Andrzej Pomarański z Polskiego Stowarzyszenia Public Relations uważa, że firmie trudno będzie wyjść z tego kryzysu. Usunięcie tego zdjęcia, przeprosiny i rozmowa z ludźmi poruszonymi tą publikacją, to były dobre decyzje. W tej sytuacji nie uda im się jednak wyjść z kryzysu bez poniesienia strat wizerunkowych, jak uważa. Szczególnie, że ta sprawa prawdopodobnie nie zostanie dzisiaj zamknięta, tylko jeszcze przez wiele tygodni będzie żyła swoim życiem.

screen z profilu Extra Żytnia Facebook

Zdaniem Pomarańskiego, ta sprawa przez lata będzie omawiana na różnych szkoleniach związanych z komunikacją kryzysową. Dodaje, że wierzy w to, iż za tę wpadkę odpowiada niedoświadczony pracownik agencji reklamowej. Wątpi, aby to była zaplanowana akcja marketingowa, która miała spowodować "mówienie o marce". Taka akcja nie budowałaby wizerunki i marki tej firmy, a to z punktu widzenia marketingu jest jedną z najważniejszych rzeczy.

W tym przypadku Andrzej Pomarański podejrzewa, że ludzie lada moment zaczną ogłaszać bojkot tego trunku. Podobnie było z piwem Ciechan, kiedy właściciel na Twitterze negatywnie, wulgarnie wypowiadał się na temat mniejszości seksualnych.

Firma Polmos Bielsko-Biała wydała oświadczenie, w którym zdecydowanie odcina się od tej formy reklamy. Jak czytamy w wyjaśnieniu, spółka powierzyła kampanię firmie zewnętrznej z Torunia, agencji Project sp. z o.o., która odpowiada za cały projekt. Władze spółki twierdzą, że są "wstrząśnięte i poruszone". Dlatego zdecydowano o zerwaniu umowy z agencją reklamową. Jednocześnie Polmos Bielsko-Biała przeprasza wszystkie osoby, które mogły poczuć się urażone reklamą.

Wcześniej przeprosiny w internecie umieściła agencja Project sp. z o.o. W oświadczeniu napisano, że firma bierze pełną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Winą za wygląd reklamy obarcza anonimowego pracownika, który wykazał się "brakiem profesjonalizmu i daleko idącą ignorancją". Autorzy reklamy podkreślają, że intencją nie była świadoma prowokacja.

Reklama