Adam Michnik w specjalnym komentarzu w "Gazecie Wyborczej" bije w SLD. Przeczytałem tekst projektu uchwały Sejmu kilkakrotnie. Myślę, że trzeba bardzo wiele wysiłku i pomysłowości, by móc się z nim w czymkolwiek nie zgodzić - pisze. Jego zdaniem śmierć Przemyka to jedna z najbardziej brunatnych kart stanu wojennego - przypomina, że najpierw chłopca pobili milicjanci, potem winę zrzucono na sanitariuszy, a niewinnych ludzi skazano. Całą nikczemność tamtych czasów mamy tu w pigułce - twierdzi.

Reklama

Michnik rozprawia się z tezami Iwińskiego, że Sejm nie powinien wskazywać winnych śmierci Przemyka, skoro nie ma wyroku sądu. Najwyraźniej Tadeusz Iwiński dopuszcza, że sprawcami śmierci Grzesia Przemyka mogli być na przykład kosmici lub krasnoludki - pisze.

Otóż szanowny panie pośle, sąd nie wskazał również wielu innych rzeczy, ale sprzeciw pana i pańskich kolegów politycznych wskazuje, że chcecie zamazać pamięć o tamtej zbrodni - grzmi Michnik. Tymczasem odpowiedzialność dyktatury za tamten mord i tamto fałszowanie prawdy jest oczywistością - dodaje.

Michnik wyjaśnia, że nie chce swym artykułem judzić. Jestem przeciw wszczynaniu zimnej wojny domowej - zauważa. Piszę to, by przypomnieć prawdę oczywistą i zawsze aktualną: bezkarność bandytów w milicyjnych mundurach zaowocowała poczuciem bezkarności u morderców księdza Jerzego Popiełuszki. Zbrodnia i kłamstwo zawsze rodzą swoje potomstwo - twierdzi. Dlatego wolna Polska powinna pamiętać o jednym i o drugim: oddać hołd ofiarom i nigdy nie zapominać o nikczemnych zbrodniach - pisze. Kto nie potrafi uczyć się ze zbrodni własnej historii, jest skazany na to, by je powielać - podsumowuje.