MAREK GARZTECKI: W 1984 roku ówczesna premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher zagroziła zawetowaniem dalszego wzrostu unijnych wydatków, jeśli nie dostanie upustu w składce do budżetu Unii Europejskiej. Postawiła wszystko na jedną kartę i wygrała tzw. brytyjski rabat. Jaki był klucz do tego sukcesu?
GERALD FROST
: Ówczesną taktykę negocjacyjną Margaret Thatcher można określić jednym słowem - nieustępliwość. Szefowa rządu uznała, że formuła, według której skalkulowano brytyjskie wpłaty do unijnego budżetu, nie jest ani słuszna ani uczciwa. Więc jeśli niemożliwa jest całkowita zmiana systemu unijnych finansów, to Wielkiej Brytanii należy się przynajmniej rabat.

Złożywszy takie oświadczenie na szczycie Unii w podparyskim Fontainebleau, premier Thatcher po prostu odmówiła opuszczenia sali rokowań dopóki jej żądania nie zostaną spełnione. Warto przypomnieć, że brytyjscy dyplomaci byli wówczas o wiele bardziej proeuropejscy niż sama Margaret Thatcher, więc jej zachowanie straszliwie ich przeraziło. Thatcher potrafiła jednak postawić na swoim, nawet wbrew radom dyplomatów.

A czy nie baliście się izolacji, jaką wtedy straszono Wielką Brytanię?
Rzeczywiście, wywierano na nas ogromną presję. Ja, podobnie jak premier Thatcher, byłem wtedy w tej wąskiej mniejszości, która nie ulękła się gróźb. I co? W końcu wyszło na nasze.


Dzisiaj ostrzeżenia, że jakiś kraj Unii będzie osamotniony czy nawet izolowany, nie wywołują już takiego wrażenia, jak dawniej. Bo przecież wyraźnie widać, że w Europie najwyższy wzrost gospodarczy mają kraje pozostające poza Unią, a te najbardziej zintegrowane najniższy.

Zachodnie media przedstawiają obecne stanowisko Polski w sprawie liczenia głosów w Radzie Unii Europejskiej jako antyniemieckie. Niemiecka prasa wręcz oskarża polskich polityków o kierowanie się irracjonalnymi obawami. Czy mają rację?
Wręcz przeciwnie. Uważam, że obawy Polski są całkowicie słuszne i zrozumiałe, bo obecne poczynania UE mają niewiele wspólnego z ideą samorządności. Problem w tym, że obecny ustrój Unii jest wysoce niedemokratyczny, nie uwzględnia w odpowiednim stopniu interesów jej średnich i mniejszych krajów.


Rozumiem też niepokój, jaki w Polsce wzbudzają niemieckie dążenia do ściślejszych związków z Rosją. Nie sądzę jednak, aby Niemcy były w stanie osiągnąć swe cele bezpośrednio, mogą to uczynić tylko przy pomocy Unii Europejskiej. Stąd przekonanie Angeli Merkel, że ściślejsza integracja Unii służy niemieckim interesom. To jest podstawą jej gry.

Niemcy stanowczo podkreślają, że chodzi im o dobro całej Unii Europejskiej. Jak ta sytuacja jest postrzegana w Wielkiej Brytanii?
Niemcy stają się coraz bardziej pewni siebie i coraz mniej ograniczeni historycznymi zaszłościami. Niemieckie ożywienie gospodarcze z ostatnich lat spowodowało, że wpływy Berlina w Europie znacznie wzrosły. Niemcy razem z Francją po prostu przyzwyczaiły się rządzić Unią Europejską. Wielu ekspertów pomyliło się w ocenie kanclerz Angeli Merkel, sądząc, że będzie ona nową Margaret Thatcher.


Tymczasem jej gorące poparcie dla francuskich prób tworzenia niezależnych od NATO europejskich sił zbrojnych zupełnie nie pasuje do obrazu zwolenniczki wzmocnienia związków transatlantyckich, jaki Merkel usiłuje stworzyć. Premier Tony Blair próbował wypracować przeciwwagę dla tych planów w postaci przymierza brytyjsko-włosko-hiszpańskiego z poparciem Polski i innych krajów Europy Środkowej. Niestety, nic z tego nie wyszło.

Ale to oznacza, że poparcie obecnych polskich propozycji powinno leżeć w interesie Wielkiej Brytanii. Dlaczego tak się nie stało?
Wielka Brytania nie okazała się zbyt pomocna w polskich zabiegach, bo premier Blair usiłuje rozwiązać kwadraturę koła. Z jednej strony chce podtrzymywać przyjazne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, ale z drugiej jest najbardziej prounijnym brytyjskim premierem od czasu Edwarda Heatha. Właśnie dlatego nie jest w stanie wypracować takiego stanowiska w sprawie Unii, które byłoby atrakcyjne dla krajów Europy Środkowej.

Czy rozpoczynający się dziś szczyt Unii w Brukseli zakończy się fiaskiem?

Jest mocno wątpliwe, czy kończąca się właśnie półroczna prezydencja Angeli Merkel w Unii Europejskiej zostanie uwieńczona sukcesem. Stawiam na to, że nie uda się wypracować takiego minitraktatu, pod którym mogłyby się podpisać wszystkie unijne kraje. Prawdopodobnie brukselski szczyt zakończy się podpisaniem ogólnikowego oświadczenia, które pozostawi większość zagadnień do rozstrzygnięcia przyszłej konferencji międzyrządowej.







Gerald Frost był doradcą byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher