Norwegia uważana jest przez ONZ za najlepszy kraj do życia. Polityczna poprawność stała się tu sposobem życia. Norwegowie są rekordzistami pod względem pomocy międzynarodowej na głowę mieszkańca, oferują najhojniejsze w świecie stypendia naukowe, przyjmują uchodźców z całego świata. Islam jest tu drugą największą religią, a jednocześnie to kraj, gdzie rasistowskie postawy i niechęć do wspólnej Europy zyskują najwięcej zwolenników.
Od końca zimnej wojny, w Europie kiełkuje nowy konflikt. Globaliści kontra nacjonaliści. I teraz w miarę jak kryzys finansowy wymusza szybszą dezintegrację narodowych państw, nasilają się antyintegracyjne i antyemigracyjne sentymenty. Ekonomiczny nacjonalizm walczący na ulicach Grecji, Hiszpanii, Włoch czy przy urnach w Irlandii i Wielkiej Brytanii na razie nie znajduje wspólnego frontu z narodową, antyemigracyjną ekstremą. Ale niewiele już trzeba, żeby Komisja Europejska narzucająca prawa i regulacje, zmieniające już nie tylko styl życia, lecz także sposób, w jaki dystrybuowane są nasze pieniądze, dorobiła się wspólnej, populistycznej opozycji.
Czy zabójstwa na wyspie Utoya to faktycznie tylko odosobniony wypadek, który możemy zbyć słowami: wariaci są wszędzie? A może to chora emanacja poważniejszego problemu? Kryzys tradycyjnie wymusza głębokie reformy systemowe, ale kryzys to też strach przed utratą kontroli nad swoim życiem, czego symbolem dla wielu staje się omnipotentna brukselska biurokracja.