"Zarówno, jeśli chodzi o decyzje personalne, jak i sposób myślenia, jego drogi nie są zbieżne z drogami Platformy. Pytanie, czy to jest tylko i wyłącznie różnica ideowa, czy jest to próba budowania w oczach opinii publicznej obrazu niezależności, czy to jest ambicjonalne pokazywanie swojej władzy - te motywy nie są dzisiaj możliwe do rozróżnienia." - podkreśla Flis.

Reklama

"To sytuacja, która po raz kolejny pokazuje, że nawet to, iż prezydent i premier są z jednego obozu, nie gwarantuje jeszcze, że nie będzie problemu, 'kto tu naprawdę rządzi'. To początek koniecznej obserwacji tego, jak będzie wyglądać współistnienie prezydenta i premiera w nowej sytuacji - kiedy prezydent wywodzi się ze środowiska partii rządzącej, ale dystansuje się od tego środowiska."

Trudno jednak o jednoznaczne wnioski. "Czy to jest tworzenie nowego środowiska, czy to są tylko jakieś sentymenty - trudno dzisiaj powiedzieć. Na pewno ci, którzy twierdzili, że to monopol władzy i wszystko jest zgodne, muszą się teraz z tym mierzyć. Można zawsze powiedzieć, że to sztuczka, taktyczna rozgrywka, ale wydaje mi się to wątpliwe. Dzisiejsza decyzja to sygnał na pewno znaczący, ale niejednoznaczny" - podsumowuje socjolog.