Jego wejście w tym momencie do rządu uznaję za błąd z punktu widzenia PSL i za początek końca, jeśli nie Piechocińskiego w roli szefa PSL, to być może nawet początek zejścia PSL ze sceny politycznej. To oczywiście będzie długotrwały proces - ocenia dr Wojciech Jabłoński decyzję kierownictwa Polskiego Stronnictwa Ludowego w sprawie upoważnienia Janusza Piechocińskiego do wejścia do rządu.

Reklama

Łapanie jednocześnie wielu politycznych srok za ogony może skończyć się niebezpiecznie, czyli albo doły partyjne odwrócą się od Piechocińskiego, bo on będzie bardziej zajęty działalnością w rządzie, albo partia zacznie dołować w sondażach, bo poza tymi frazesami o unikaniu politycznej kłótni, PSL nie proponuje nic nowego - dodaje.

Dla Piechocińskiego to skok na głęboką wodę i skok głową w przód bez oglądania się na konsekwencje - uważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jeśli istotnie Piechociński miał jakiś polityczny plan polegający na tym, że będzie w pierwszej kolejności zmieniał PSL - co należy w języku polityki czytać: będzie go trzymał twardą ręką - no to okazuje się, że PSL będzie mu się jednak z tej ręki wymykał, na rzecz udziału Piechocińskiego w rządzie.

Po dwóch tygodniach prężenia muskułów Piechociński w zasadzie stwierdza, że on w znacznym stopniu chce być zastępcą Pawlaka w rządzie, czyli wystawia się na bezpośrednie niebezpieczeństwo zużycia w tym rządzie i na niebezpieczeństwo utraty kontroli nad samym PSL-em, gdzie przywództwo wygrał zaledwie 17 głosami - ocenia dr Jabłoński. - Widać, że Naczelny Komitet Wykonawczy - jakkolwiek składający się z ludzi posłusznych Piechocińskiemu - wyobraża sobie, że on będzie dla PSL inną odmianą Pawlaka, czyli będzie mógł jednocześnie być w rządzie i jednocześnie rozdawać stanowiska tym, którzy go popierają, a jeszcze będzie partię trzymał w na tyle dobrej kondycji, że ona będzie stale przekraczać w sondażach i - co ważniejsze - w wyborach ten 5-procentowy próg wyborczy.

Reklama

Jak dodaje politolog, to jest poprzeczka zbyt wysoka dla Piechocińskiego. - Powinien on co najmniej na tym odcinku rządowym mieć jakąś posłuszną marionetkę w roli wicepremiera, którą mógłby sterować z tylnego siedzenia, a nie pchać się na przód na wszystkich frontach. Wydaje się, że Piechociński chce zrobić zbyt wiele rzeczy naraz i to może być niebezpieczne - twierdzi dr Wojciech Jabłoński.- Piechociński jest niezwykle pewny siebie i często w krytycznych momentach reaguje emocjonalnie, co wcale nie musi być dla partii i dla niego samego dobre.