia z Unią Europejską i bliskiej wspoacute;łpracy nawet ze Stanami Zjednoczonymi.

Czy jako intelektualista palestyński nie sądzi pan, że organizacja terrorystyczna nie powinna rządzić Autonomią Palestyńską?
- Chodzi panu o Hamas? Trzeba na tę sprawę spojrzeć z innej strony. Polska po II wojnie światowej znajdowała się pod okupacją Związku Sowieckiego. Panowały u was narzucone rządy, a na waszej ziemi stacjonowały wojska okupacyjne. W końcu uformowaliście bdquo;Solidarność”. To był ruch oporu i sprzeciwu.

To jednak niestosowne poramp;oacute;wnanie do Hamasu. amp;bdquo;Solidarność” nie posługiwała się przemocą – nie wysadzała w powietrze niewinnych ludzi.

- Jednak władze sowieckie i lokalne postrzegały ruch jako antyreżimowy. Szukały pretekstu, by oskarżyć działaczy opozycji o terroryzm. Wiemy jednak, że chodziło o sfingowanie procesoacute;w, byle tylko wtrącić ludzi do więzienia. I tutaj na Bliskim Wschodzie robi się to samo.

Jest ramp;oacute;żnica pomiędzy byciem oskarżanym o terroryzm a przeprowadzaniem zamachamp;oacute;w.
- Na Bliskim Wschodzie to normalne, że ruchy polityczne mają swoje skrzydło polityczne i militarne. I Fatah, i Hamas posługiwały się przemocą. Dlaczego inną miarę przykłada się do tych organizacji? Poza tym zanim jeszcze powstało państwo Izrael, Brytyjczycy oskarżali radykalne organizacje żydowskie o terroryzm, np. Menachema Begina czy Icchaka Szamira. A Żydzi twierdzą, że były to grupy wyzwolenia narodowego czy oporu. Dokładnie tak Palestyńczycy nazywają dziś Hamas. Na wszystko trzeba patrzeć w kontekście wydarzeń historycznych. Pamiętajmy, że roacute;żne grupy żydowskie, a nawet państwo izraelskie, posługiwały się metodami, ktoacute;re dziś nazywa się terroryzmem.

Jednak Hamas nie wyrzekł się terroryzmu i nie ramp;oacute;żni się pod tym względem od Al-Kaidy.
- Przewodniczący Hamasu powiedział po wyborach, że chce długiego okresu rozejmu. Zaproponował zawieszenie ognia nawet na 50 lat. Nie pomogło. Przez 18 miesięcy po wyborach nie było żadnych aktoacute;w przemocy ze strony Palestyńczykoacute;w. Ale Izrael stale naruszał naszą granicę, aresztował palestyńskich bojownikoacute;w. I choć izraelskie wojska znowu weszły do Strefy Gazy, Hamas zadeklarował zawieszenie ognia.

Jak można mu pozwolić rządzić, skoro jednym z jego celamp;oacute;w, zapisanych w karcie założycielskiej organizacji, jest zniszczenie Izraela?
- Należy uszanować decyzję narodu palestyńskiego. Izrael, podobnie jak społeczność międzynarodowa, z jednej strony moacute;wi o konieczności rozprzestrzeniania demokracji na Bliskim Wschodzie, a z drugiej – gardzi wolnym wyborem ludzi. Przecież Hamas został wybrany demokratycznie. I demokratycznie wyborcy ograniczyli Fatahowi zakres władzy do 45 miejsc w parlamencie. Niestety, Unia Europejska i USA zbojkotowały ten wyboacute;r narodu palestyńskiego. Nie dały Hamasowi szansy na wykazanie się zdolnością do rządzenia.

Jest jednak umiarkowany prezydent Mahmud Abbas i jego otoczenie. Czemu nie odnosicie sukcesamp;oacute;w politycznych?

- Sukcesy palestyńskie wiązały się ściśle z propokojową polityką kolejnych prezydentoacute;w od twardego Ronalda Reagana, poprzez Busha seniora i Clintona. Bush junior nie zdecydował się na kontynuowanie polityki poprzednikoacute;w. Najpierw zachęcał do nieskrępowanych wyboroacute;w, a potem zablokował nowy rząd. Tę trudną sytuację, ktoacute;ra wynikła po naszych wyborach, skomplikowała jeszcze bardziej ostatnia wojna Izraela z Libanem. Hezbollah wypowiedział ją Izraelowi, bo ten nie chciał oddać okupowanej ziemi libańskiej, tzw. Farm Szeba. Zaczęło się od schwytania żołnierzy izraelskich. Roacute;wnież Palestyńczycy schwytali żołnierza izraelskiego, ale nie dlatego, żeby doprowadzić do zniszczenia Izraela, tylko by zaakcentować problem jeńcoacute;w palestyńskich. W więzieniach izraelskich przebywa obecnie ponad 10 tysięcy palestyńskich więźnioacute;w. I coś musi być w tej sprawie zrobione.

Na czym wam zależy?
- Izraelski rząd nie ma po tej wojnie planu politycznego. A powinniśmy pomyśleć o całościowym rozwiązaniu naszego problemu. Czas na drugie spotkanie pokojowe z pomocą UE, USA, Rosji, na wzoacute;r tego z Madrytu w 1991 roku. Musimy ruszyć z miejsca proces pokojowy z serią rozmoacute;w izraelsko-libańskich, izraelsko-syryjskich i izraelsko-palestyńskich. Istnieje jeszcze inicjatywa arabska podjęta przez kroacute;la Abdullaha z Arabii Saudyjskiej. Jego mapę drogową poparły 22 kraje arabskie. Zaproponowały Izraelowi trwałe gwarancje pokojowe, a jedyną ceną miał być powroacute;t do granic z 1967 roku. Wtedy Palestyńczycy mieliby swoje państwo z 22 procentami swojej ziemi. Chcemy takiego państwa, żeby moacute;c powstrzymać naszych radykałoacute;w.

A czym poparte byłyby te gwarancje dla Izraela?

- Palestyńczycy wyrzekliby się posiadania regularnego wojska. Pozostalibyśmy państwem dysponującym jedynie siłami policyjnymi. Związalibyśmy się traktatami obronnymi z Izraelem i naszymi sąsiadami. Myśleliśmy o wspoacute;łpracy gospodarczej i powstaniu strefy ekonomicznej: Palestyna, Izrael i Jordania.

Jednak Izraelczycy nie wierzą, że potraficie utrzymać w cuglach terrorystamp;oacute;w.
- Proacute;bujemy uświadomić obecnym władzom Izraela, że ponad 80 procent naszego narodu pragnie pokoju. Nasz prezydent codziennie wydaje oświadczenie, że jest gotowy do rozmoacute;w. Niestety, premierzy izraelscy go ignorują. Najpierw Szaron, a teraz Olmert chce wyznaczyć nam granice i zabrać 20 procent Zachodniego Brzegu, a następnie ogłosić, że reszta jest na nasze państwo. Budują, jak niegdyś Związek Sowiecki, nowy mur berliński. Palestyńczycy muszą pokonywać tunele, żeby dostać się z miejsca na miejsce. Kiedyś z Hebronu do Nablusu można było dojechać w godzinę, dziś jest tyle punktoacute;w kontrolnych wojska i policji izraelskiej, że taka podroacute;ż trwa nawet cały dzień. Wciąż wierzę, że możemy mieć otwarte granice i wspoacute;łpracować w wielu obszarach, od ochrony środowiska po eksploatację bogactw naturalnych. Albo Izrael zdecyduje się na wojnę, jak zrobił to z Hezbollahem, albo usiądzie do rozmoacute;w z nami w sprawie niepodległości i ziemi.

Wielu ludziom w Izraelu takie rozmowy kojarzą się z początkiem końca ich państwa: ziemia jest dla Żydamp;oacute;w darem Boga. Jeśli będą się jej pozbywać, tym łatwiej będzie Hamasowi i Hezbollahowi atakować ich. Przebieg wydarzeń potwierdza ich obawy.
- Jeśli powstanie państwo palestyńskie, to terroryzm straci rację bytu. Przede wszystkim ta strategia walki o wolność utraci poparcie Araboacute;w. Pamiętajmy, że kiedy pomiędzy Palestyńczykami i Izraelem panował pokoacute;j, wpływy Hamasu malały. Dziś jednak wszyscy przegrywamy. Bezrobocie, razem z tym ukrytym, w Palestynie sięga ponad 50 procent. Ostatnia wojna wstrzymała ruch turystyczny. Sklepy, hotele i inne usługi w tak do niedawna dobrze prosperujących rejonach jak Betlejem czy Jerycho znajdują się na granicy bankructwa. Palestyna nie ma lotniska, a lądujący w Tel Awiwie turyści przyjeżdżają głoacute;wnie do Izraela. W Gazie żołnierze izraelscy przeprowadzają akcje wojskowe. W więzieniu izraelskim siedzi przewodniczący naszego parlamentu i blisko 50 posłoacute;w. Pomoc finansowa z Zachodu jest wstrzymana. Nauczyciele od 3 miesięcy nie dostają wynagrodzenia. Panuje całkowity zastoacute;j. To rodzi rozgoryczenie, bezsilność, a następnie akty przemocy. My oferujemy sukces: uznanie Izraela przez wszystkie kraje arabskie i państwo dla Palestyńczykoacute;w. I do tego zachęcał nas wszystkich zmarły papież Jan Paweł II.
Zachęcał też do uznania państwa Izrael.
Przede wszystkim solidaryzował się z tutejszymi ludźmi, pokazując to podczas swojej pielgrzymki, ktoacute;rą podjął mimo ciężkiej choroby. I Palestyńczycy to widzieli. Wiedzieliśmy, że ta pielgrzymka miała nie tylko wymiar religijny, ale roacute;wnież głęboko ludzki, zachęcający do trwałego pojednania. Sam jestem katolikiem i wciąż uczę się zrozumienia i pokory od Jana Pawła II. Mam nadzieję, że Watykan włączy się w negocjacje palestyńsko-izraelskie w sprawie przyszłości Jerozolimy. To jest największa kość niezgody. Izraelczycy chcą bowiem Jerozolimy niepodzielnej. A my, tak jak Jaser Arafat, powtarzamy, że już zgodziliśmy się, żeby zachodnia Jerozolima należała do państwa Izrael. Prosimy Izraelczykoacute;w, żeby zgodzili się na powstanie państwa palestyńskiego w granicach z 1967 roku ze wschodnią Jerozolimą jako stolicą. I mam nadzieję, że Polska zechce nam w tym pomoacute;c.

W jaki sposamp;oacute;b?

- Macie bardzo cenne doświadczenia dojścia do porozumienia z okupantem, ktoacute;re doprowadziło do wielkiej pokojowej rewolucji i zmiany politycznej mapy Europy: upadku muru berlińskiego, zjednoczenia Niemiec i wyzwolenia wielu narodoacute;w. Myślę, że Polska rzeczywiście nam pomoże. Liczymy, że polscy przyjaciele, katolicy włączą się w te negocjacje na rzecz pojednania na tych ziemiach. Mam nadzieję, że nie ulegniecie propagandzie, ktoacute;ra stara się wmoacute;wić, iż Palestyńczycy to terroryści, i sami zobaczycie, że to, co moacute;wię, jest prawdą. Pamiętajcie jednak, że taką odważną postawę przyjął premier Icchak Rabin. I kto go zabił? Żyd. Za co? Bo chciał oddać ziemie Zachodniego Brzegu. Dzisiaj Partia Pracy i inne lewicowo-centrowe myślą jak Rabin. I ten fakt napawa nas nadzieją na przyszłość.





































Reklama



Dr Hanna Siniora, doradca prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, szef Palestyńskiego Centrum Informacyjnego. Od 1989 roku na czele Europejsko-Palestyńskiej Izby Handlowej. Członek delegacji palestyńskiej podczas rozmów pokojowych w Madrycie, Oslo i Camp David. Zasiada w Palestyńskiej Radzie Narodowej. Pierwszy oficjalny przedstawiciel OWP do rozmów pokojowych, który w 1986 roku spotkał się z sekretarzem stanu USA George’em Schulzem.