Na granicy prawa działały również komisje wymierzające w PRL-u tak zwane domiary (podatek wymierzany na oko od „znamion zamożności”). Na granicy prawa prowadzono również walkę z tak zwanymi cinkciarzami – prowadzili oni nielegalną działalność, okupując się Służbie Bezpieczeństwa rozprowadzaniem pożytecznych informacji.
Na granicy prawa doszło jeszcze w Polsce zdychającego komunizmu do uwłaszczenia nomenklatury. A w Polsce raczkującej demokracji – do utworzenia sieci kantorów Aleksandra Gawronika, który wystartował ze swoim biznesem akurat w dniu uwolnienia kursu złotego. Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie na granicy prawa doszło potem w Polsce do niektórych prywatyzacji, co budowało klimat aferomanii.
Nie chcę przez to powiedzieć, że każda akcja gospodarczo-polityczna, którą władza zachwala jako akcję prowadzoną na granicy prawa, musi natychmiast zboczyć w kierunku mataczenia, oszukiwania, tyranizowania i przekręcania. Chcę tylko zwrócić uwagę panu premierowi, historykowi z wykształcenia i pasji, na pewne tak zwane konotacje historyczne.
One to powodują, że polski premier nigdy pod żadnym pozorem i w żadnej sprawie nie może pochwalać działań rządu na granicy prawa, a już zwłaszcza w dziedzinie, która dotyka gospodarki. Mamy w Polsce lepsze tradycje.
Reklama