Ta interwencja wydarzyła się w złym momencie, stwierdził Tomasz Lis na antenie TOK FM. Jak dodał, mamy wzmożenie wrakowo-trotylowo-zamachowo-smoleńskie. Dlatego interwencja szefa MSZ - zdaniem redaktora naczelnego „Newsweeka” - nobilituje intelektualny rozgardiasz, który panuje w głowach niektórych. Nic dobrego z tego nie wyniknie - przekonywał publicysta.
Dlaczego więc Radosław Sikorski pojechał do Moskwy? Czy na pewno po to, by próbować odzyskać wrak od Rosjan?
Sikorski w środowiskach patriotycznych uchodzi za renegata. Może chciał odzyskać barwy swoich patriotycznych papierów i przynajmniej mieć dupokryjkę pod tytułem: "starałem się, nacisnąłem, interweniowałem"? - zastanawiał się Lis.
Szef rosyjskiej dyplomacji, z którym spotkał się Sikorski, Siergiej Ławrow uciął nadzieje polskiego ministra. Stwierdził po prostu, że zgodnie z przepisami i z uwagi na toczące się śledztwo w sprawie katastrofy wrak musi jeszcze pozostać w Rosji.
Nie sądzę, żeby deklaracja Ławrowa w jakikolwiek sposób wykraczała ponad to wszystko, co słyszeliśmy - skomentował te słowa Tomasz Lis.