Do zarządu PO zostali też wybrani: Paweł Graś, Cezary Grabarczyk, Danuta Pietraszewska i senator Jadwiga Rotnicka.

Sekretarzem generalnym partii został Andrzej Wyrobiec, skarbnikiem PO - Łukasz Pawełek.

Reklama

Schetyna został pierwszym wiceszefem Platformy. Kandydatów na wiceprzewodniczących rekomendował szef partii, premier Donald Tusk. Na piątkowym posiedzeniu Rady Krajowej ustalony został więc ostatecznie skład nowego, 25-osobowego zarządu PO. W jego skład wchodzą: szef partii, jego czterech zastępców, czterech kolejnych członków wybranych przez Radę Krajową, oraz szefowie 16 regionalnych organizacji Platformy.

Nowym sekretarzem generalnym PO został Andrzej Wyrobiec, a skarbnikiem partii - Łukasz Pawełek. Zarówno sekretarz generalny jak i skarbnik znajdą się poza zarządem; będą oni mogli jednak uczestniczyć w posiedzeniach zarządu, ale bez prawa głosu. Po zmianach w statucie partii sekretarz generalny będzie teraz pełnił funkcję techniczną. Tusk zapowiedział, że chce, aby zastępcą sekretarza generalnego została posłanka Agnieszka Pomaska.

W ocenie premiera, nowi wiceszefowie partii - Schetyna, Gronkiewicz-Waltz, Kopacz i Sikorski - to najbardziej popularne, cenione i rozpoznawalne osoby w Platformie, które "gwarantują autorytet i stabilność". Rekomendując Schetynę na pierwszego wiceszefa partii Tusk powiedział, że to niekwestionowany lider Platformy, który "położył fundamenty organizacyjne".

"Ze względu na to, że Schetyna prowadzi dziś prace Sejmu, ja prowadzę prace rządu, czasami różnimy się w opiniach, więc byliśmy jak dwie ręce w Platformie, a przychodzi czas, żeby znowu być, tak jak na początku, jak jedna pięść" - powiedział Tusk.

Podkreślił, że bardzo wielu polityków PO zasługiwało na wejście do zarządu partii. Poinformował, że nie rekomendował np. eurodeputowanych PO, bo - jak tłumaczył - politykę trzeba tworzyć "na co dzień" w kraju. Tusk ocenił, że np. eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski - który dotychczas był jednym z wiceszefów PO - zasługiwał ze względu na swoją pracę dla Platformy i kraju, na funkcję w zarządzie. Zapowiedział jednocześnie, że będzie chciał bardziej intensywnie współpracować z delegacją PO w Parlamencie Europejskim.

Reklama

Tusk ocenił, że kandydatury do zarządu nie budziły żadnych kontrowersji, czy emocji. "Platforma jest bardzo jednorodna i wszyscy grają do jednej bramki" - powiedział.



Pytany o swoje relacje ze Schetyną, Tusk powiedział: "Co było, to było, jesteśmy dojrzałymi mężczyznami". "Nie tylko trzeba się czasami umieć pospierać, ale też czasami wrócić do siebie" - dodał.

"Zbudowaliśmy przez te lata wielką polityczną siłę, zdolną dźwigać na sobie odpowiedzialność za to, co w naszej ojczyźnie się dzieje" - mówił Tusk do delegatów na posiedzeniu Rady Krajowej PO. Jednak - jak podkreślił - jest to też "rozdział emocji i błędów właściwych dla ruchu obywatelskiego, gdzie potrafią ze sobą współpracować różni ludzie, ścierać się różne interesy, różne poglądy".

"Wielkością tego ruchu była zawsze dobra wola i wzajemna gotowość do tego, by podnosić jak najwyżej to, co wspólne i ograniczać znaczenie tego, co różni" - mówił Tusk. "To nie tylko znak firmowy Platformy. To także jedna z największych, a dzisiaj być może największa, potrzeba polityczna w naszej ojczyźnie" - dodał. W jego ocenie, obecnie największą potrzebą polityczną jest "zdolność odnajdywania w Polakach tego, co wspólne i minimalizowania strat, emocji, złości w związku z tym, co nas różni".

"W dojrzałej demokracji zdolność zdobywania i utrzymywania władzy, z dużym zaufaniem społecznym, z poszanowaniem różnorodności, z elementarną wewnętrzną dyscypliną i równocześnie z szacunkiem dla odmienności wewnątrz i na zewnątrz PO - to chyba nasze największe osiągnięcie" - powiedział Tusk.

"Wiemy, że nie jesteśmy doskonali i wiemy o tym, jak trudny czas przyszedł dla tych, którzy noszą na sobie odpowiedzialność za sprawy kraju, jak wiele trudnych problemów musimy rozwiązać" - powiedział premier, wymieniając w tym kontekście m.in. kwestie długu publicznego, deficytu budżetowego i kryzysu gospodarczego.

Ocenił, że w Polsce "mamy wiele spraw, które rodzą się jako groźne zjawiska i czekają na rozwiązanie czasami latami, miesiącami", dlatego - jak mówił - "dobrze, że wreszcie pojawiła się siła, która potrafi reagować, kiedy trzeba reagować błyskawicznie". "A nawet wtedy, kiedy reakcja nie następuje natychmiast, później jest dobrze przygotowana i mocna" - dodał.

Tusk podkreślił, że PO ma jeszcze wiele spraw do załatwienia, które będą wymagały "bezwzględnie poczucia jedności i wspólnoty, z utrzymaniem zasady, że ludzie mają prawo do tego, aby się różnić i że różnice nie niwelują wzajemnego szacunku i respektu".



Premier odniósł się do opublikowanego w piątek wywiadu byłej minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Anny Fotygi dla dziennika "Polska - The Times". B. szefowa MSZ powiedziała m.in., że premierzy Polski i Rosji, Donald Tusk oraz Władimir Putin, "grali" na rzecz wyeliminowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z polityki.

Tusk powiedział, że jest pod "wielkim, przygnębiającym wrażeniem" wypowiedzi Fotygi, która - jak mówił - została niedawno namaszczona przez prezesa PiS na osobę, "której wypowiedzi są jedynymi, miarodajnymi dla tej partii politycznej na temat polityki zagranicznej".

"Nie oczekujemy dzisiaj zbyt wiele od wypowiedzi polityków (PiS). Nauczyliśmy się żyć z tym faktem, że opozycja może mówić najbardziej drastyczne, agresywne rzeczy i kiedy je mówi, jest to świadectwem wolności. Niestety rzadziej świadectwem mądrości i coraz rzadziej świadectwem elementarnej odpowiedzialności" - mówił Tusk.

Jego zdaniem, "autentyczną i narodową czujność" musi budzić "mobilizowanie przez czołowych polityków opozycji jednej trzeciej polskiego narodu" przeciwko własnemu państwu. "Mobilizowanie przeciw nie tylko własnemu rządowi, ale przeciwko jakby istocie polskości, jaką jest niepodległe państwo, stało się normą w zachowaniach największej partii opozycyjnej" - uważa premier.

Według Tuska "najgorsze w tym wszystkim" jest jednak, że takie zachowanie opozycji stało się normą, która już na nikim nie robi wrażenia. "Wyobraźmy sobie dowolne państwo europejskie, gdzie największa partia opozycyjna ustami swoich liderów zarzuca demokratycznie wybranym władzom zdradę, agenturę, morderstwo, tak jak to dzisiaj zrobiła pani minister Fotyga, tak jak codziennie robią to liderzy PiS" - mówił premier.

Jak dodał, nie są straszni i groźni politycy, którzy wypowiadają takie rzeczy, ale "groźna i nie do przyjęcia jest atmosfera przyzwolenia i takiego machnięcia ręką, nic się nie dzieje, nic się nie stało".

W ocenie premiera, obecnie jesteśmy świadkami niezwykle groźnego dla Polski procesu "wykopywania już nie rowów, ale przepaści nie do zasypania". Tusk stwierdził, że jeśli tacy politycy jak Fotyga czy szef PiS Jarosław Kaczyński "utrzymają władzę nad emocjami i wyobraźnią jednej trzeciej Polaków, to wykopią przepaść pomiędzy milionami Polaków, której nie sposób będzie zasypać".

"To znaczy, wykluczą kilka milionów Polaków z życia swojego państwa. To znaczy, że będą całymi latami rozumieli opozycję w demokratycznym państwie jako agresywne wyczekiwanie, aż to państwo upadnie" - ocenił. Dlatego - zdaniem Tuska - przed PO stoi odpowiedzialność nie tylko za przeprowadzenie Polski przez czas kryzysu, ale też za ochronę Polaków przed polityką, której "jedynym celem jest wyczekiwanie, aż państwo polskie upadnie".



Ważne jest - mówił premier - by odzyskiwać tych ludzi, których dzisiaj usiłują "opętać politycy, przez gardło których przechodzi największa obelga, najcięższe oskarżenie bez pokrycia". Dlatego - podkreślił - działacze PO będą musieli "w tych czasach wielkich wyzwań dawać codziennie świadectwo" że są tymi, "którzy dają nadzieję na normalne życie".

Działacze PO - według Tuska - mają też dawać Polakom nie tylko swoje kompetencje, czas i determinację, ale też każdego dnia pokazywać, że "Polska mimo tego zalewu agresji ze strony PiS, przejdzie przez ten czas jako normalny kraj z taką zdrową duchowością ludzi, którzy się nie boją, którzy potrafią innym podać rękę, wierzą i w siebie, i w przyszłość swojej ojczyzny".

Jego zdaniem, jest to zadanie absolutnie najważniejsze. Prosił także uczestników rady o wewnętrzną mobilizację i świadectwo, że dorośli do tego wyzwania. "Polacy wybaczą nam błędy. Polacy wybaczą nam czasami nawet brak refleksu, śmieszność niektórych z nas. Ale Polacy nam nie wybaczą, jeśli my, na własne zamówienie, z powodu własnej niedoskonałości nie sprostamy temu wysiłkowi, jakim jest obrona Polski przed tymi, którzy nie są w stanie znieść dzisiejszego polskiego państwa" - podkreślił Tusk.