Badania te przeprowadzili pod koniec ub. roku na reprezentatywnej próbie 1086 osób politolodzy z Uniwersytetu Śląskiego. Ich wyniki stały się podstawą analiz wykonanych przez zaproszonych do projektu naukowców z kilku polskich uczelni m.in. dr. Roberta Alberskiego z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Reklama

Podczas podsumowującej pierwszą edycję badań czwartkowej konferencji naukowej w Katowicach Alberski analizował zmiany lojalności wyborczej Polaków podczas ubiegłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego - w odniesieniu do wyborów parlamentarnych w 2007 r.

Naukowiec zastrzegł, że choć wybory do PE w literaturze politologicznej są zwykle traktowane jako nie do końca reprezentatywne, jako że frekwencja w nich jest zwykle niższa niż np. w wyborach parlamentarnych, a także często skłaniają wyborców do nietypowych, ryzykownych decyzji politycznych, ta druga sytuacja w 2009 r. w Polsce nie miała miejsca.

Na tendencję stabilizowania się poparcia dla czterech głównych ugrupowań w Polsce wskazują m.in. podobne w badaniach wyniki w wyborach do Sejmu i Senatu w 2007 r. i do PE w 2009 r. Platforma zdobywała w nich odpowiednio 44,4 proc. i 41,5 proc. głosów, PiS 27,3 proc. i 32,1 proc., LiD w 2007 r. 14,8 proc. i SLD-UP oraz Porozumienie dla Przyszłości (m.in. SDPl, PD i Zieloni) w 2009 r. łącznie 13,2 proc, a PSL 7,0 proc. i 8,9 proc.

Reklama

Tendencję tę potwierdzają też wskaźniki demobilizacji wyborców. Najczęściej w 2009 r. pozostawali w domach wyborcy głosujący dwa lata wcześniej na Samoobronę (57,8 proc.) i LPR (50,1 proc.), a najrzadziej - na PSL (42,5 proc.), PO (39,6 proc.), PiS (37,9 proc.) i LiD (35,0 proc.) - stosunkowo najczęściej z wyborów do PE rezygnowali więc eurosceptycy.

Badania wykazały też stosunkowo niewielkie w 2009 r. przepływy elektoratów wobec 2007 r. W wyborach do PE na Platformę ponownie zagłosowało 54,8 proc. wcześniejszych wyborców tej partii, na PiS swe głosy przeniosło 0,2 proc. z nich, a na lewicę - 2,3 proc. Jedna trzecia wyborców PO z 2007 r. dwa lata później w ogóle nie głosowała.



Reklama

Większe przepływy były wśród wyborców PiS. W 2009 r. ponownie kandydatów tej partii poparło 48,6 proc., 4,3 proc. zagłosowało na PO; 2,2 proc. na lewicę i 2,7 proc. na PSL. Spośród wcześniejszych wyborców lewicowych, 39 proc. zagłosowało w 2009 r. na SLD-UP, a tylko 5,2 proc. na centrolewicę; PSL ponownie poparło 39,4 proc. wyborców, inni zagłosowali na PO (10,6 proc.) i na PiS (4,5 proc.)

Stosunkowo największe odpływy wyborców zanotowało PSL (17,4 proc. w 2009 r. w stosunku do 2007 r.) i PiS (11,8 proc.), a najmniejszy PO (5,2 proc.). Jednocześnie najwięcej nowych wyborców pozyskało PiS (12,7 proc.) - pozostali gracze mniej: PO 6,9 proc., PSL 4,8 proc. i ugrupowania lewicowe 3,8 proc.

"Widać wyraźnie, że największe partie coraz bardziej stabilizują swój elektorat. Jeżeli porównamy rok 2007 do 2009, może nie jest to bardzo widoczne, ale ta tendencja rysuje się bardzo wyraźnie już od wyborów w 2005 r. i ten elektorat z wyborów na wybory jest coraz bardziej scementowany" - ocenił Alberski. Dodał, że biorąc pod uwagę wybory z 2007 r. i 2009 r., wskaźnik lojalnych wyborców PO sięga blisko 80 proc., a PiS ponad 70 proc.

Wyjaśnił, że stabilizacji zachowań wyborczych w badaniach sprzyjały m.in. ogólna demobilizacja elektoratów partyjnych w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 r. oraz odrzucanie przez Polaków nowych inicjatyw politycznych w kolejnych wyborach od 2005 r. "To zdaje się ważny wniosek w świetle ostatnich wydarzeń na naszej scenie politycznej" - wskazał Alberski.

Zaznaczył też, że tak PO, jak i PiS zachowały w ostatnich latach zdolność mobilizowania nowych wyborców spośród osób, które we wcześniejszych elekcjach w ogóle nie uczestniczyły - zgodnie z zasadą, że "nowi wyborcy" częściej wybierają duże partie niż małe. Małe partie pozyskują wyborców, którzy sporadycznie biorą udział w głosowaniach, w bardzo niewielkiej liczbie.