Marcin Przeciszewski, Tomasz Królak (KAI): Co będzie priorytetem nowego sekretarza Konferencji Episkopatu?
Bp Stanisław Budzik: Moim głównym zadaniem nie będzie kreowanie własnej polityki czy realizacja własnych koncepcji, ale przede wszystkim wsłuchiwanie się w głos braci w biskupstwie, służba całej Konferencji Episkopatu, a przez to Kościołowi w Polsce. Dotąd obserwowałem prace Sekretariatu Episkopatu niejako z zewnątrz, teraz muszę się szybko nauczyć, jak funkcjonuje ta ważna instytucja od wewnątrz. Jest to urząd, który koordynuje wszelkie prace KEP: przygotowuje spotkania plenarne, utrzymuje kontakt z jej komisjami i radami, prowadzi korespondencję i archiwum. Sekretarz reprezentuje też Konferencję na zewnątrz, zarówno jeśli chodzi o relacje z państwem, jak i kontakty międzynarodowe. W ramach sekretariatu działa Biuro prasowe, które przez rzecznika utrzymuje kontakty ze środkami masowego przekazu i wydaje organ urzędowy Konferencji. Sekretariat Episkopatu Polski funkcjonuje dobrze i dynamicznie. Chciałbym więc kontynuować pracę moich poprzedników. Skoro jednak "Ecclesia semper reformanda est" (Kościół zawsze wymaga reform), to także instytucje kościelne mogą i powinny podlegać modyfikacji i zmianie, aby lepiej odpowiadać na aktualne wyzwania.

Polska jest jednym z krajów, gdzie funkcja sekretarza generalnego Episkopatu powierzana jest biskupowi. Skąd wynika ta specyfika? Czy to oznacza, że w polskim Episkopacie urząd ten ma większą rangę niż poza granicami?
Episkopat Polski jest na tyle liczny, iż może oddelegować jednego biskupa do pełnienia roli sekretarza, podobnie jak to jest np. we Włoszech. Inne konferencje powierzają to zadanie kapłanom - tak jest np. w Niemczech. Są też kraje, w których rolę tę pełni biskup mający równolegle obowiązki w diecezji, np. na Białorusi. Ranga urzędu sekretarza w Polsce wynika po części z historii. W czasach komunistycznych nieoceniona była rola wybitnych sekretarzy, bpa Choromańskiego i abpa Dąbrowskiego, którzy zdobyli wielki autorytet zabiegając o należne prawa dla Kościoła i społeczeństwa. Rolę sekretariatu określa także fakt, że KEP pracuje bardzo intensywnie, spotyka się wiele razy w roku, posiada wiele komisji, zespołów i rad.

Media informują, że w łonie polskiego Episkopatu są różne i opozycyjne wobec siebie nurty myślenia? Czy to prawda?
W Konferencji Episkopatu panuje pełna jedność, jeśli chodzi o sprawy zasadnicze, jakimi są sprawy doktrynalne, moralne, łączność ze Stolicą Apostolską, opcja na rzecz życia i godności człowieka. W sprawach mniejszej wagi różnice są nie tylko dopuszczalne, ale wręcz potrzebne i twórcze, zgodnie ze znakomitym starożytnym hasłem: "In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas" (W sprawach zasadniczych jedność, w wątpliwych wolność, a we wszystkich miłość). Od ponad trzech lat uczestniczę w konferencjach plenarnych i jestem pełen podziwu dla troski księży biskupów o poziom dyskusji, ich rzeczowość i sprawne przechodzenie do konkluzji. Mam jednak wrażenie, że Konferencja Episkopatu jest przepracowana i nie zawsze jest czas, aby dogłębnie przedyskutować wszystkie zagadnienia. Być może niektóre tematy można by przekazać do wstępnego rozważenia i zaopiniowania przez spotkania metropolitalne.

A czy przypadłością, jaka toczy dziś polski Kościół, nie jest zbytnia koncentracja wokół sfery polityki? Jakie winny być granice zaangażowania Kościoła w tej sferze?
Jestem przekonany, że nie można mówić o takiej koncentracji. Kościół w Polsce koncentruje się na głoszeniu Ewangelii, sprawowaniu sakramentów, pracy duszpasterskiej. Znikomy ułamek czasu i wysiłków biskupów, kapłanów i ludzi świeckich, zaangażowanych w misję Kościoła stanowią sprawy związane ze sferą polityki. Ale te sprawy są nieproporcjonalnie nagłaśniane przez media i w odbiorze społecznym może powstać taki, z gruntu nieprawdziwy, obraz. Każdy z biskupów i księży jest obywatelem państwa i może mieć, powinien mieć, własne poglądy polityczne. Im większą piastuje jednak odpowiedzialność w Kościele, tym ostrożniej winien się wypowiadać w kwestiach czysto politycznych. Zwłaszcza, jeśli nie są one związane z moralnością czy społeczną nauką Kościoła. Odnoszę wrażenie, że Kościół w Polsce na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat bardzo wiele się w tej dziedzinie nauczył. Proces ten nazwałbym stopniowym przechodzeniem od odpowiedzialności za cały naród - co było podyktowane nadzwyczajną sytuacją w czasach komunistycznych - do lepszego zrozumienia autonomii sfery politycznej. Kościół nie chce jednak i nie może zrezygnować z krytycznej refleksji nad dziedziną życia społecznego i politycznego. W swym nauczaniu społecznym wskazuje na podstawowe wartości moralne, które winny przenikać wszystkie dziedziny życia - gospodarki i polityki nie wyłączając. Uczy kategorii dobra wspólnego, przypomina o niezbywalnej godności osoby ludzkiej. Katolicka nauka społeczna, krótko mówiąc, wskazuje nie tyle, jaka winna być "polityka chrześcijańska", lecz jak "po chrześcijańsku" uprawiać politykę czy działalność gospodarczą.

Czy Kościół dysponuje dostateczną wrażliwością na tych, którzy w sensie politycznym występują pod bardzo różnymi barwami?
W tej dziedzinie musimy chyba jeszcze popracować nad sobą. Człowiek jest drogą Kościoła, każdy człowiek, niezależnie od swoich przekonań politycznych. Kościół jest znakiem zbawienia dla wszystkich ludzi i wszystkich stara się przyciągnąć do światła Ewangelii. Nie powinien się zamykać na człowieka z powodu jego przynależności partyjnej. Z drugiej jednak strony wiadomo, że nie wszystkie postawy czy decyzje polityczne dadzą się pogodzić z nauką Kościoła.

Ksiądz Biskup większość życia spędził w diecezji tarnowskiej. Kiedy spojrzymy na socjologiczne analizy życia religijnego w Polsce, diecezja ta zajmuje pierwsze miejsce. Zarówno, jeśli chodzi o procent osób wierzących, praktykujących czy ilość powołań. Instytut Statystyki Kościoła w Polsce wykazał, że mieszkańcy tej diecezji lepiej znają prawdy wiary od ogółu Polaków. Czym to można wytłumaczyć?
Diecezji tarnowskiej nie izolowałbym od innych diecezji na południu Polski, poczynając Przemyśla aż po Śląsk. Są to regiony o wysokim stopniu identyfikacji religijnej i wysokich wskaźnikach praktyk religijnych. Diecezję tarnowską znam najlepiej, mogę więc pokusić się o wskazanie niektórych przyczyn, pewnie i w innych diecezjach będzie podobnie. Wiara ludu Bożego w diecezji tarnowskiej jest przekazywana w wielu dobrych, zdrowych rodzinach, pogłębiana przez solidną katechezę, mającą w diecezji długą tradycję. Ważną rolę spełnia środowisko lokalne, które nie zostało tak bardzo jak gdzie indziej rozbite przez procesy migracyjne. Ludzie czują się u siebie, są zakorzenieni, zintegrowani. Pewną rolę odgrywa spuścizna historyczna. Nie zapominajmy, że Kościół w Galicji cieszył się większą wolnością niż w zaborze pruskim czy rosyjskim. Znakiem silnej wiary i owocem solidnej pracy duszpasterskiej kapłanów są liczne powołania kapłańskie i zakonne. W tarnowskim seminarium przygotowuje się do kapłaństwa ponad 200 kleryków, a drugie tyle młodych z diecezji przebywa w seminariach zakonnych w całej Polsce. Wielu kapłanów włącza się w misyjne posłannictwo Kościoła. Ciekawym rysem południa Polski jest fakt, że zakorzenienie religijne współistnieje tu z dużą otwartością na świat i z sukcesami w sferze ekonomicznej. Tylko drzewo, które zapuściło głęboko korzenie, może piąć się w górę i wydawać owoce.

Jak Ksiądz Biskup ocenia stan religijności polskiego społeczeństwa, poza diecezją tarnowską? Czy jest on satysfakcjonujący, czy pojawiają się tu jakieś niebezpieczne rysy?
Niejeden Kościół lokalny w Europie, zwłaszcza zachodniej, patrzy na Polskę ze świętą zazdrością. Pełne kościoły, niezmiennie wysoka od lat liczba powołań kapłańskich i zakonnych, rozwijające się ruchy odnowy religijnej. Stopień religijności polskiego społeczeństwa należy wciąż do najwyższych w Europie. Pojawia się jednak zasadnicze pytanie: Czy ta religijność ostoi się w zmieniających się szybko warunkach społecznych, w epoce globalizacji i migracji? Nie tracimy nadziei, że w Polsce uda się zbudować społeczeństwo nowoczesne i demokratyczne, które jednak nie ulegnie tak radykalnie procesom laicyzacyjnym, jak gdzie indziej.

Pójdziemy więc inną drogą niż Europa Zachodnia?
Mamy taką szansę, ale czy wystarczy nam sił i pomysłów? Wielu ludzi na Zachodzie oczekuje, że przypomnimy Europie o wartościach duchowych, na których jest zbudowana, że wniesiemy do wspólnego europejskiego domu naszego ducha, nasze doświadczenie kulturowe i religijne na styku Wschodu i Zachodu. Procesy demokratyczne nie wstrząsnęły naszą religijnością w sposób istotny. Boję się jednak wyzwania ze strony materializmu praktycznego i konsumpcjonizmu, będących negatywną stroną dobrobytu. Obawiam się, że powstające możliwości ekonomiczne dla wielu mogą się stać pokusą zbudowania "raju na ziemi". Nie wiem, czy jesteśmy na to wystarczająco przygotowani i odporni. Ta pokusa jest bardziej niebezpieczna od pokusy materializmu teoretycznego. Bardzo niepokojący pod tym względem jest przykład Irlandii czy Hiszpanii.

Czy wyobraża sobie Ksiądz Biskup taki scenariusz, że w Polsce wzrastać będzie liczba osób głęboko wierzących, a zarazem Kościół będzie wypłukiwany z ludzi bardziej "letnich". Czy będzie to raczej Kościół świadomych "enklaw wiary", w miejsce katolicyzmu masowego?

Zgadzam się z potrzebą pogłębienia wiary i wyobrażam sobie, że wzrastać będzie liczba katolików świadomych, zaangażowanych w życie Kościoła. Mam nadzieję, że nie będą to tylko enklawy czy oazy na pustyni polskiego Kościoła. Pewnie jednak odejdą od Kościoła ludzie związani dotąd pewnym przymusem społecznym czy kulturowym.

Jakie w związku z tym są najistotniejsze zadania duszpasterskie? Patrząc z bliska na procesy laicyzacyjne w Europie zachodniej, wielokrotnie zadawałem sobie pytanie: na ile jest to wina Kościoła? Czy jest to owoc zaniechania z jego strony, czy też skutek nieuchronnych i niezależnych od niego procesów? Czy jedno i drugie?
Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie musimy robić wszystko, aby nie zaniedbać tego, co jest naszym obowiązkiem duszpasterskim i ewangelizacyjnym. Nie potrzebujemy wymyślać nowej Ewangelii. Musimy z mocą mówić człowiekowi naszych czasów, że Jezus Chrystus jest szczęściem i zbawieniem człowieka. Że dobrobyt materialny nie zaspokoi wszystkich jego tęsknot i nie odpowie na najważniejsze jego pytania.

Czy więc gorliwość kapłanów zadecyduje o przyszłości chrześcijaństwa w Polsce?
O przyszłości chrześcijaństwa w Polsce zadecyduje Pan Bóg. Zadaniem kapłanów, biskupów, katolików świeckich jest słuchać, co dziś Duch Boży mówi do Kościoła.

A co na obecnym etapie mówi Duch Święty Kościołowi w Polsce i jego pasterzom? Co myślą o tym sami biskupi?
Powinniśmy się skoncentrować po pierwsze na rodzinie - otoczyć ją troską, wspierać, aby dalej była szkołą miłości i wiary oraz przekazywała kolejnym pokoleniom najcenniejsze wartości. Rodzina znajduje się dziś wobec wielkiego zagrożenia ze strony koncepcji promujących zgoła niechrześcijańskie wizje. Bardzo ważna jest solidna katecheza, nie tylko przekazująca wartości religijne, ale wychowująca do osobistego wyboru, do pójścia za Chrystusem, do wiary dojrzałej, która ostoi się w zmieniających się okolicznościach. Istotna jest formacja sakramentalna w parafii, gdzie wierni, zwłaszcza ludzie młodzi, winni przeżyć autentyczną wspólnotę Kościoła, potrzebna jest tworzenie małych wspólnot umacniających wiarę i dających świadectwo miłości.

Jednak istnieje problem z młodzieżą. Z jednej strony wielu młodych jest zaangażowanych w życie Kościoła, z drugiej jednak młodzi mniej praktykują. Jak Kościół winien sobie z tym radzić?
Praca z młodzieżą winna być priorytetem, młodzież jest bowiem, jak nam przypominał nieustannie Sługa Boży Jan Paweł II, przyszłością Kościoła i narodu. Przykład Jana Pawła wskazuje, że można młodzieży stawiać wysokie wymagania, ale potrzeba kilku rzeczy. Trzeba młodych kochać i traktować ich poważnie. Trzeba poświęcić im swój czas, mówić do nich, spotykać się z nimi. W każdej wspólnocie parafialnej winny być tworzone grupy młodzieżowe. Ważne jest, aby znaleźć odpowiedni język - język miłości. Jest to język, który każdy rozumie, język otwierający wszystkie serca. Dawanie świadectwa miłości to priorytetowa sprawa dla Kościoła - niezastąpiona jest tu rola chrześcijańskiej Caritas.

Zgodnie z apelem Jana Pawła II o powszechną wyobraźnię miłosierdzia...

Nie chodzi tu tylko o stworzenie instytucjonalnych grup Caritas, które zwolnią zwykłych parafian od odpowiedzialności za los drugiego człowieka. Życie we wspólnocie parafialnej winno być tak przeżywane, aby każdy wierzący zrozumiał, że jest powołany, aby się stawać znakiem i narzędziem Bożego miłosierdzia.

Czy - zdaniem Księdza Biskupa - świeccy katolicy znaleźli już swoje należne miejsce w Kościele w Polsce? Jak Ksiądz Biskup definiuje rolę świeckich? Na czym konkretnie polegać ma ich współodpowiedzialność?
Świeccy są pełnoprawnymi członkami Kościoła dającymi świadectwo swej wiary w środowisku, w którym pracują i działają. Na podstawie chrztu i bierzmowania są wezwani do odpowiedzialności za Kościół, do powiększania jego świętości, do współpracy w dziele ewangelizacji. Wierni świeccy to w Kościele polskim wielki potencjał, który należy lepiej wykorzystać. Choć - trzeba przyznać - bardzo wiele pozytywnego się w tym kierunku już dokonało. Mamy rzesze ludzi świeckich wykształconych w zakresie teologii. Mamy tysiące katechetów świeckich. W wielu diecezjach dobrze funkcjonują rady parafialne, podejmujące współodpowiedzialność nie tylko za sprawy materialne w parafii, ale także za kształt duszpasterstwa. Bardzo ciekawym doświadczeniem z diecezji tarnowskiej jest dla mnie w tej dziedzinie powołanie kilkuset świeckich szafarzy Komunii Świętej. Pomagają kapłanom podczas liturgii, zanoszą Komunię, umożliwiają chorym spotkanie z Chrystusem Eucharystycznym. Tworzą nową elitę duchową wśród świeckich, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

A jaka jest dziś rola nowych ruchów apostolskich? Na Ogólnopolskim Kongresie Ruchów w Warszawie była mowa o tym, że ruchy i wspólnoty przeżywają w Polsce pewne zmęczenie, osłabienie dynamiki. Co z tym robić? Ksiądz Biskup na bogate doświadczenie w tej sferze, jako delegat Episkopatu ds. Ruchu Światło-Życie.
Ruchy są szczególnym znakiem obecności Ducha Świętego. Pozwalają nam na nowo uwierzyć, że Pan nie opuszcza swego Kościoła, lecz wciąż wzbudza w nim nowe charyzmaty dla dobra całej wspólnoty. Każdy ruch przeżywa w swojej historii etapy pewnego osłabienia dynamizmu i zmęczenia. W takich momentach ważny jest zarówno powrót do źródeł, jak i otwarcie się na nowe wyzwania, jakie niesie obecny czas. Ważne jest także skoncentrowanie się na tym, co istotne, zarówno w ruchu, jak i w naszym chrześcijańskim świadectwie.

Jak jako chrześcijanin odbiera Ksiądz Biskup głośne ostatnio przypadki porzucania stanu kapłańskiego przez znanych duchownych?

Jako chrześcijanin odbieram te przypadki z wielkim bólem. Tym bardziej jako kapłan. Boli mnie, kiedy odchodzą kapłani, których ceniłem za ich wybitne osiągnięcia intelektualne. Niepokojące jest to, że odchodzący obnoszą się ze swoją decyzją w mediach i chcą obarczyć winą za swoje odejście innych. To bardzo modna dziś postawa: szukanie winy w otoczeniu, w strukturach, w takich czy innych okolicznościach, tylko nie u siebie. Postawa chrześcijańska to uderzenie się we własną pierś i zaczynanie reformy od siebie. Zachowując taką właśnie postawę musimy się w każdym podobnym przypadku pytać, czy zrobiliśmy wszystko, aby takim tragediom zapobiec. Czy uczyniliśmy Kościół domem i szkołą autentycznej braterskiej komunii? Bardzo ważny jest problem tzw. formacji stałej kapłanów. Kościół w Polsce odkrył ją w ostatnich latach jako jedno z najważniejszych swoich zadań. W wielu diecezjach funkcjonuje ona bardzo dobrze. Formacja duchowa, będąca sercem formacji seminaryjnej, nie kończy się bynajmniej z opuszczeniem seminaryjnych murów i przyjęciem święceń kapłańskich. Ona się tak naprawdę zaczyna i musi trwać przez całe życie.

Wiemy, co Kościół w Polsce zawdzięcza Janowi Pawłowi II. A co może zawdzięczać Benedyktowi XVI? W czym winna się wyrażać aplikacja nauki tego Papieża do lokalnych warunków Kościoła w Polsce?
Pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II zadawaliśmy sobie pytanie, jak nasze społeczeństwo przyjmie papieża, który nie będzie już z rodu Polaków. Wizyta papieża Benedykta sprzed roku zaskoczyła wielu obserwatorów zewnętrznych i wewnętrznych. Okazało się, że zdaliśmy ten egzamin bardzo dobrze. Że Sługa Boży Jan Paweł II wprowadził nas w samo centrum Kościoła i mamy w tym centrum nasze stałe miejsce. Na pewno wielką rolę gra tu osoba papieża Benedykta, bliskiego współpracownika Jana Pawła II i kontynuatora Jego myśli. Podziwiamy Jego skromność, cieszy nas miłość do Poprzednika, urzeka nas Jego polszczyzna. Na Jana Pawła II patrzyliśmy zawsze ze wzruszeniem, ze zdumieniem i wdzięcznością, że dane nam było żyć w epoce papieża Polaka. Na obecnego Papieża spoglądamy nadal z wielką miłością i życzliwością, ale jakby nieco trzeźwiej. I to spojrzenie może być szansą, może nam pomóc skoncentrować się na tym, co Papież mówi. Pozwoli nam wypłynąć na głębie, czego tak bardzo pragnął Jan Paweł Wielki. Stoimy przed taką szansą, słuchając znakomitych katechez i analiz teologicznych Benedykta XVI, czytając jego dokumenty i książki.

Co jest największą pasją życia Księdza Biskupa?

Moją największą pasją jest Kościół. Jest moją ojczyzną i moim domem. Czuję się w nim dobrze, mając tyle sióstr i braci wyznających tę samą wiarę. Odkrywam w nim żywą obecność Jezusa Chrystusa, który pozostał z nami w sakramentach Kościoła. Czuję w nim powiew Ducha Świętego, który czyni Kościół znakiem i narzędziem zbawienia wszystkich ludzi. Doświadczam miłosierdzia Ojca, który chce, aby wszyscy zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Cierpię z powodu słabości i ran Kościoła, ale fascynuje mnie jego świętość i zdolność do nieustannego odradzania się.

Jak spędza Ksiądz Biskup wolny czas?
Pełniąc od tylu lat służbę w Kościele i to przeważnie na bardzo angażujących stanowiskach, niewiele mam czasu na prywatne pasje. W nielicznych chwilach wolnych lubię sięgać do historii, która jest nauczycielką życia. Pasjonuje mnie nauka języków obcych: próbowałem nawet tak egzotycznych jak esperanto czy suahili. Brak mi jednak w tej dziedzinie systematyczności. Lubię czytać poezję, słuchać muzyki wielkich mistrzów. W czasie wolnym uprawiam amatorsko sport: narty, pływanie, tenis stołowy, rower, spacery. Fascynuje mnie
poznawanie nowych miejsc i ludzi.

I, zapewne, podążanie za mistrzami...

Moim mistrzem jest św. Paweł; wielkie wrażenie wywiera na mnie jego apostolska odwaga, głębia myśli teologicznej i radykalna miłość do Chrystusowego Krzyża. Spotkanie z myślą św. Augustyna przy okazji pisania doktoratu było dla mnie wielką przygodą duchową i intelektualną, z której czerpię nieustannie inspiracje. Hans Urs von Balthasar uświadomił mi, że Bóg jest nie tylko Prawdą i Dobrem, ale przede wszystkim Pięknem, które fascynuje i porywa człowieka.

Z kim Ksiądz Biskup najbardziej się przyjaźni?
Mam wielu przyjaciół. Utrzymuję więzi z kolegami i koleżankami ze szkoły, wielkie znaczenie ma dla mnie wspólnota kapłańska, z której się wywodzę. Wiele przyjaźni przetrwało z czasów mojego pobytu w międzynarodowym Collegium Canisianum w Innsbrucku - moi znajomi z tamtych czasów rozproszeni są od Kolumbii aż po Koreę Południową i Tajwan. Mam nadzieję, że kolejnych przyjaciół znajdę w Warszawie.



























































Reklama